Podsumował kampanię, podziękował za zaangażowanie, ale nazwisk swoich nowych, ewentualnych zastępców nie podał. Czyżby wciąż się wahał?
W piątkowy wieczór (17 maja) Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa, ściągnął do restauracji Janiowe Wzgórze na obrzeżać miasta około 200 osób – przedstawicieli organizacji pozarządowych, które wspierały go w kampanii wyborczej, partii politycznych, urzędników.
Wśród gościła była m.in. Teresa Kubas-Hul (PO), wojewoda podkarpacki, która w kampanii Fijołka nie odstępowała go na krok, a ona sama poświęcała mnóstwo czasu na udowodnienie, że Rzeszów pod rządami Fijołka będzie miał wsparcie rządu Donalda Tuska.
Wielu liczyło, że Fijołek wreszcie poda nazwiska osób, z którymi będzie współpracował przez najbliższe pięć. Chodzi głównie o wiceprezydentów. Jak już informowaliśmy, od 1 czerwca jednym z nich będzie Marcin Deręgowski, szef rzeszowskiej PO.
Niejasny jest natomiast los pozostałej dwójki: Krystyny Stachowskiej i Dariusza Urbanika. Stachowska nadzoruje m.in. edukację, Urbanik pilotuje inwestycje. Uczestnicy piątkowego spotkania liczyli, że usłyszą, czy oboje zostają na stanowiskach, czy są na wylocie.
Polityczni szwagrowie Fijołka
Po kwietniowych wyborach zaczęły się bowiem spekulacje, że w nowej kadencji Konrad Fijołek będzie musiał zmienić otoczenie i „zapłacić” za poparcie w wyborach – Polsce 2050 dając jej stanowisko wiceprezydenta Krzysztofowi Stańce, a PSL – Tomaszowi Klocowi.
Do środy (15 maja) Fijołek był na urlopie, wrócił do pracy w czwartek. Deklarował, że w tym tygodniu poda nazwiska swoich najbliższych współpracowników. Piątkowy wieczór w Janiowym Wzgórzu miał być taką okazją.
– Nic specjalnego nie powiedziano – mówi nam jeden z uczestników spotkania, które miało biesiadny klimat. – Konrad Fijołek powiedział, że to była najtrudniejsza kampania wyborcza, w jakiej brał udział – dodaje nasz rozmówca.
I cytuje słowa Fijołka z piątkowego spotkania: „Dziękuję wam za całą energię w trakcie kampanii. Dziękuję, że byliście moimi szwagrami”. Konrad Fijołek prosił swoje otoczenie, by poczekali na personalne rozstrzygnięcia, apelował do nich o cierpliwość.
Co znamienne, na spotkaniu nie było ani Marcina Deręgowskiego, ani nikogo z tej frakcji Platformy Obywatelskiej, która z grymasem zaakceptowała poparcie w wyborach Konrada Fijołka. To frakcja Zdzisława Gawlika, szefa podkarpackiej PO.
Na spotkaniu nie było również Jolanty Kaźmierczak (PO), jeszcze do niedawna wiceprezydent Rzeszowa, która w połowie lutego ewakuowała się do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, ani nowych radnych.
Dla otoczenia Konrada Fijołka to sygnał o jego szorstkiej przyjaźni z politykami PO. – Wmówili mu lub sam wierzy, że to ich późne i niemrawe poparcie odpowiada za jego problemy – słyszymy z obozu Fijołka.
Przyjaciele mieli wątpliwości
Fijołek mówił w Janiowym Wzgórzu, że w kampanii mierzył się z niespotykanymi do tej pory formami walki wyborczej, zwracał uwagę na brudną i obłudną kampanię PiS, który do rywalizacji z Fijołkiem wysłał Waldemara Szumnego.
– Jaki był przekaz Konrada Fijołka? Nabył pokory do wyborców, wie, że po pierwszej turze wyborów wielu przyjaciół zwątpiło w jego zwycięstwo – opowiada nam inny uczestnik biesiady w Janiowym Wzgórzu.
Konrad Fijołek wybory wygrał dopiero w drugiej turze. W pierwszej zdobył tylko 37,91 proc. głosów, miał ponad 14-procentową przewagę nad drugim Waldemarem Szumnym (23,24 proc.). W drugiej turze Fijołek zdobył 54,9 proc. głosów, Szumny – 45,1 proc.
Teraz Fijołek musi spłacić „długi wyborcze”, stąd rozważania, jak sobie poukłada najbliższe otoczenie, które spełni jego plan o „piorunującej” kadencji, jaką obiecywał w kampanii. – Wszystkie siły polityczne zostaną w tym procesie uwzględnione – zapowiadał Fijołek.
Pół roku na wykazanie się
Teraz przyszedł czas na realizację tego „procesu”, dlatego o swoich wiceprezydentów upominają się zarówno Polska 2050, jak i PSL. Partia Szymona Hołowni żyje w przekonaniu, że Krzysztof Stańko usiądzie w fotelu wiceprezydenta.
A co z Tomaszem Klocem? Czy jest nadal w grze? Jeszcze przed piątkowym spotkaniem słyszeliśmy, że jego kandydatura forsowana przez ludowców słabnie, bo Kloc podobno dostał inną propozycję – bycie sekretarzem w gminie Trzebownisko.
Tym przymiarkom z niepokojem przygląda się Platforma Obywatelska. – Dziwię się, że Konrad Fijołek gotów jest oddać dwa miejsce Trzeciej Drodze [Polska 2050 i PSL – przyp. red.]. Który z wiceprezydentów będzie do roboty? – pyta ważny polityk PO.
Bez względu na to, kto przyszedłby na miejsca Krystyny Stachowskiej i Dariusza Urbanika, to Fijołek nowym swoim zastępcom chce dać maksymalnie pół roku na sprawdzenie się. – Jak nie zrobią roboty, to ich wymieni – dowiadujemy się w kręgach prezydenta.
Fijołek waha się najbardziej, co zrobić z Krystyną Stachowską, do której ma olbrzymie zaufanie i sporo jej zawdzięcza. Spekuluje się, o czym już pisaliśmy, że miałaby zostać sekretarzem miasta, pozbywając tego stanowiska Marcina Stopę.
Ale są również nowe pomysły na „zagospodarowanie” Stachowskiej – w kuluarach mówi się, że miałaby zostać pełnomocnikiem ds. społecznych. Pełnomocnicy mogliby być „lekiem” na polityczne bolączki Konrada Fijołka.
Wodna koncepcja
W ratuszu rozważano też koncepcję, by poszerzyć skład wiceprezydentów do czterech, udowodnić, że w Rzeszowie zameldowanych jest ponad 200 tys. mieszkańców. Tylko wtedy prawo daje taką możliwość. W miastach do 200 tys. może być trzech wiceprezydentów.
Aktualnie w Rzeszowie jest zameldowanych ok. 198 tys. mieszkańców. Ratusz wpadł na pomysł, by barierę 200 tys. osób przekroczyć na podstawie listy osób, które są podpięte do… miejskiej sieci wodociągowej.
– Prawnicy ten pomysł zakwestionowali, mówią, że wojewoda unieważniłaby uchwalę o zwiększeniu liczby wiceprezydentów. Poza tym, ten plan trudno będzie ludziom wytłumaczyć. Powiedzą, że skupiamy się na stołkach, a nie pracy – słyszymy w ratuszu.
– Nie chcę być złym prorokiem, ale czuć nadal rozedrganie – powiedział nam inny uczestnik spotkania w Janiowym Wzgórzu. – To rozedrganie kontrolowane. Fijołek jest sprawnym negocjatorem. Nie popędzajcie go – radzi nam ratuszowy urzędnik.
Podsumował kampanię, podziękował za zaangażowanie, ale nazwisk swoich nowych, ewentualnych zastępców nie podał. Czyżby wciąż się wahał?
W piątkowy wieczór (17 maja) Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa, ściągnął do restauracji Janiowe Wzgórze na obrzeżać miasta około 200 osób – przedstawicieli organizacji pozarządowych, które wspierały go w kampanii wyborczej, partii politycznych, urzędników.
Wśród gościła była m.in. Teresa Kubas-Hul (PO), wojewoda podkarpacki, która w kampanii Fijołka nie odstępowała go na krok, a ona sama poświęcała mnóstwo czasu na udowodnienie, że Rzeszów pod rządami Fijołka będzie miał wsparcie rządu Donalda Tuska.
Wielu liczyło, że Fijołek wreszcie poda nazwiska osób, z którymi będzie współpracował przez najbliższe pięć. Chodzi głównie o wiceprezydentów. Jak już informowaliśmy, od 1 czerwca jednym z nich będzie Marcin Deręgowski, szef rzeszowskiej PO.
Niejasny jest natomiast los pozostałej dwójki: Krystyny Stachowskiej i Dariusza Urbanika. Stachowska nadzoruje m.in. edukację, Urbanik pilotuje inwestycje. Uczestnicy piątkowego spotkania liczyli, że usłyszą, czy oboje zostają na stanowiskach, czy są na wylocie.
Polityczni szwagrowie Fijołka
Po kwietniowych wyborach zaczęły się bowiem spekulacje, że w nowej kadencji Konrad Fijołek będzie musiał zmienić otoczenie i „zapłacić” za poparcie w wyborach – Polsce 2050 dając jej stanowisko wiceprezydenta Krzysztofowi Stańce, a PSL – Tomaszowi Klocowi.
Do środy (15 maja) Fijołek był na urlopie, wrócił do pracy w czwartek. Deklarował, że w tym tygodniu poda nazwiska swoich najbliższych współpracowników. Piątkowy wieczór w Janiowym Wzgórzu miał być taką okazją.
– Nic specjalnego nie powiedziano – mówi nam jeden z uczestników spotkania, które miało biesiadny klimat. – Konrad Fijołek powiedział, że to była najtrudniejsza kampania wyborcza, w jakiej brał udział – dodaje nasz rozmówca.
I cytuje słowa Fijołka z piątkowego spotkania: „Dziękuję wam za całą energię w trakcie kampanii. Dziękuję, że byliście moimi szwagrami”. Konrad Fijołek prosił swoje otoczenie, by poczekali na personalne rozstrzygnięcia, apelował do nich o cierpliwość.
Co znamienne, na spotkaniu nie było ani Marcina Deręgowskiego, ani nikogo z tej frakcji Platformy Obywatelskiej, która z grymasem zaakceptowała poparcie w wyborach Konrada Fijołka. To frakcja Zdzisława Gawlika, szefa podkarpackiej PO.
Na spotkaniu nie było również Jolanty Kaźmierczak (PO), jeszcze do niedawna wiceprezydent Rzeszowa, która w połowie lutego ewakuowała się do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, ani nowych radnych.
Dla otoczenia Konrada Fijołka to sygnał o jego szorstkiej przyjaźni z politykami PO. – Wmówili mu lub sam wierzy, że to ich późne i niemrawe poparcie odpowiada za jego problemy – słyszymy z obozu Fijołka.
Przyjaciele mieli wątpliwości
Fijołek mówił w Janiowym Wzgórzu, że w kampanii mierzył się z niespotykanymi do tej pory formami walki wyborczej, zwracał uwagę na brudną i obłudną kampanię PiS, który do rywalizacji z Fijołkiem wysłał Waldemara Szumnego.
– Jaki był przekaz Konrada Fijołka? Nabył pokory do wyborców, wie, że po pierwszej turze wyborów wielu przyjaciół zwątpiło w jego zwycięstwo – opowiada nam inny uczestnik biesiady w Janiowym Wzgórzu.
Konrad Fijołek wybory wygrał dopiero w drugiej turze. W pierwszej zdobył tylko 37,91 proc. głosów, miał ponad 14-procentową przewagę nad drugim Waldemarem Szumnym (23,24 proc.). W drugiej turze Fijołek zdobył 54,9 proc. głosów, Szumny – 45,1 proc.
Teraz Fijołek musi spłacić „długi wyborcze”, stąd rozważania, jak sobie poukłada najbliższe otoczenie, które spełni jego plan o „piorunującej” kadencji, jaką obiecywał w kampanii. – Wszystkie siły polityczne zostaną w tym procesie uwzględnione – zapowiadał Fijołek.
Pół roku na wykazanie się
Teraz przyszedł czas na realizację tego „procesu”, dlatego o swoich wiceprezydentów upominają się zarówno Polska 2050, jak i PSL. Partia Szymona Hołowni żyje w przekonaniu, że Krzysztof Stańko usiądzie w fotelu wiceprezydenta.
A co z Tomaszem Klocem? Czy jest nadal w grze? Jeszcze przed piątkowym spotkaniem słyszeliśmy, że jego kandydatura forsowana przez ludowców słabnie, bo Kloc podobno dostał inną propozycję – bycie sekretarzem w gminie Trzebownisko.
Tym przymiarkom z niepokojem przygląda się Platforma Obywatelska. – Dziwię się, że Konrad Fijołek gotów jest oddać dwa miejsce Trzeciej Drodze [Polska 2050 i PSL – przyp. red.]. Który z wiceprezydentów będzie do roboty? – pyta ważny polityk PO.
Bez względu na to, kto przyszedłby na miejsca Krystyny Stachowskiej i Dariusza Urbanika, to Fijołek nowym swoim zastępcom chce dać maksymalnie pół roku na sprawdzenie się. – Jak nie zrobią roboty, to ich wymieni – dowiadujemy się w kręgach prezydenta.
Fijołek waha się najbardziej, co zrobić z Krystyną Stachowską, do której ma olbrzymie zaufanie i sporo jej zawdzięcza. Spekuluje się, o czym już pisaliśmy, że miałaby zostać sekretarzem miasta, pozbywając tego stanowiska Marcina Stopę.
Ale są również nowe pomysły na „zagospodarowanie” Stachowskiej – w kuluarach mówi się, że miałaby zostać pełnomocnikiem ds. społecznych. Pełnomocnicy mogliby być „lekiem” na polityczne bolączki Konrada Fijołka.
Wodna koncepcja
W ratuszu rozważano też koncepcję, by poszerzyć skład wiceprezydentów do czterech, udowodnić, że w Rzeszowie zameldowanych jest ponad 200 tys. mieszkańców. Tylko wtedy prawo daje taką możliwość. W miastach do 200 tys. może być trzech wiceprezydentów.
Aktualnie w Rzeszowie jest zameldowanych ok. 198 tys. mieszkańców. Ratusz wpadł na pomysł, by barierę 200 tys. osób przekroczyć na podstawie listy osób, które są podpięte do… miejskiej sieci wodociągowej.
– Prawnicy ten pomysł zakwestionowali, mówią, że wojewoda unieważniłaby uchwalę o zwiększeniu liczby wiceprezydentów. Poza tym, ten plan trudno będzie ludziom wytłumaczyć. Powiedzą, że skupiamy się na stołkach, a nie pracy – słyszymy w ratuszu.
– Nie chcę być złym prorokiem, ale czuć nadal rozedrganie – powiedział nam inny uczestnik spotkania w Janiowym Wzgórzu. – To rozedrganie kontrolowane. Fijołek jest sprawnym negocjatorem. Nie popędzajcie go – radzi nam ratuszowy urzędnik.