We wtorek w Markowej na Podkarpaciu odbył się pogrzeb Weroniki Bar. Kobieta, w której domu w trakcie niemieckiej okupacji ukrywano przed śmiercią trzyosobową żydowską rodzinę, zmarła w wieku 97 lat.
Weronika Bar wraz ze swoją rodziną, bohaterskimi czynami zapisała się złotymi głoskami w tragicznej historii II wojny światowej. W domu mieszkanki Markowej ukrywała się przed rękami hitlerowców trzyosobowa żydowska rodzina. O jej śmierci w wieku 97 lat poinformowało Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Rodzina Barów uratowała Żydów przed śmiercią
Czasy II wojny światowej przyniosły ogromne prześladowania Żydów, którzy tracili życie za sprawą niemieckich okupantów. W takich okolicznościach znajdowali się jednak Polacy, którzy sprzeciwiali się działaniom hitlerowców i mimo ogromnego ryzyka ratowali tych, którzy również znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
W tym gronie znalazła się Weronika Bar. Podczas niemieckiej okupacji wraz z rodzicami i rodzeństwem, ukrywała trzyosobową rodzinę żydowską: Chaima, Rozalię i ich córkę Pepkę Lorbenfeld.
Obie rodziny znały się już przed wojną, ponieważ rodzina Chaima mieszkała w sąsiedztwie kościoła parafialnego w Markowej. Lorbenfeldowie dzięki pomocnym dłoniom wyciągniętym za strony rodziny Barów, przetrwali niemiecką okupację i emigrowali do Stanów Zjednoczonych.
Trudna wojenna przeszłość
Weronika Bar przez długi czas ukrywała swoją wyjątkową historię powiązaną z rodziną Lorbenfeldów i nie chciała rozmawiać o trudnej przeszłości. Dlatego też nie zgodziła się na odznaczenie w 2010 roku Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, przyznanym wówczas przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Po ujawnieniu historii swojej rodziny z czasów II wojny światowej, prezydent Andrzej Duda w 2024 roku nadał Weronice Bar wspomniane wyżej odznaczenie. Kobieta nie doczekała jednak jego wręczenia. Zmarła 6 kwietnia w wieku 97 lat, na dziesięć dni przed swoimi 98. urodzinami. Uroczystości pogrzebowe odbyły się we wtorek (8 kwietnia) na cmentarzu parafialnym w Markowej. Przyznane odznaczenie podczas pogrzebu odebrali jej syn i córka.
O wyjątkowej postaci mieszkanki Markowej wypowiedział się wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, Mateusz Szpytma. – Bogu dziękuję, że mogłem poznać panią Weronikę – ostatnią z rodu Barów ratujących Żydów podczas niemieckiej okupacji – napisał przedstawiciel IPN w mediach społecznościowych.
Order należał się Weronice
Warto wspomnieć, że wcześniej uhonorowana państwowym odznaczeniem została jej siostra Stefania, która uważała jednak, że order należy się właśnie Weronice.
– Weronika zajmowała się czymś najtrudniejszym – m.in. codziennym usuwaniem nieczystości. Była jeszcze młoda, bardzo się bała i mocno to przeżywała. Musiała też ograniczyć swoje życie, a przecież była dorastająca panną – opowiadała przed laty historykowi, a obecnie wiceprezesowi IPN Mateuszowi Szpytmie.
Weronika Bar nie uczestniczyła też w otwarciu Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej. Dopiero po beatyfikacji Ulmów zaczęła opowiadać swoją historię.
(oprac. BL / PAP)
We wtorek w Markowej na Podkarpaciu odbył się pogrzeb Weroniki Bar. Kobieta, w której domu w trakcie niemieckiej okupacji ukrywano przed śmiercią trzyosobową żydowską rodzinę, zmarła w wieku 97 lat.
Weronika Bar wraz ze swoją rodziną, bohaterskimi czynami zapisała się złotymi głoskami w tragicznej historii II wojny światowej. W domu mieszkanki Markowej ukrywała się przed rękami hitlerowców trzyosobowa żydowska rodzina. O jej śmierci w wieku 97 lat poinformowało Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Rodzina Barów uratowała Żydów przed śmiercią
Czasy II wojny światowej przyniosły ogromne prześladowania Żydów, którzy tracili życie za sprawą niemieckich okupantów. W takich okolicznościach znajdowali się jednak Polacy, którzy sprzeciwiali się działaniom hitlerowców i mimo ogromnego ryzyka ratowali tych, którzy również znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
W tym gronie znalazła się Weronika Bar. Podczas niemieckiej okupacji wraz z rodzicami i rodzeństwem, ukrywała trzyosobową rodzinę żydowską: Chaima, Rozalię i ich córkę Pepkę Lorbenfeld.
Obie rodziny znały się już przed wojną, ponieważ rodzina Chaima mieszkała w sąsiedztwie kościoła parafialnego w Markowej. Lorbenfeldowie dzięki pomocnym dłoniom wyciągniętym za strony rodziny Barów, przetrwali niemiecką okupację i emigrowali do Stanów Zjednoczonych.
Trudna wojenna przeszłość
Weronika Bar przez długi czas ukrywała swoją wyjątkową historię powiązaną z rodziną Lorbenfeldów i nie chciała rozmawiać o trudnej przeszłości. Dlatego też nie zgodziła się na odznaczenie w 2010 roku Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, przyznanym wówczas przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Po ujawnieniu historii swojej rodziny z czasów II wojny światowej, prezydent Andrzej Duda w 2024 roku nadał Weronice Bar wspomniane wyżej odznaczenie. Kobieta nie doczekała jednak jego wręczenia. Zmarła 6 kwietnia w wieku 97 lat, na dziesięć dni przed swoimi 98. urodzinami. Uroczystości pogrzebowe odbyły się we wtorek (8 kwietnia) na cmentarzu parafialnym w Markowej. Przyznane odznaczenie podczas pogrzebu odebrali jej syn i córka.
O wyjątkowej postaci mieszkanki Markowej wypowiedział się wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, Mateusz Szpytma. – Bogu dziękuję, że mogłem poznać panią Weronikę – ostatnią z rodu Barów ratujących Żydów podczas niemieckiej okupacji – napisał przedstawiciel IPN w mediach społecznościowych.
Order należał się Weronice
Warto wspomnieć, że wcześniej uhonorowana państwowym odznaczeniem została jej siostra Stefania, która uważała jednak, że order należy się właśnie Weronice.
– Weronika zajmowała się czymś najtrudniejszym – m.in. codziennym usuwaniem nieczystości. Była jeszcze młoda, bardzo się bała i mocno to przeżywała. Musiała też ograniczyć swoje życie, a przecież była dorastająca panną – opowiadała przed laty historykowi, a obecnie wiceprezesowi IPN Mateuszowi Szpytmie.
Weronika Bar nie uczestniczyła też w otwarciu Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej. Dopiero po beatyfikacji Ulmów zaczęła opowiadać swoją historię.
(oprac. BL / PAP)