November 25, 2024
Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Trzy uchwały, które mają chronić pomnik Czynu Rewolucyjnego przed wyburzeniem, zostały przyjęte większością głosów przez rzeszowskich radnych.

Decyzja zapadła na wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa. Projekty uchwał złożył proprezydencki klub Rozwój Rzeszowa oraz wspierająca także prezydenta Koalicja Obywatelska. Swój projekt złożył również prezydent Konrad Fijołek. 

Każdy projekt ma dawać „prawną” ochronę pomnika przed wyburzeniem, czego żąda Instytut Pamięci Narodowej, powołując się na ustawę dekomunizacyjną z 2016 roku. Ta zabrania propagowania ustroju totalitarnego w przestrzeni publicznej.

Pomnikowe rzeźby zżera rdza 

Dla IPN pomnik w centrum Rzeszowa propaguje komunizm. Rozbiórki „symbolu miasta” z 1974 roku żądają też niektórzy radni wojewódzcy PiS: Czesław Łączak i Bogdan Romaniuk. Ci ostatni w tej sprawie nie mają jednak nic do gadania. 

Prawie 6-arowa działka i stojący na niej pomnik od 2006 roku jest własnością klasztoru oo. Bernardynów. To wtedy zakonnicy, decyzją ówczesnej rady, przejęli monument za symboliczną złotówkę. O pomnik w ogóle nie dbają.

Pomnik od stycznia jest ogrodzony, nadzór budowlany polecił zakonnikom wyremontować płaskorzeźby umocowane na pomniku, zżera je rdza, w każdej chwili mogą runąć. Bernardyni zapowiedzieli, że do końca kwietnia zdecydują, co zrobić z obiektem.

Od wielu miesięcy chce go przejąć miasto i pomnik wyremontować. Rozmowy z zakonnikami idą jednak jak krew z nosa. Rozwój Rzeszowa przyglądał się negocjacjom. – Takie rozmowy lubią ciszę i spokój – mówił Tomasz Kamiński, lider Rozwoju Rzeszowa. 

Bernardyni już „swoje” dostali 

Ciszy już jednak nie ma, gdy się okazało, że zakonnicy do oddawania pomnika i działki miastu skorzy nie są. Polityczne zaplecze Konrada Fijołka swoją uchwałą chce mu dać mandat do dalszych rozmów, które zakończą się przejęciem przez miasto pomnika. 

– To symbol Rzeszowa, który na trwale wpisał się w panoramę miasta. Trzeba go odrestaurować i nadać mu godny wygląd. Chce tego większość mieszkańców – mówił na wtorkowej sesji radny Tomasz Kamiński. – Pomnik jest wizytówką miasta. 

Przypomniał, że Bernardyni już w latach 90. ubiegłego wieku dostali grunty pod Łańcutem jako rekompensatę za utracony majątek po drugiej wojnie światowej. Zasugerował, że zakonnicy nadmiernie się wzbogacili w 2006 roku.

– Musimy naprawić błąd z 2006 roku – przekonywał Tomasz Kamiński.  

Na sesję pofatygował się także rzeszowski poseł Lewicy Wiesław Buż, który także jest przeciwko wyburzaniu monumentu. – Pomnik jest podziękowaniem za odbudowę kraju i odbudowę województwa oraz jego stolicy – mówił poseł Buż.

Projekt uchwały Koalicji Obywatelskiej uzasadniał szef tego klubu Marcin Deręgowski. – Nie zgadzamy się z opinią IPN, że pomnik propaguje komunizm. Właściciel pomnika nie zrobił nic, żeby pomnik utrzymywać w przestrzeni publicznej w należyty sposób – mówił. 

Okłamywanie samych siebie

Opozycyjny PiS zagłosował przeciwko obu uchwałom (obie przeszły stosunkiem głosów 18-9), mimo że miejscy radni PiS… też nie chcą burzenia pomnika. Radny Robert Kultys, z wykształcenia architekt, przyznaje, że pomnik „buduje przestrzeń Rzeszowa”.

Kultys zaproponował nadanie pomnikowi nowej wymowy. Uważa, że obie uchwały Rozwoju Rzeszowa i KO nie wypełniają zapisów ustawy dekomunizacyjnej. – To przekomarzanie się z państwem prawa i instytucjami. To nie jest wyjście – mówił radny PiS. 

Kultys rzucił pomysł wybudowania przy pomniku memoriału z nazwiskami ofiar komunizmu. Tylko wtedy, zdaniem Kultysa, IPN przestanie naciskać na wyburzenie pomnika. – Zmiana nazwy nie wystarczy, zdejmowanie rzeźb to naruszanie praw autorskich – punktował. 

Kilka lat tam temu pojawiły się pomysły, by na pomniku stworzyć wieżę widokową. – To nierealne – uważa Robert Kultys. Autorom uchwał zarzucał, że pomnik sprowadzają wyłącznie do pamiątki.   

– To okłamywanie samych siebie. To, co proponujecie, jest udawaniem, że ten pomnik nie jest tym, czym jest – stwierdził radny Kultys, dodając, że najpierw należałoby porozmawiać z IPN o zmianie wymowy pomnika, a nie o zabieraniu go zakonnikom. 

Dla młodych to Wielka C

Radny Sławomir Gołąb z Rozwoju Rzeszowa powiedział, że największym problemem pomnika są „złe emocje” wokół niego. Gołąb jest przeciwko zmianie wymowy monumentu. – To historia Rzeszowa, naszego społeczeństwa – podkreślał.

Gołąb znów poradził politykom PiS, by zapoznali się z opinią diecezjalnego konserwatora zabytków w kurii rzeszowskiej ks. dr. Pawła Batorego, który także broni pomnika. – Jest dziełem sztuki. Takich monumentów w Polsce nie ma, w Europie jest też ewenementem.

Radny Gołąb uważa, że młodemu pokoleniu pomnik w ogóle nie kojarzy się z komunizmem. – Młodzi żartują, że to Wielka C – przywoływał powszechne opinie.

Andrzej Dec (KO), przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa, jest zwolennikiem uzupełnienia informacji o pomniku. Przypomniał, że w 2002 roku, za rządów prezydenta miasta Andrzeja Szlachty, obecnie posła PiS, u szczytu pomnika zawisł herb Rzeszowa. 

– Możemy pójść dalej w tym kierunku. Jak to zrobić? Niech się specjaliści tym zajmą – uważa Dec. Do radnych PiS mówił, że nikt nie kontestuje prawa, a opinię IPN. – Znany jest wasz stosunek do konstytucji, prawa. Strzelacie sobie w kolano – stwierdził szef rady. 

Szpyrka: a co z willą Kotowicza?

Dla radnych PiS sprowadzanie dyskusji o pomniku do dzieła sztuki i wartości sentymentalnej to za mało. – Młodzież musi znać historię i prawdę historyczną – mówiła Grażyna Szarama (PiS), która przyklasnęła pomysłowi postawienia memoriału. 

– Bezrefleksyjna obrona pomnika jest przejawem nieznajomości historii i ignorancji – świadomej, bądź nieświadomej – dodawał radny Mateusz Szpyrka (PiS), który pytał też, po co miasto bierze na barki kosztowne utrzymanie pomnika. 

– Pracownicy żłobków od dawna czekają na podwyżki. Co z willą Kotowicza? Miała być przejęta, wyremontowana – dociekał Szpyrka. Na swoje pytania nie dostał odpowiedzi. – Naród, który nie zna swojej historii, daleko nie zajedzie – dorzucał Grzegorz Koryl (PiS). 

Wniosek o zamknięcie dyskusji złożył Tomasz Kamiński. I obie uchwały za chwilę przeszły większością głosów radnych.

Prezydencki projekt bez dyskusji 

Uchwały prezydenckiej w ogóle nie dyskutowano, a wydaje się najistotniejsza. Przewiduje stworzenie na pomnikowej działce planu zagospodarowania przestrzennego, który zakłada, że będzie to ogólnodostępny teren z pomnikiem. To zwiąże Bernardynom ręce. 

Projekt uchwały autorstwa prezydenta Konrada Fijołka, przy sprzeciwie PiS, też przeszedł większością głosów. Ale do planu jeszcze daleka droga. Jak kilka dni temu mówili nam miejscy urzędnicy, stworzenie planu może potrwać siedem miesięcy. 

A Bernardyni swoją decyzję mają ogłosić lada dzień.  

(ram)

[email protected]

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Trzy uchwały, które mają chronić pomnik Czynu Rewolucyjnego przed wyburzeniem, zostały przyjęte większością głosów przez rzeszowskich radnych.

Decyzja zapadła na wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa. Projekty uchwał złożył proprezydencki klub Rozwój Rzeszowa oraz wspierająca także prezydenta Koalicja Obywatelska. Swój projekt złożył również prezydent Konrad Fijołek. 

Każdy projekt ma dawać „prawną” ochronę pomnika przed wyburzeniem, czego żąda Instytut Pamięci Narodowej, powołując się na ustawę dekomunizacyjną z 2016 roku. Ta zabrania propagowania ustroju totalitarnego w przestrzeni publicznej.

Pomnikowe rzeźby zżera rdza 

Dla IPN pomnik w centrum Rzeszowa propaguje komunizm. Rozbiórki „symbolu miasta” z 1974 roku żądają też niektórzy radni wojewódzcy PiS: Czesław Łączak i Bogdan Romaniuk. Ci ostatni w tej sprawie nie mają jednak nic do gadania. 

Prawie 6-arowa działka i stojący na niej pomnik od 2006 roku jest własnością klasztoru oo. Bernardynów. To wtedy zakonnicy, decyzją ówczesnej rady, przejęli monument za symboliczną złotówkę. O pomnik w ogóle nie dbają.

Pomnik od stycznia jest ogrodzony, nadzór budowlany polecił zakonnikom wyremontować płaskorzeźby umocowane na pomniku, zżera je rdza, w każdej chwili mogą runąć. Bernardyni zapowiedzieli, że do końca kwietnia zdecydują, co zrobić z obiektem.

Od wielu miesięcy chce go przejąć miasto i pomnik wyremontować. Rozmowy z zakonnikami idą jednak jak krew z nosa. Rozwój Rzeszowa przyglądał się negocjacjom. – Takie rozmowy lubią ciszę i spokój – mówił Tomasz Kamiński, lider Rozwoju Rzeszowa. 

Bernardyni już „swoje” dostali 

Ciszy już jednak nie ma, gdy się okazało, że zakonnicy do oddawania pomnika i działki miastu skorzy nie są. Polityczne zaplecze Konrada Fijołka swoją uchwałą chce mu dać mandat do dalszych rozmów, które zakończą się przejęciem przez miasto pomnika. 

– To symbol Rzeszowa, który na trwale wpisał się w panoramę miasta. Trzeba go odrestaurować i nadać mu godny wygląd. Chce tego większość mieszkańców – mówił na wtorkowej sesji radny Tomasz Kamiński. – Pomnik jest wizytówką miasta. 

Przypomniał, że Bernardyni już w latach 90. ubiegłego wieku dostali grunty pod Łańcutem jako rekompensatę za utracony majątek po drugiej wojnie światowej. Zasugerował, że zakonnicy nadmiernie się wzbogacili w 2006 roku.

– Musimy naprawić błąd z 2006 roku – przekonywał Tomasz Kamiński.  

Na sesję pofatygował się także rzeszowski poseł Lewicy Wiesław Buż, który także jest przeciwko wyburzaniu monumentu. – Pomnik jest podziękowaniem za odbudowę kraju i odbudowę województwa oraz jego stolicy – mówił poseł Buż.

Projekt uchwały Koalicji Obywatelskiej uzasadniał szef tego klubu Marcin Deręgowski. – Nie zgadzamy się z opinią IPN, że pomnik propaguje komunizm. Właściciel pomnika nie zrobił nic, żeby pomnik utrzymywać w przestrzeni publicznej w należyty sposób – mówił. 

Okłamywanie samych siebie

Opozycyjny PiS zagłosował przeciwko obu uchwałom (obie przeszły stosunkiem głosów 18-9), mimo że miejscy radni PiS… też nie chcą burzenia pomnika. Radny Robert Kultys, z wykształcenia architekt, przyznaje, że pomnik „buduje przestrzeń Rzeszowa”.

Kultys zaproponował nadanie pomnikowi nowej wymowy. Uważa, że obie uchwały Rozwoju Rzeszowa i KO nie wypełniają zapisów ustawy dekomunizacyjnej. – To przekomarzanie się z państwem prawa i instytucjami. To nie jest wyjście – mówił radny PiS. 

Kultys rzucił pomysł wybudowania przy pomniku memoriału z nazwiskami ofiar komunizmu. Tylko wtedy, zdaniem Kultysa, IPN przestanie naciskać na wyburzenie pomnika. – Zmiana nazwy nie wystarczy, zdejmowanie rzeźb to naruszanie praw autorskich – punktował. 

Kilka lat tam temu pojawiły się pomysły, by na pomniku stworzyć wieżę widokową. – To nierealne – uważa Robert Kultys. Autorom uchwał zarzucał, że pomnik sprowadzają wyłącznie do pamiątki.   

– To okłamywanie samych siebie. To, co proponujecie, jest udawaniem, że ten pomnik nie jest tym, czym jest – stwierdził radny Kultys, dodając, że najpierw należałoby porozmawiać z IPN o zmianie wymowy pomnika, a nie o zabieraniu go zakonnikom. 

Dla młodych to Wielka C

Radny Sławomir Gołąb z Rozwoju Rzeszowa powiedział, że największym problemem pomnika są „złe emocje” wokół niego. Gołąb jest przeciwko zmianie wymowy monumentu. – To historia Rzeszowa, naszego społeczeństwa – podkreślał.

Gołąb znów poradził politykom PiS, by zapoznali się z opinią diecezjalnego konserwatora zabytków w kurii rzeszowskiej ks. dr. Pawła Batorego, który także broni pomnika. – Jest dziełem sztuki. Takich monumentów w Polsce nie ma, w Europie jest też ewenementem.

Radny Gołąb uważa, że młodemu pokoleniu pomnik w ogóle nie kojarzy się z komunizmem. – Młodzi żartują, że to Wielka C – przywoływał powszechne opinie.

Andrzej Dec (KO), przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa, jest zwolennikiem uzupełnienia informacji o pomniku. Przypomniał, że w 2002 roku, za rządów prezydenta miasta Andrzeja Szlachty, obecnie posła PiS, u szczytu pomnika zawisł herb Rzeszowa. 

– Możemy pójść dalej w tym kierunku. Jak to zrobić? Niech się specjaliści tym zajmą – uważa Dec. Do radnych PiS mówił, że nikt nie kontestuje prawa, a opinię IPN. – Znany jest wasz stosunek do konstytucji, prawa. Strzelacie sobie w kolano – stwierdził szef rady. 

Szpyrka: a co z willą Kotowicza?

Dla radnych PiS sprowadzanie dyskusji o pomniku do dzieła sztuki i wartości sentymentalnej to za mało. – Młodzież musi znać historię i prawdę historyczną – mówiła Grażyna Szarama (PiS), która przyklasnęła pomysłowi postawienia memoriału. 

– Bezrefleksyjna obrona pomnika jest przejawem nieznajomości historii i ignorancji – świadomej, bądź nieświadomej – dodawał radny Mateusz Szpyrka (PiS), który pytał też, po co miasto bierze na barki kosztowne utrzymanie pomnika. 

– Pracownicy żłobków od dawna czekają na podwyżki. Co z willą Kotowicza? Miała być przejęta, wyremontowana – dociekał Szpyrka. Na swoje pytania nie dostał odpowiedzi. – Naród, który nie zna swojej historii, daleko nie zajedzie – dorzucał Grzegorz Koryl (PiS). 

Wniosek o zamknięcie dyskusji złożył Tomasz Kamiński. I obie uchwały za chwilę przeszły większością głosów radnych.

Prezydencki projekt bez dyskusji 

Uchwały prezydenckiej w ogóle nie dyskutowano, a wydaje się najistotniejsza. Przewiduje stworzenie na pomnikowej działce planu zagospodarowania przestrzennego, który zakłada, że będzie to ogólnodostępny teren z pomnikiem. To zwiąże Bernardynom ręce. 

Projekt uchwały autorstwa prezydenta Konrada Fijołka, przy sprzeciwie PiS, też przeszedł większością głosów. Ale do planu jeszcze daleka droga. Jak kilka dni temu mówili nam miejscy urzędnicy, stworzenie planu może potrwać siedem miesięcy. 

A Bernardyni swoją decyzję mają ogłosić lada dzień.  

(ram)

[email protected]

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *