Ptasie odchody przy Pomniku Czynu Rewolucyjnego, jak nie były posprzątane, tak nadal nie są. Aktywiści ponad tydzień temu wysłali pismo do Straży Miejskiej i Powiatowego Sanepidu, prosząc o interwencję i zmuszenie właściciela do wywiązania się z obowiązków. Co się wydarzyło od tego czasu?
Jak już informowaliśmy, Patrycja Pawlak-Kamińska i Kuba Gawron, działacze miejscy, wysłali pismo ze zdjęciami okolic pomnika do Straży Miejskiej i Sanepidu. Cel? Zmuszenie właściciela pomnika, który znajduje się na działce należącej do Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Wyklętych, do posprzątania ptasich odchodów. Jak napisali w piśmie, zagrażają one zdrowiu i życiu mieszkańców. Wcześniej aktywiści sami usunęli stamtąd 44 worki nieczystości. Zarówno Straż Miejska, jak i Sanepid potwierdziły otrzymanie petycji i zadeklarowały pomoc.
Straż Miejska patroluje
Komendant Straży Miejskiej oddelegował patrol do siedziby Stowarzyszenia. Chcieli porozmawiać i wydać polecenie posprzątania terenu. – Strażnicy rozmawiali z prezesem stowarzyszenia, który jednak odmówił współpracy, wsiadł do auta i odjechał, twierdząc, że oczekuje oficjalnego pisma – mówi Marek Kruk.
Pismo zostało wysłane w zeszłym tygodniu. Czy jest jakaś reakcja? Pytamy komendanta Kruka. – Na razie żadnej, musimy poczekać, bo w piśmie zaznaczyliśmy, że stowarzyszenie ma dwa tygodnie od doręczenia na posprzątanie – odpowiada.
Sanepid uruchomił procedury
Sanepid podkreśla, że trzeba oddzielić kwestie porządkowe od sanitarnych.
– Oczywiście nie lekceważymy zagrożenia, bo przy nagromadzeniu ptasich odchodów, zwłaszcza w lecie, kiedy jest sucho i wieje wiatr, może być niebezpieczne. Trzeba jednak dodać, że ptasie odchody są wszędzie, tak? Ale niczego nie lekceważymy – mówi Jaromir Ślączka, Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.
Sanepid w sprawie pomnika nie może też działać od razu.
– Stowarzyszenie ma zarząd, który musi się stawić. To potrwa. Wzywamy właściciela, będziemy rozmawiać i wydawać decyzje nakazujące uporządkowanie terenu ze względów sanitarnych, bo takie mamy możliwości – dodaje Ślączka, zapewniając, że procedura trwa i w ciągu najbliższych dni odpowiednie pisma zostaną wysłane.
Czy Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych Podkarpacia będzie współpracować ze Strażą Miejską i Sanepidem? Chcieliśmy zapytać o to prezesa stowarzyszenia, Marcina Matuszaka. Niestety, nie odbiera od nas telefonów.
(Red)
Fot. Patrycja Pawlak-Kamińska
Ptasie odchody przy Pomniku Czynu Rewolucyjnego, jak nie były posprzątane, tak nadal nie są. Aktywiści ponad tydzień temu wysłali pismo do Straży Miejskiej i Powiatowego Sanepidu, prosząc o interwencję i zmuszenie właściciela do wywiązania się z obowiązków. Co się wydarzyło od tego czasu?
Jak już informowaliśmy, Patrycja Pawlak-Kamińska i Kuba Gawron, działacze miejscy, wysłali pismo ze zdjęciami okolic pomnika do Straży Miejskiej i Sanepidu. Cel? Zmuszenie właściciela pomnika, który znajduje się na działce należącej do Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Wyklętych, do posprzątania ptasich odchodów. Jak napisali w piśmie, zagrażają one zdrowiu i życiu mieszkańców. Wcześniej aktywiści sami usunęli stamtąd 44 worki nieczystości. Zarówno Straż Miejska, jak i Sanepid potwierdziły otrzymanie petycji i zadeklarowały pomoc.
Straż Miejska patroluje
Komendant Straży Miejskiej oddelegował patrol do siedziby Stowarzyszenia. Chcieli porozmawiać i wydać polecenie posprzątania terenu. – Strażnicy rozmawiali z prezesem stowarzyszenia, który jednak odmówił współpracy, wsiadł do auta i odjechał, twierdząc, że oczekuje oficjalnego pisma – mówi Marek Kruk.
Pismo zostało wysłane w zeszłym tygodniu. Czy jest jakaś reakcja? Pytamy komendanta Kruka. – Na razie żadnej, musimy poczekać, bo w piśmie zaznaczyliśmy, że stowarzyszenie ma dwa tygodnie od doręczenia na posprzątanie – odpowiada.
Sanepid uruchomił procedury
Sanepid podkreśla, że trzeba oddzielić kwestie porządkowe od sanitarnych.
– Oczywiście nie lekceważymy zagrożenia, bo przy nagromadzeniu ptasich odchodów, zwłaszcza w lecie, kiedy jest sucho i wieje wiatr, może być niebezpieczne. Trzeba jednak dodać, że ptasie odchody są wszędzie, tak? Ale niczego nie lekceważymy – mówi Jaromir Ślączka, Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.
Sanepid w sprawie pomnika nie może też działać od razu.
– Stowarzyszenie ma zarząd, który musi się stawić. To potrwa. Wzywamy właściciela, będziemy rozmawiać i wydawać decyzje nakazujące uporządkowanie terenu ze względów sanitarnych, bo takie mamy możliwości – dodaje Ślączka, zapewniając, że procedura trwa i w ciągu najbliższych dni odpowiednie pisma zostaną wysłane.
Czy Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych Podkarpacia będzie współpracować ze Strażą Miejską i Sanepidem? Chcieliśmy zapytać o to prezesa stowarzyszenia, Marcina Matuszaka. Niestety, nie odbiera od nas telefonów.
(Red)
Fot. Patrycja Pawlak-Kamińska