O boksie, powołaniu do reprezentacji narodowej, planach na najbliższą przyszłość i nie tylko. Rozmowa z Michałem Akoto-Ampawem, zawodnikiem z Rzeszowa, który został powołany do kadry narodowej.
Michał Akoto-Ampaw – zawodnik boksu olimpijskiego, reprezentant Polski. Na co dzień trenuje w klubie „Wisłok” Rzeszów. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski. W 2024 r. uzyskał tytuł Magistra Nauk o Kulturze Fizycznej. Miłośnik gier komputerowych fan gal UFC. Zawodnik został niedawno ogłoszony jednym z 20 reprezentantów naszego kraju w kat. senior.
Rzeszów News: Jesteś już po zgrupowaniu polskiej kadry w Zakopanem.
Michał Akoto-Ampaw: To było moje pierwsze pełne, oficjalne zgrupowanie, w którym wziąłem udział. Było rewelacyjnie. Choć naprawdę niesamowicie ciężko. Trudny obóz. Taki, który jak to trener mówił: „miał nam naładować baterie”, bo dużo było biegania po górach czy treningów siłowych, wytrzymałościowych. Także nie było tak stricte nastawienia na boks, chociaż ćwiczyliśmy też wiele różnych elementów technicznych, ale raczej na ciężką, fizyczną pracę. Podsumowując: były zarówno kryzysy, jak i świetne dni. Ogólnie jednak cały obóz uważam za wspaniałe doświadczenie.
Głównie bieganie po górach. Ja za bardzo gór – że tak powiem – nie uwielbiam. Może tak to nazwijmy po prostu. Bardziej morze, plaża. W góry wycieczek nigdy nie lubiłem. A tutaj pierwszy raz byłem w górach i od razu trzeba było po nich biegać. Musiałem na początku troszkę zrozumieć na czym to polega, ale już każde kolejne wyjście było coraz lepsze.
Chciałem też dopytać o Łukasza Różańskiego, byłego już mistrza świata w kategorii bridger. On również jest rzeszowianinem, nasuwa się pytanie: czy miałeś z nim styczność?
Tak, spotykaliśmy się razem na sali treningowej, ponieważ jakiś czas temu występowałem w barwach Stali Rzeszów, którą on reprezentuje do tej pory. Wiadomo, Łukasz miał troszkę inne treningi, bo już nie był wtedy w boksie olimpijskim, tylko zawodowym. Ale mijaliśmy się. Może ta styczność nie była jakaś bardzo duża, ale znaliśmy się.
A dlaczego boks? Czemu właśnie na tę dyscyplinę sportu się zdecydowałeś?
Przypadkowo (śmiech). Mój bardzo dobry przyjaciel w czasach technikum zaczął nagle chodzić na treningi i kiedyś po prostu spotkaliśmy się razem ze znajomymi, a on przyniósł rękawice. To było bardzo nieodpowiedzialne! Dał nam, żebyśmy się po prostu popróbowali. Bez szczęki, bez niczego, ale założyliśmy je i w parach trochę powalczyliśmy. Od razu mi się to spodobało!
Dobrze trafiałem, za to ja niemal w ogóle nie dostawałem. Więc mówię: „Michał – bo to był mój imiennik – zapisz mnie na trening, to jest coś świetnego!” Na początku oczywiście bez większych ambicji, tylko tak po prostu. Dla fajnej zabawy. Aż to się przerodziło do tego miejsca.
Rozumiem. A kto był/jest Twoją inspiracją?
Pamiętam, że jak zaczynałem, to dużo oglądałem Floyda Mayweathera Jr. Strasznie mi się podobał jego styl, mimo że trochę odbiega od mojego. Oczywiście to nie tak, że był moją inspiracją i boksuję tak jak on. To przecież był niesamowity pięściarz, a ja po prostu mam trochę inne predyspozycje niż on.
No to jak już przy predyspozycjach jesteśmy, to może zdradź: co w Twojej opinii masz najlepszego w swoim bokserskim asortymencie?
Myślę, że szybkość uderzeń, bo często słyszę, że moje ciosy są szybkie. Ale też zwinność, przez co nie jest łatwo mnie trafić. Niewygodnie się ze mną walczy. Także charakter, zacięcie do tego boksu, bo jednak troszkę późno zacząłem, ale przez determinację udało mi się dogonić tę stawkę, wyłapywać medale w Polsce, a teraz znaleźć się w tej kadrze.
To teraz w drugą stronę. Co najsłabsze? Nad czym powinieneś popracować?
To akurat doskonale wiem. Nad pracą nóg. Trener kadry bardzo na to naciska. Wiele mi dają treningi techniczne, ponieważ te nogi rzeczywiście „kulały” troszkę. Wydawałoby się, że nogi nie mogą być aż tak ważne. Przecież to ręce biją. Jednak to od nóg wszystko idzie. Odpowiednia pozycja, postawa, prędkość, lekkość na nich. To jest kluczowe w boksie.
A co uważasz za swój największy sukces?
Aktualnie oczywiście to, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach, czyli powołanie do kadry narodowej. Nareszcie miałem możliwość dołączenia do najlepszych w kraju. To naprawdę duże osiągnięcie. Bardzo cieszy mnie również zdobycie wicemistrzostwa Polski w 2022 r. Wtedy udało mi się pierwszy raz dostać do finału. Niestety go przegrałem, ale to srebro także dużo dla mnie znaczy.
Dobrze, powiedz teraz o swoich planach na najbliższą przyszłość.
Już od tej niedzieli, 16 lutego, mamy kolejne zgrupowanie kadry w Wałczu. A co będzie dalej? Ja jestem gotowy na wszystko. Kolejne zgrupowania, wyjazdy na turnieje międzynarodowe, itd. Cały czas w formie, cały czas w gazie. Ja tylko czekam na kolejne wieści.
Jest ktoś, z kim chciałbyś zawalczyć w zawodowym boksie?
Do zawodowstwa jeszcze trochę. Na razie skupiam się na boksie olimpijskim. Ale jest masa takich nazwisk. I to są osoby, z którymi już walczyłem. Na przykład Paweł Brach, Łukasz Dudziński czy Jakub Krzpiet. Taką mamy rywalizację w kategorii do 60 kg, w której ja walczę. Bardzo porządni zawodnicy, niezwykle mocni. Ale wiadomo, mam ambicję, by zaprezentować się jak najlepiej i wygrywać pojedynki z nimi, żeby móc zostać „rankingową jedynką”.
Pomówmy o rasizmie w sporcie. Czy dotknął Cię jakoś bezpośrednio ten problem? Miałeś jakieś utrudnienia z tym związane?
Cóż. Jest obecny, jak wszędzie. Ale powiem szczerze, że ja nie będę tutaj dobrym przykładem. Nigdy nie wyczułem, żeby w jakiś sposób kolor skóry utrudniał mi coś w boksie. Może nawet w drugą stronę: chyba byłem trochę bardziej rozpoznawalny. Przecież nie ma w Polsce za dużo czarnoskórych zawodników. A jeśli chodzi o styczność z rasizmem, to raczej mnie omijał.
Nie jestem w stanie teraz skojarzyć jakichś przykładów, że coś mi się wydarzyło kiedyś. Jakieś wyzwisko, obelga czy cokolwiek takiego. Jeżeli się zdarzyły, to może były jakieś totalnie nieistotne. Może to po prostu przez moją otwartość? Albo miałem takie szczęście? Nie wiem. Nigdy nie zaznałem czegoś poważnego.
Dlaczego Twoim zdaniem polski boks tak podupadł na popularności?
Może nie tyle zawodowy, co olimpijski. Jakiś czas temu zaczęło brakować systemu dużej reklamy, jakiegoś nagłośnienia, jeśli chodzi o turnieje, mistrzostwa czy tego typu większe imprezy. Wiadomo, że bez reklamy może być trudno cokolwiek wypromować. Ale teraz to wszystko wraca moim zdaniem. To za sprawą gal Suzuki Boxing Night, które teraz odbywają się coraz częściej. To świetna promocja boksu. Miałem przyjemność wystartować na tamtejszych galach i to jest naprawdę poważna organizacja. Światła, kamery, muzyka, otoczka, ważenie. Transmisja telewizyjna również pomaga. Jest reklama, widać to coraz częściej.
Jednak sądzę, że pięściarstwu może przeszkadzać też rozwój MMA. To dyscyplina, która w sumie jest jeszcze „świeża”, w porównaniu do innych, wieloletnich sportów. Jednak bardzo sprawnie się rozwija i przyciąga mnóstwo ludzi. Po prostu obecnie istnieje wiele ścieżek do uprawiania sportów walki. Kiedyś boks był jedyny.
W dodatku sami bokserzy także przechodzą do MMA, np. Artur Szpilka jakiś czas temu, a w ostatni piątek KSW ogłosiło podpisanie kontraktu z Laurą Grzyb.
Tak, widziałem tę informację. Cóż, mogę tylko życzyć jej powodzenia. Każdy ma jakąś drogę. Moja to na razie tylko pięści. Bez nóg, bez kopania (śmiech).
A czy lubisz oglądać filmy bokserskie lub czytasz tego typu książki? Jeśli tak, to jakie mity, które się z nich wywodzą, mógłbyś obalić jako profesjonalny pięściarz?
Hmm, trudne pytanie. Zdarzyło mi się czytać dwie książki w tej tematyce. Pierwsza z nich to biografia Mike’a Tysona (Moja prawda – przyp. red.), a druga opowiadała o losach Floyda Mayweathera Jr (Najdroższe pięści świata – przyp. red.), ale niestety już za dobrze ich nie pamiętam. Czytałem je kilka lat temu. Jeśli zaś chodzi o filmy, to widziałem dwie części Creeda, te nowe, ale klasyków, jak Rocky, niestety nie oglądałem. Znam jedynie kilka urywków, zarys fabuły, ale nie śledziłem za bardzo filmów bokserskich.
Na Netflixie jest jeszcze Bokser.
Właśnie, przepraszam. Jeszcze Bokser. Zapomniałem o tym filmie. Natomiast nie mogę sobie przypomnieć jakichkolwiek mitów. W sumie trudno mi to będzie porównać, bo jednak czas akcji tej produkcji to w dużej mierze lata komunizmu, a więc była to zupełnie inna rzeczywistość niż obecnie. Nie wydaje mi się, żebym mógł obalić jakieś mity, przynajmniej nie przypominam sobie. Nawet byłem dosyć zadowolony z poziomu tego boksu, jak na ekranizację.
A interesujesz się też innymi sportami? Lokalnie lub światowo?
Ostatnio troszkę mniej. Przerzuciłem się bardziej na boks i rozwój mojej kariery. Ale UFC lubię obejrzeć. Kiedyś praktycznie każdą większą galę oglądałem razem z przyjacielem. Teraz nieco mniej, jednak gdzieś tam czasem się zdarzy.
Piłka nożna, siatkówka, ale to bardzo, bardzo rzadko. Musi być okazja po prostu. Ale nie przeszkadza mi. Lubię ogólnie oglądać sport. Tylko nie tak, że poświęcam temu całkowicie swój czas, bo widzę, że gra ta drużyna bądź ten zawodnik z tym walczy czy się ścigają. Ja tylko tak przy okazji lubię po prostu zerknąć.
Jakie jest twoje sportowe marzenie? Co najbardziej chciałbyć osiągnąć?
Sportowe marzenie może być tylko jedno. Najwyższe, jakie jest, czyli Olimpiada! Potem może z czasem przejście na boks zawodowy, i jakiś pas mistrzowski na biodra. Wiadomo, to są ambitne cele. Wychodzę jednak z założenia, że trzeba mierzyć najwyżej jak się da, a gdzie się dojdzie, to już zależy od nas i odrobiny szczęścia.
Tego wszystkiego Ci życzymy! Zrealizuj wszelkie swoje cele! Powodzenia w całej karierze! Dziękujemy bardzo za rozmowę!
Dzięki wielkie również!
Rozmawiał Robert Bieda
O boksie, powołaniu do reprezentacji narodowej, planach na najbliższą przyszłość i nie tylko. Rozmowa z Michałem Akoto-Ampawem, zawodnikiem z Rzeszowa, który został powołany do kadry narodowej.
Michał Akoto-Ampaw – zawodnik boksu olimpijskiego, reprezentant Polski. Na co dzień trenuje w klubie „Wisłok” Rzeszów. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski. W 2024 r. uzyskał tytuł Magistra Nauk o Kulturze Fizycznej. Miłośnik gier komputerowych fan gal UFC. Zawodnik został niedawno ogłoszony jednym z 20 reprezentantów naszego kraju w kat. senior.
Rzeszów News: Jesteś już po zgrupowaniu polskiej kadry w Zakopanem.
Michał Akoto-Ampaw: To było moje pierwsze pełne, oficjalne zgrupowanie, w którym wziąłem udział. Było rewelacyjnie. Choć naprawdę niesamowicie ciężko. Trudny obóz. Taki, który jak to trener mówił: „miał nam naładować baterie”, bo dużo było biegania po górach czy treningów siłowych, wytrzymałościowych. Także nie było tak stricte nastawienia na boks, chociaż ćwiczyliśmy też wiele różnych elementów technicznych, ale raczej na ciężką, fizyczną pracę. Podsumowując: były zarówno kryzysy, jak i świetne dni. Ogólnie jednak cały obóz uważam za wspaniałe doświadczenie.
Głównie bieganie po górach. Ja za bardzo gór – że tak powiem – nie uwielbiam. Może tak to nazwijmy po prostu. Bardziej morze, plaża. W góry wycieczek nigdy nie lubiłem. A tutaj pierwszy raz byłem w górach i od razu trzeba było po nich biegać. Musiałem na początku troszkę zrozumieć na czym to polega, ale już każde kolejne wyjście było coraz lepsze.
Chciałem też dopytać o Łukasza Różańskiego, byłego już mistrza świata w kategorii bridger. On również jest rzeszowianinem, nasuwa się pytanie: czy miałeś z nim styczność?
Tak, spotykaliśmy się razem na sali treningowej, ponieważ jakiś czas temu występowałem w barwach Stali Rzeszów, którą on reprezentuje do tej pory. Wiadomo, Łukasz miał troszkę inne treningi, bo już nie był wtedy w boksie olimpijskim, tylko zawodowym. Ale mijaliśmy się. Może ta styczność nie była jakaś bardzo duża, ale znaliśmy się.
A dlaczego boks? Czemu właśnie na tę dyscyplinę sportu się zdecydowałeś?
Przypadkowo (śmiech). Mój bardzo dobry przyjaciel w czasach technikum zaczął nagle chodzić na treningi i kiedyś po prostu spotkaliśmy się razem ze znajomymi, a on przyniósł rękawice. To było bardzo nieodpowiedzialne! Dał nam, żebyśmy się po prostu popróbowali. Bez szczęki, bez niczego, ale założyliśmy je i w parach trochę powalczyliśmy. Od razu mi się to spodobało!
Dobrze trafiałem, za to ja niemal w ogóle nie dostawałem. Więc mówię: „Michał – bo to był mój imiennik – zapisz mnie na trening, to jest coś świetnego!” Na początku oczywiście bez większych ambicji, tylko tak po prostu. Dla fajnej zabawy. Aż to się przerodziło do tego miejsca.
Rozumiem. A kto był/jest Twoją inspiracją?
Pamiętam, że jak zaczynałem, to dużo oglądałem Floyda Mayweathera Jr. Strasznie mi się podobał jego styl, mimo że trochę odbiega od mojego. Oczywiście to nie tak, że był moją inspiracją i boksuję tak jak on. To przecież był niesamowity pięściarz, a ja po prostu mam trochę inne predyspozycje niż on.
No to jak już przy predyspozycjach jesteśmy, to może zdradź: co w Twojej opinii masz najlepszego w swoim bokserskim asortymencie?
Myślę, że szybkość uderzeń, bo często słyszę, że moje ciosy są szybkie. Ale też zwinność, przez co nie jest łatwo mnie trafić. Niewygodnie się ze mną walczy. Także charakter, zacięcie do tego boksu, bo jednak troszkę późno zacząłem, ale przez determinację udało mi się dogonić tę stawkę, wyłapywać medale w Polsce, a teraz znaleźć się w tej kadrze.
To teraz w drugą stronę. Co najsłabsze? Nad czym powinieneś popracować?
To akurat doskonale wiem. Nad pracą nóg. Trener kadry bardzo na to naciska. Wiele mi dają treningi techniczne, ponieważ te nogi rzeczywiście „kulały” troszkę. Wydawałoby się, że nogi nie mogą być aż tak ważne. Przecież to ręce biją. Jednak to od nóg wszystko idzie. Odpowiednia pozycja, postawa, prędkość, lekkość na nich. To jest kluczowe w boksie.
A co uważasz za swój największy sukces?
Aktualnie oczywiście to, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach, czyli powołanie do kadry narodowej. Nareszcie miałem możliwość dołączenia do najlepszych w kraju. To naprawdę duże osiągnięcie. Bardzo cieszy mnie również zdobycie wicemistrzostwa Polski w 2022 r. Wtedy udało mi się pierwszy raz dostać do finału. Niestety go przegrałem, ale to srebro także dużo dla mnie znaczy.
Dobrze, powiedz teraz o swoich planach na najbliższą przyszłość.
Już od tej niedzieli, 16 lutego, mamy kolejne zgrupowanie kadry w Wałczu. A co będzie dalej? Ja jestem gotowy na wszystko. Kolejne zgrupowania, wyjazdy na turnieje międzynarodowe, itd. Cały czas w formie, cały czas w gazie. Ja tylko czekam na kolejne wieści.
Jest ktoś, z kim chciałbyś zawalczyć w zawodowym boksie?
Do zawodowstwa jeszcze trochę. Na razie skupiam się na boksie olimpijskim. Ale jest masa takich nazwisk. I to są osoby, z którymi już walczyłem. Na przykład Paweł Brach, Łukasz Dudziński czy Jakub Krzpiet. Taką mamy rywalizację w kategorii do 60 kg, w której ja walczę. Bardzo porządni zawodnicy, niezwykle mocni. Ale wiadomo, mam ambicję, by zaprezentować się jak najlepiej i wygrywać pojedynki z nimi, żeby móc zostać „rankingową jedynką”.
Pomówmy o rasizmie w sporcie. Czy dotknął Cię jakoś bezpośrednio ten problem? Miałeś jakieś utrudnienia z tym związane?
Cóż. Jest obecny, jak wszędzie. Ale powiem szczerze, że ja nie będę tutaj dobrym przykładem. Nigdy nie wyczułem, żeby w jakiś sposób kolor skóry utrudniał mi coś w boksie. Może nawet w drugą stronę: chyba byłem trochę bardziej rozpoznawalny. Przecież nie ma w Polsce za dużo czarnoskórych zawodników. A jeśli chodzi o styczność z rasizmem, to raczej mnie omijał.
Nie jestem w stanie teraz skojarzyć jakichś przykładów, że coś mi się wydarzyło kiedyś. Jakieś wyzwisko, obelga czy cokolwiek takiego. Jeżeli się zdarzyły, to może były jakieś totalnie nieistotne. Może to po prostu przez moją otwartość? Albo miałem takie szczęście? Nie wiem. Nigdy nie zaznałem czegoś poważnego.
Dlaczego Twoim zdaniem polski boks tak podupadł na popularności?
Może nie tyle zawodowy, co olimpijski. Jakiś czas temu zaczęło brakować systemu dużej reklamy, jakiegoś nagłośnienia, jeśli chodzi o turnieje, mistrzostwa czy tego typu większe imprezy. Wiadomo, że bez reklamy może być trudno cokolwiek wypromować. Ale teraz to wszystko wraca moim zdaniem. To za sprawą gal Suzuki Boxing Night, które teraz odbywają się coraz częściej. To świetna promocja boksu. Miałem przyjemność wystartować na tamtejszych galach i to jest naprawdę poważna organizacja. Światła, kamery, muzyka, otoczka, ważenie. Transmisja telewizyjna również pomaga. Jest reklama, widać to coraz częściej.
Jednak sądzę, że pięściarstwu może przeszkadzać też rozwój MMA. To dyscyplina, która w sumie jest jeszcze „świeża”, w porównaniu do innych, wieloletnich sportów. Jednak bardzo sprawnie się rozwija i przyciąga mnóstwo ludzi. Po prostu obecnie istnieje wiele ścieżek do uprawiania sportów walki. Kiedyś boks był jedyny.
W dodatku sami bokserzy także przechodzą do MMA, np. Artur Szpilka jakiś czas temu, a w ostatni piątek KSW ogłosiło podpisanie kontraktu z Laurą Grzyb.
Tak, widziałem tę informację. Cóż, mogę tylko życzyć jej powodzenia. Każdy ma jakąś drogę. Moja to na razie tylko pięści. Bez nóg, bez kopania (śmiech).
A czy lubisz oglądać filmy bokserskie lub czytasz tego typu książki? Jeśli tak, to jakie mity, które się z nich wywodzą, mógłbyś obalić jako profesjonalny pięściarz?
Hmm, trudne pytanie. Zdarzyło mi się czytać dwie książki w tej tematyce. Pierwsza z nich to biografia Mike’a Tysona (Moja prawda – przyp. red.), a druga opowiadała o losach Floyda Mayweathera Jr (Najdroższe pięści świata – przyp. red.), ale niestety już za dobrze ich nie pamiętam. Czytałem je kilka lat temu. Jeśli zaś chodzi o filmy, to widziałem dwie części Creeda, te nowe, ale klasyków, jak Rocky, niestety nie oglądałem. Znam jedynie kilka urywków, zarys fabuły, ale nie śledziłem za bardzo filmów bokserskich.
Na Netflixie jest jeszcze Bokser.
Właśnie, przepraszam. Jeszcze Bokser. Zapomniałem o tym filmie. Natomiast nie mogę sobie przypomnieć jakichkolwiek mitów. W sumie trudno mi to będzie porównać, bo jednak czas akcji tej produkcji to w dużej mierze lata komunizmu, a więc była to zupełnie inna rzeczywistość niż obecnie. Nie wydaje mi się, żebym mógł obalić jakieś mity, przynajmniej nie przypominam sobie. Nawet byłem dosyć zadowolony z poziomu tego boksu, jak na ekranizację.
A interesujesz się też innymi sportami? Lokalnie lub światowo?
Ostatnio troszkę mniej. Przerzuciłem się bardziej na boks i rozwój mojej kariery. Ale UFC lubię obejrzeć. Kiedyś praktycznie każdą większą galę oglądałem razem z przyjacielem. Teraz nieco mniej, jednak gdzieś tam czasem się zdarzy.
Piłka nożna, siatkówka, ale to bardzo, bardzo rzadko. Musi być okazja po prostu. Ale nie przeszkadza mi. Lubię ogólnie oglądać sport. Tylko nie tak, że poświęcam temu całkowicie swój czas, bo widzę, że gra ta drużyna bądź ten zawodnik z tym walczy czy się ścigają. Ja tylko tak przy okazji lubię po prostu zerknąć.
Jakie jest twoje sportowe marzenie? Co najbardziej chciałbyć osiągnąć?
Sportowe marzenie może być tylko jedno. Najwyższe, jakie jest, czyli Olimpiada! Potem może z czasem przejście na boks zawodowy, i jakiś pas mistrzowski na biodra. Wiadomo, to są ambitne cele. Wychodzę jednak z założenia, że trzeba mierzyć najwyżej jak się da, a gdzie się dojdzie, to już zależy od nas i odrobiny szczęścia.
Tego wszystkiego Ci życzymy! Zrealizuj wszelkie swoje cele! Powodzenia w całej karierze! Dziękujemy bardzo za rozmowę!
Dzięki wielkie również!
Rozmawiał Robert Bieda