February 22, 2025
Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Ludzie w Ukrainie są potwornie zmęczeni tą wojną – mówi Igor Horków przewodniczący przemyskiego Związku Ukraińców w Polsce (ZUwP). – Mają jej dosyć. Społeczeństwo jest bardzo mocno straumatyzowane, a jednocześnie dalej ma silną wolę walki i oporu, ma bardzo duże nadzieje na sprawiedliwy pokój.

Byli gotowi w dniu wybuchu wojny

Wspominając luty 2022 r. Horków przyznał, że był przygotowany na ten moment. Już w połowie lutego w ZUwP postanowiono, że w przypadku wybuchu konfliktu przemyski Dom Ukraiński będzie punktem, gdzie uchodźcy znajdą pomoc.

– Rano, w dniu wybuchu wojny, już do godziny 8 mieliśmy rozstawione łóżka polowe. Byliśmy przygotowani na przyjęcie pierwszych osób, które uciekały przed wojną – powiedział.

Horków podkreślił, że w pierwszych dniach konfliktu najpilniejszą potrzebą była informacja w języku ukraińskim.

– Chodziło o wyjaśnienie ludziom, w jakiej sytuacji się znajdują, na co mogą tutaj liczyć, na jakie wsparcie. Dlatego, że część ludzi przyjeżdżała tutaj do znajomych, do rodziny, albo była już w Polsce i wiedziała jak się tutaj poruszać. Ale część przyjeżdżała bez żadnego planu, więc te osoby staraliśmy się otoczyć jak największą opieką – wspominał.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Wolontariusze-tłumacze mieli tylko 100 sekund

W momencie szczytowym, kiedy do Przemyśla przyjeżdżało codziennie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wolontariusze-tłumacze mieli ok. 100 sekund na wsparcie uchodźców w podjęciu decyzji czy jadą dalej czy chcą zostać na miejscu.

– Potem ten okres się już wydłużył do około 4-5 minut, ale w pierwszym okresie najważniejsza była informacja i możliwość przynajmniej krótkiego wypoczynku – zaznaczył Horków.

W rozmowie podkreśla, że w pierwszych tygodniach wojny pomoc uchodźcom byłaby niemożliwa, gdyby nie zaangażowanie wolontariuszy, którzy przyjechali do Przemyśla z całej Polski, a także samych przemyślan.

Na początku pomoc opierała się na ruchu oddolnym 

– Ten zryw solidarnościowy uratował sytuację. W dużej mierze pomoc opierała się w pierwszych tygodniach i miesiącach na zaangażowaniu oddolnym. Na tym, że ludzie na chwilę odstawili swoje bieżące obowiązki i postanowili się zaangażować. Bez tego mielibyśmy katastrofę humanitarną – stwierdził.

Horków przyznał, że na początku tak ogromna mobilizacja powodowała dużo chaosu, bo „wszyscy chcieli robić wszystko”.

– Jednak udało się wspólnymi siłami nad tym zapanować. To była praca nie do przecenienia – dodał.

Zdjęcie: Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie

Ludzie wrócili na Ukrainę, i znowu wracają do Polski

Pytany jak pomoc udzielana przez przemyski oddział ZUwP wygląda obecnie, Horków podkreślił, że teraz do Polski, do Przemyśla wciąż przyjeżdżają ludzie w poszukiwaniu schronienia czy bezpiecznego życia.

– Oczywiście nie ma ich tylu, ilu na początku. Teraz coraz częściej docierają ludzie z regionów, które wcześniej nie były ostrzeliwane, a od jakiegoś czasu są. Mamy bardzo dużo powrotów, czyli ludzi, którzy na przykład po ofensywie charkowskiej i chersońskiej, powróciły w okolice Charkowa i Chersonia, a po 1,5 roku wracają znowu do Polski, ponieważ życie jest tam bardzo trudne do zniesienia – powiedział.

Zmienił się również rodzaj pomocy, jaka jest udzielana. Związek prowadzi m.in. dwa hostele, gdzie przebywać przez kilka miesięcy mogą całe rodziny, do czasu aż „staną na nogi”. Związek pomaga im m.in. w znalezieniu pracy w naszym kraju, czy załatwieniu różnych formalności.

– Wspieramy ludzi w zasadzie we wszystkim, co można sobie wyobrazić. Czasem się zdarza, że kobiety z Ukrainy, które są w ciąży, jadą do szpitala rodzić i proszą nasz zespół, żeby ktoś pojechał i asystował przy porodzie. Zdarzają się takie sytuacje, jak towarzyszenie (podczas wizyty) u lekarza, w urzędach, czy u prawnika – wymienił Horków.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Udzielili informacji ok. 1 mln osób

Podał, że od czasu rozpoczęcia wojny wolontariusze i pracownicy przemyskiego oddziału ZUwP udzielili tylko informacji ok. 1 mln osób.

– Natomiast osoby, które dostały więcej niż informacje i powiedzmy przekąskę i herbatę, to jest ponad 230 tysięcy rodzin, które przybyły do nas z różnymi potrzebami. To były osoby, które przebywały u nas dzień, dwa, trzy, czasem trzy miesiące – dodał.

Horków przyznał, że przez ostatnie trzy lata związek otrzymał dużo pomocy od organizacji pozarządowych i rządów z całego świata. Dzięki tym pieniądzom udało się m.in. zorganizować hostel dla rodzin z Ukrainy. W tym przypadku pomógł rząd Japonii.

Organizacja dzięki tej pomocy zrealizowała wiele projektów m.in. rezydencji artystycznej. W jego ramach do Przemyśla na kilka tygodni przyjechali artyści z ukraińskich miejscowości przyfrontowych. W Polsce mogli odpocząć i tworzyć, bo, jak zaznaczył Horków, Rosji w tej wojnie chodzi również o unicestwienie ukraińskiej kultury.

Pomoc jest nadal potrzebna

– Te osoby, które teraz do nas przybywają są w o wiele gorszym stanie psychicznym i materialnym niż ci z początku wojny. Wymagają o wiele większego zaopiekowania, dlatego teraz najbardziej potrzebujemy środków na wsparcie psychologiczne, ale już takie długofalowe, a nie tylko doraźne – powiedział.

Pytany o relacje między Polakami a Ukraińcami z perspektywy trzech ostatnich lat, Horków powiedział, że pokazują one, że jeśli koncentrujemy się na teraźniejszości i wspólnym myśleniu o przyszłości, to tworzymy wspaniałe rzeczy.

– Historia będzie z nami zawsze. Zależy, co my będziemy z nią robić. Czy będziemy na nowo rozdrapywać rany, które są, i należy mieć zrozumienie dla tych ran. Trzeba mieć też zrozumienie, że druga strona może mieć mniejszą gotowość do przepracowywania tych ran. Ważne jest, żeby tematy historyczne nie przysłoniły nam teraźniejszości i przyszłości, bo ona albo będzie wspólna, polska i ukraińska, albo nie będzie jej w ogóle, czyli będzie rosyjska – zaznaczył.

Uciekający przed wojną są potwornie zmęczeni

Horków podkreślił, że osoby, które teraz przyjeżdżają do Polski, uciekając przed wojną, są potwornie zmęczone.

– Mają jej dosyć, zmęczone są dzieci. Społeczeństwo jest bardzo mocno straumatyzowane, a jednocześnie dalej ma silną wolę walki i oporu, ma bardzo duże nadzieje na sprawiedliwy pokój – powiedział.

Zaznaczył, że ludzie w Ukrainie wiedzą, że w związku ze zmianami geopolitycznymi kraj czekają „jakieś zmiany”.

– Z jednej strony jest nadzieja, że wsparcie będzie kontynuowane, ale też jest oczekiwanie, że uda się tę wojnę zakończyć jak najwcześniej. Jest duże zmęczenie i nadzieja na sprawiedliwy pokój – podsumował Igor Horków, przewodniczący przemyskiego ZUwP. (PAP)

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Ludzie w Ukrainie są potwornie zmęczeni tą wojną – mówi Igor Horków przewodniczący przemyskiego Związku Ukraińców w Polsce (ZUwP). – Mają jej dosyć. Społeczeństwo jest bardzo mocno straumatyzowane, a jednocześnie dalej ma silną wolę walki i oporu, ma bardzo duże nadzieje na sprawiedliwy pokój.

Byli gotowi w dniu wybuchu wojny

Wspominając luty 2022 r. Horków przyznał, że był przygotowany na ten moment. Już w połowie lutego w ZUwP postanowiono, że w przypadku wybuchu konfliktu przemyski Dom Ukraiński będzie punktem, gdzie uchodźcy znajdą pomoc.

– Rano, w dniu wybuchu wojny, już do godziny 8 mieliśmy rozstawione łóżka polowe. Byliśmy przygotowani na przyjęcie pierwszych osób, które uciekały przed wojną – powiedział.

Horków podkreślił, że w pierwszych dniach konfliktu najpilniejszą potrzebą była informacja w języku ukraińskim.

– Chodziło o wyjaśnienie ludziom, w jakiej sytuacji się znajdują, na co mogą tutaj liczyć, na jakie wsparcie. Dlatego, że część ludzi przyjeżdżała tutaj do znajomych, do rodziny, albo była już w Polsce i wiedziała jak się tutaj poruszać. Ale część przyjeżdżała bez żadnego planu, więc te osoby staraliśmy się otoczyć jak największą opieką – wspominał.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Wolontariusze-tłumacze mieli tylko 100 sekund

W momencie szczytowym, kiedy do Przemyśla przyjeżdżało codziennie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wolontariusze-tłumacze mieli ok. 100 sekund na wsparcie uchodźców w podjęciu decyzji czy jadą dalej czy chcą zostać na miejscu.

– Potem ten okres się już wydłużył do około 4-5 minut, ale w pierwszym okresie najważniejsza była informacja i możliwość przynajmniej krótkiego wypoczynku – zaznaczył Horków.

W rozmowie podkreśla, że w pierwszych tygodniach wojny pomoc uchodźcom byłaby niemożliwa, gdyby nie zaangażowanie wolontariuszy, którzy przyjechali do Przemyśla z całej Polski, a także samych przemyślan.

Na początku pomoc opierała się na ruchu oddolnym 

– Ten zryw solidarnościowy uratował sytuację. W dużej mierze pomoc opierała się w pierwszych tygodniach i miesiącach na zaangażowaniu oddolnym. Na tym, że ludzie na chwilę odstawili swoje bieżące obowiązki i postanowili się zaangażować. Bez tego mielibyśmy katastrofę humanitarną – stwierdził.

Horków przyznał, że na początku tak ogromna mobilizacja powodowała dużo chaosu, bo „wszyscy chcieli robić wszystko”.

– Jednak udało się wspólnymi siłami nad tym zapanować. To była praca nie do przecenienia – dodał.

Zdjęcie: Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie

Ludzie wrócili na Ukrainę, i znowu wracają do Polski

Pytany jak pomoc udzielana przez przemyski oddział ZUwP wygląda obecnie, Horków podkreślił, że teraz do Polski, do Przemyśla wciąż przyjeżdżają ludzie w poszukiwaniu schronienia czy bezpiecznego życia.

– Oczywiście nie ma ich tylu, ilu na początku. Teraz coraz częściej docierają ludzie z regionów, które wcześniej nie były ostrzeliwane, a od jakiegoś czasu są. Mamy bardzo dużo powrotów, czyli ludzi, którzy na przykład po ofensywie charkowskiej i chersońskiej, powróciły w okolice Charkowa i Chersonia, a po 1,5 roku wracają znowu do Polski, ponieważ życie jest tam bardzo trudne do zniesienia – powiedział.

Zmienił się również rodzaj pomocy, jaka jest udzielana. Związek prowadzi m.in. dwa hostele, gdzie przebywać przez kilka miesięcy mogą całe rodziny, do czasu aż „staną na nogi”. Związek pomaga im m.in. w znalezieniu pracy w naszym kraju, czy załatwieniu różnych formalności.

– Wspieramy ludzi w zasadzie we wszystkim, co można sobie wyobrazić. Czasem się zdarza, że kobiety z Ukrainy, które są w ciąży, jadą do szpitala rodzić i proszą nasz zespół, żeby ktoś pojechał i asystował przy porodzie. Zdarzają się takie sytuacje, jak towarzyszenie (podczas wizyty) u lekarza, w urzędach, czy u prawnika – wymienił Horków.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Udzielili informacji ok. 1 mln osób

Podał, że od czasu rozpoczęcia wojny wolontariusze i pracownicy przemyskiego oddziału ZUwP udzielili tylko informacji ok. 1 mln osób.

– Natomiast osoby, które dostały więcej niż informacje i powiedzmy przekąskę i herbatę, to jest ponad 230 tysięcy rodzin, które przybyły do nas z różnymi potrzebami. To były osoby, które przebywały u nas dzień, dwa, trzy, czasem trzy miesiące – dodał.

Horków przyznał, że przez ostatnie trzy lata związek otrzymał dużo pomocy od organizacji pozarządowych i rządów z całego świata. Dzięki tym pieniądzom udało się m.in. zorganizować hostel dla rodzin z Ukrainy. W tym przypadku pomógł rząd Japonii.

Organizacja dzięki tej pomocy zrealizowała wiele projektów m.in. rezydencji artystycznej. W jego ramach do Przemyśla na kilka tygodni przyjechali artyści z ukraińskich miejscowości przyfrontowych. W Polsce mogli odpocząć i tworzyć, bo, jak zaznaczył Horków, Rosji w tej wojnie chodzi również o unicestwienie ukraińskiej kultury.

Pomoc jest nadal potrzebna

– Te osoby, które teraz do nas przybywają są w o wiele gorszym stanie psychicznym i materialnym niż ci z początku wojny. Wymagają o wiele większego zaopiekowania, dlatego teraz najbardziej potrzebujemy środków na wsparcie psychologiczne, ale już takie długofalowe, a nie tylko doraźne – powiedział.

Pytany o relacje między Polakami a Ukraińcami z perspektywy trzech ostatnich lat, Horków powiedział, że pokazują one, że jeśli koncentrujemy się na teraźniejszości i wspólnym myśleniu o przyszłości, to tworzymy wspaniałe rzeczy.

– Historia będzie z nami zawsze. Zależy, co my będziemy z nią robić. Czy będziemy na nowo rozdrapywać rany, które są, i należy mieć zrozumienie dla tych ran. Trzeba mieć też zrozumienie, że druga strona może mieć mniejszą gotowość do przepracowywania tych ran. Ważne jest, żeby tematy historyczne nie przysłoniły nam teraźniejszości i przyszłości, bo ona albo będzie wspólna, polska i ukraińska, albo nie będzie jej w ogóle, czyli będzie rosyjska – zaznaczył.

Uciekający przed wojną są potwornie zmęczeni

Horków podkreślił, że osoby, które teraz przyjeżdżają do Polski, uciekając przed wojną, są potwornie zmęczone.

– Mają jej dosyć, zmęczone są dzieci. Społeczeństwo jest bardzo mocno straumatyzowane, a jednocześnie dalej ma silną wolę walki i oporu, ma bardzo duże nadzieje na sprawiedliwy pokój – powiedział.

Zaznaczył, że ludzie w Ukrainie wiedzą, że w związku ze zmianami geopolitycznymi kraj czekają „jakieś zmiany”.

– Z jednej strony jest nadzieja, że wsparcie będzie kontynuowane, ale też jest oczekiwanie, że uda się tę wojnę zakończyć jak najwcześniej. Jest duże zmęczenie i nadzieja na sprawiedliwy pokój – podsumował Igor Horków, przewodniczący przemyskiego ZUwP. (PAP)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *