Od ponad dwóch tygodni bliscy Witolda Gilarskiego żyją w niepewności i strachu. Doktor Gilarski, lekarz z Jarosławia, zaginął 1 marca podczas zawodów paralotniowych w Santafe de Antioquia w Kolumbii.
Zaginiony wykonał ostatni kontakt telefoniczny krótko po wylądowaniu w trudnym terenie. Przekazał wtedy przyjacielowi, że jest cały i zdrowy, ale zasięg szybko się urwał. Mimo intensywnych poszukiwań prowadzonych przez kolumbijskie wojsko, do tej pory nie udało się odnaleźć polskiego lekarza. Teraz, gdy państwowe środki się kończą, rodzina rozpaczliwie walczy o zebranie funduszy na kontynuowanie akcji.
Walka z czasem i funduszami
Sytuacja robi się coraz trudniejsza. Córka zaginionego, Aleksandra, założyła zbiórkę pieniędzy, ponieważ budżet na państwowe poszukiwania kończy się. Jeśli nie pojawią się dodatkowe fundusze, akcja zostanie przerwana już dzisiaj.
– Zbiórka to nasza jedyna nadzieja na dalsze poszukiwania. Potrzebne są drony, wynajęcie helikoptera oraz grupy zawodowców. Koszty przyjazdu wyspecjalizowanych ratowników z Polski to szacunkowo 50 tys. zł – pisze Aleksandra Gilarska.
Co się wydarzyło?
Witold Gilarski, doświadczony paralotniarz, wykonał bezpieczne lądowanie, jednak w trudno dostępnym terenie. Zdołał tylko raz skontaktować się telefonicznie z przyjacielem. Przekazał mu wtedy, że nie jest ranny i próbuje zejść w dół zbocza, kierując się wzdłuż strumienia. Niestety, połączenie przerwało się, a paralotniarz nie zdążył wysłać swojej lokalizacji.
Od momentu zaginięcia trwają intensywne poszukiwania z udziałem kolumbijskiego wojska. Mimo zakrojonych na szeroką skalę działań, do tej pory nie natrafiono na żaden ślad zaginionego Polaka.
Nadzieja nie gaśnie
Rodzina i przyjaciele nie tracą nadziei na odnalezienie doktora Gilarskiego. Opisują go jako osobę inteligentną i wysportowaną, która posiada umiejętności potrzebne do przetrwania w trudnych warunkach. Jako członek koła łowieckiego dobrze orientuje się w terenie, potrafi określać kierunki za pomocą słońca i gwiazd.
Niepokój budzi fakt, że zaginiony ma problemy z poruszaniem się z powodu przebytych złamań nóg, co może utrudniać mu powrót do cywilizacji o własnych siłach.
Sam ratował innych
Warto podkreślić, że doktor Gilarski sam brał udział w akcjach poszukiwawczych osób zaginionych, wykorzystując swoje umiejętności paralotniowe. Teraz jego bliscy wierzą, że dobro, które czynił, do niego wróci.
Rodzina apeluje o wsparcie finansowe, które umożliwi kontynuowanie poszukiwań z użyciem dronów, helikopterów i specjalistycznego sprzętu oraz pomoże w sprowadzeniu ratowników z Polski.
Każdy, kto chce wesprzeć akcję poszukiwawczą, może dołączyć do zbiórki organizowanej przez rodzinę zaginionego lekarza. LINK do zbiórki.
[embedded content]
(red.)
Od ponad dwóch tygodni bliscy Witolda Gilarskiego żyją w niepewności i strachu. Doktor Gilarski, lekarz z Jarosławia, zaginął 1 marca podczas zawodów paralotniowych w Santafe de Antioquia w Kolumbii.
Zaginiony wykonał ostatni kontakt telefoniczny krótko po wylądowaniu w trudnym terenie. Przekazał wtedy przyjacielowi, że jest cały i zdrowy, ale zasięg szybko się urwał. Mimo intensywnych poszukiwań prowadzonych przez kolumbijskie wojsko, do tej pory nie udało się odnaleźć polskiego lekarza. Teraz, gdy państwowe środki się kończą, rodzina rozpaczliwie walczy o zebranie funduszy na kontynuowanie akcji.
Walka z czasem i funduszami
Sytuacja robi się coraz trudniejsza. Córka zaginionego, Aleksandra, założyła zbiórkę pieniędzy, ponieważ budżet na państwowe poszukiwania kończy się. Jeśli nie pojawią się dodatkowe fundusze, akcja zostanie przerwana już dzisiaj.
– Zbiórka to nasza jedyna nadzieja na dalsze poszukiwania. Potrzebne są drony, wynajęcie helikoptera oraz grupy zawodowców. Koszty przyjazdu wyspecjalizowanych ratowników z Polski to szacunkowo 50 tys. zł – pisze Aleksandra Gilarska.
Co się wydarzyło?
Witold Gilarski, doświadczony paralotniarz, wykonał bezpieczne lądowanie, jednak w trudno dostępnym terenie. Zdołał tylko raz skontaktować się telefonicznie z przyjacielem. Przekazał mu wtedy, że nie jest ranny i próbuje zejść w dół zbocza, kierując się wzdłuż strumienia. Niestety, połączenie przerwało się, a paralotniarz nie zdążył wysłać swojej lokalizacji.
Od momentu zaginięcia trwają intensywne poszukiwania z udziałem kolumbijskiego wojska. Mimo zakrojonych na szeroką skalę działań, do tej pory nie natrafiono na żaden ślad zaginionego Polaka.
Nadzieja nie gaśnie
Rodzina i przyjaciele nie tracą nadziei na odnalezienie doktora Gilarskiego. Opisują go jako osobę inteligentną i wysportowaną, która posiada umiejętności potrzebne do przetrwania w trudnych warunkach. Jako członek koła łowieckiego dobrze orientuje się w terenie, potrafi określać kierunki za pomocą słońca i gwiazd.
Niepokój budzi fakt, że zaginiony ma problemy z poruszaniem się z powodu przebytych złamań nóg, co może utrudniać mu powrót do cywilizacji o własnych siłach.
Sam ratował innych
Warto podkreślić, że doktor Gilarski sam brał udział w akcjach poszukiwawczych osób zaginionych, wykorzystując swoje umiejętności paralotniowe. Teraz jego bliscy wierzą, że dobro, które czynił, do niego wróci.
Rodzina apeluje o wsparcie finansowe, które umożliwi kontynuowanie poszukiwań z użyciem dronów, helikopterów i specjalistycznego sprzętu oraz pomoże w sprowadzeniu ratowników z Polski.
Każdy, kto chce wesprzeć akcję poszukiwawczą, może dołączyć do zbiórki organizowanej przez rodzinę zaginionego lekarza. LINK do zbiórki.
(red.)