W mediach społecznościowych wzbiera fala postów przypisujących Ukraińcom w Polsce udział w podpaleniach ważnych obiektów. Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa informacyjnego jest to operacja propagandowa Kremla.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doszło w Polsce do groźnych pożarów i podpaleń, w efekcie których została zniszczona m.in. hala targowa przy ul. Marywilskiej w Warszawie (podpalenie zlecone przez rosyjskie służby) czy magazyn w porcie w Gdańsku (pożar wywołany eksplozją w nielegalnym laboratorium produkującym narkotyki).
Przypadek? Zdecydowanie nie
W opinii polskich służb za częścią spektakularnych podpaleń i ich usiłowań, może kryć się działalność rosyjskiej siatki wywiadowczej. Tymczasem w social mediach coraz częściej obarczani są za to mieszkający w Polsce Ukraińcy. Już prawie każdy większy lub nietypowy pożar wywołuje lawinę antyukraińskich komentarzy.
Według doktora Michała Marka, eksperta ds. przeciwdziałania dezinformacji i założyciela Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, Rosja stymuluje w polskiej infosferze niechęć Polaków do Ukraińców. Robi to od rozpoczęcia pełnowymiarowej agresji zbrojnej na Ukrainę.
Jego zdaniem należy odróżnić rzeczywiste działania rosyjskich służb werbujących ludność rosyjskojęzyczną z dawnych krajów postsowieckich, m.in. Ukraińców do działań dywersyjnych, w tym do podpaleń, od rosyjskiej dezinformacji na ten temat.
Rosja nasłuchuje i reaguje w social mediach
– Strona rosyjska stara się tworzyć wrażenie, że wszyscy Ukraińcy są zdrajcami i sami z własnej nieprzymuszonej woli dokonują podpaleń w ramach zemsty na Polakach – stwierdził Michał Marek.
Wpisy oskarżające Ukraińców o podpalenia pojawiają się na kontach powiązanych z rosyjską dezinformacją, ale inspiracją do nich była wypowiedź ukraińskiej aktywistki Natalii Panczenko. Ta w lutym br. w wywiadzie dla ukraińskiego Kanału 5, komentując pogarszające się stosunki między Polakami i Ukraińcami, przestrzegała, że na tym tle mogą w Polsce wybuchnąć uliczne zamieszki. Prognozowała, że efektem podsycania wrogości między obu narodami, mogą być podpalenia np. sklepów i domów.
Od czasu wygłoszenia tej kontrowersyjnej wypowiedzi użytkownicy sieci zdążyli przypisać uchodźcom z Ukrainy sprawstwo co najmniej kilku pożarów, szeroko opisywanych w mediach.
Rosyjscy trolle aktywizują się na słowo „pożar”
Ostatnio miało to miejsce, gdy spłonęła zabytkowa drewniana XIX – wieczna dzwonnica na warszawskim Kamionku. Media społecznościowe natychmiast wydały wyrok, że było to jedno z popaleń zapowiedzianych przez ukraińską aktywistkę. Fakty temu przeczą, bo jak poinformowała Joanna Węgrzyniak z praskiej policji, o spowodowanie pożaru jest podejrzewany 64-letni Polak, który działał sam, a w momencie popełniania przestępstwa był pod wpływem alkoholu.
Wcześniej użytkownicy Internetu – wbrew ustaleniom straży pożarnej i prokuratury – łączyli z ukraińskimi uchodźcami m.in. pożary jednej z restauracji na Podkarpaciu czy hali z hulajnogami elektrycznymi w Katowicach.
Nawet sfilmowany przez przypadkowego przychodnia pożar w aucie, w którym doszło do samozapłonu, w sieci komentowany był jako incydent inspirowany przez Ukraińców.
Na pytanie o to, jakie są cele rosyjskiej operacji dezinformacyjnej, dr Marek stwierdził, że „z jednej strony chodzi o destabilizowanie sytuacji wewnętrznej czyli podsycanie konfliktu między obu narodami, z drugiej – o wywołanie w Polakach oporu wobec wsparcia udzielanego przez nasz kraj Kijowowi”.
Oskarżanie o zabieranie pracy i miejsc w kolejce do lekarza już nie działa
Ekspert podkreślił, że początkowo strona rosyjska starała się promować narracje ze sfery socjalnej, ukazujące Ukraińców jako tych, którzy pozbawiają Polaków pieniędzy z polskiego budżetu lub są traktowani priorytetowo przez polską służbę zdrowia. Następnie promowała przekaz o tzw. ukrainizacji czyli oddawaniu przez władze całości państwa polskiego we władanie Ukraińcom.
Wreszcie obywatele Ukrainy zaczęli być pokazywani jako bezpośrednie zagrożenie dla Polaków, m.in. kreowano przekaz, że szykują im drugi Wołyń, a od kilku miesięcy są oskarżani właśnie o podpalenia, a ponadto o kradzieże, napaści oraz ogólny o wzrost przestępczości w kraju.
Nie wiadomo, jak skuteczna jest rosyjska dezinformacja w sianiu wrogości i niechęci do ukraińskich uchodźców. Nie wszystkie konflikty kremlowscy propagandyści muszą kreować. Jak podkreślił Michał Marek, rosyjska dezinformacja na pewno nie jest jedynym czynnikiem, który wpływa na postrzeganie Ukraińców w naszym kraju.
Rzekome zagrożenie suwerenności Polski
Obecność wojsk NATO poprawia poziom bezpieczeństwa Polski. Przez rosyjską propagandę była ukazywana jako zagrożenie utratą suwerenności na rzecz USA.
Jako przykład wojskowego podporządkowania Polski Stanom Zjednoczonym i protekcjonalnego traktowania naszego kraju przez Amerykanów podawane był Port lotniczy Rzeszów-Jasionka im. Rodziny Ulmów. Rzekomo, zgodnie z kolportowanym przez Kreml w polskich mediach społecznościowych przekazem, lotnisko było w całości kontrolowane przez USA.
Ta narracja stopniowo zaczęła zanikać w obliczu zmian na amerykańskiej scenie politycznej.
Polacy sterowani przez rosyjskich trolli
– Strona rosyjska stara się podgrzewać pewne emocje, ale nie zawsze je sama kreuje. Polacy czują zniechęcenie przedłużającą się wojną, pojawiają się problemy w ich komunikacji z uchodźcami z Ukrainy, są naturalne napięcia i konflikty natury gospodarczej czy wynikające z nie do końca rozważnej polityki Kijowa wobec Warszawy. Nakłada się na siebie bardzo wiele czynników, które są wykorzystywane przez Rosję do działań dezinformacyjnych – podkreślił Michał Marek.
Za antyukraińskim przekazem podąża sporo osób nastawionych sceptycznie do Ukrainy, ale pod wpływem agresywnych kampanii internetowych zmienia się także nastawienie do Ukraińców wśród ogółu Polaków. Z badań wynika, że o ile pozytywny stosunek do sąsiadów dotkniętych wojną dominował w początkowym okresie po inwazji Rosji na Ukrainę, o tyle obecnie zastąpiła go niechęć.
Według styczniowego badania CBOS jedynie 30 procent Polaków deklaruje pozytywny stosunek do Ukraińców. Z kolei 27 procent pozostaje wobec nich obojętnych. Zaledwie rok wcześniej w podobnym badaniu tej samej sondażowni sympatie wobec Ukraińców przeważały nad niechęcią. W badaniu CBOS z 2024 roku 40 proc. respondentów deklarowało pozytywne nastawienie do uchodźców z Ukrainy, a niechęć do nich – tylko 30 procent. (PAP)
Czytaj więcej:
Podkarpacie i „ściana wschodnia” sięgają po chińskie auta. Eksperci są raczej ostrożni
W mediach społecznościowych wzbiera fala postów przypisujących Ukraińcom w Polsce udział w podpaleniach ważnych obiektów. Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa informacyjnego jest to operacja propagandowa Kremla.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doszło w Polsce do groźnych pożarów i podpaleń, w efekcie których została zniszczona m.in. hala targowa przy ul. Marywilskiej w Warszawie (podpalenie zlecone przez rosyjskie służby) czy magazyn w porcie w Gdańsku (pożar wywołany eksplozją w nielegalnym laboratorium produkującym narkotyki).
Przypadek? Zdecydowanie nie
W opinii polskich służb za częścią spektakularnych podpaleń i ich usiłowań, może kryć się działalność rosyjskiej siatki wywiadowczej. Tymczasem w social mediach coraz częściej obarczani są za to mieszkający w Polsce Ukraińcy. Już prawie każdy większy lub nietypowy pożar wywołuje lawinę antyukraińskich komentarzy.
Według doktora Michała Marka, eksperta ds. przeciwdziałania dezinformacji i założyciela Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, Rosja stymuluje w polskiej infosferze niechęć Polaków do Ukraińców. Robi to od rozpoczęcia pełnowymiarowej agresji zbrojnej na Ukrainę.
Jego zdaniem należy odróżnić rzeczywiste działania rosyjskich służb werbujących ludność rosyjskojęzyczną z dawnych krajów postsowieckich, m.in. Ukraińców do działań dywersyjnych, w tym do podpaleń, od rosyjskiej dezinformacji na ten temat.
Rosja nasłuchuje i reaguje w social mediach
– Strona rosyjska stara się tworzyć wrażenie, że wszyscy Ukraińcy są zdrajcami i sami z własnej nieprzymuszonej woli dokonują podpaleń w ramach zemsty na Polakach – stwierdził Michał Marek.
Wpisy oskarżające Ukraińców o podpalenia pojawiają się na kontach powiązanych z rosyjską dezinformacją, ale inspiracją do nich była wypowiedź ukraińskiej aktywistki Natalii Panczenko. Ta w lutym br. w wywiadzie dla ukraińskiego Kanału 5, komentując pogarszające się stosunki między Polakami i Ukraińcami, przestrzegała, że na tym tle mogą w Polsce wybuchnąć uliczne zamieszki. Prognozowała, że efektem podsycania wrogości między obu narodami, mogą być podpalenia np. sklepów i domów.
Od czasu wygłoszenia tej kontrowersyjnej wypowiedzi użytkownicy sieci zdążyli przypisać uchodźcom z Ukrainy sprawstwo co najmniej kilku pożarów, szeroko opisywanych w mediach.
Rosyjscy trolle aktywizują się na słowo „pożar”
Ostatnio miało to miejsce, gdy spłonęła zabytkowa drewniana XIX – wieczna dzwonnica na warszawskim Kamionku. Media społecznościowe natychmiast wydały wyrok, że było to jedno z popaleń zapowiedzianych przez ukraińską aktywistkę. Fakty temu przeczą, bo jak poinformowała Joanna Węgrzyniak z praskiej policji, o spowodowanie pożaru jest podejrzewany 64-letni Polak, który działał sam, a w momencie popełniania przestępstwa był pod wpływem alkoholu.
Wcześniej użytkownicy Internetu – wbrew ustaleniom straży pożarnej i prokuratury – łączyli z ukraińskimi uchodźcami m.in. pożary jednej z restauracji na Podkarpaciu czy hali z hulajnogami elektrycznymi w Katowicach.
Nawet sfilmowany przez przypadkowego przychodnia pożar w aucie, w którym doszło do samozapłonu, w sieci komentowany był jako incydent inspirowany przez Ukraińców.
Na pytanie o to, jakie są cele rosyjskiej operacji dezinformacyjnej, dr Marek stwierdził, że „z jednej strony chodzi o destabilizowanie sytuacji wewnętrznej czyli podsycanie konfliktu między obu narodami, z drugiej – o wywołanie w Polakach oporu wobec wsparcia udzielanego przez nasz kraj Kijowowi”.
Oskarżanie o zabieranie pracy i miejsc w kolejce do lekarza już nie działa
Ekspert podkreślił, że początkowo strona rosyjska starała się promować narracje ze sfery socjalnej, ukazujące Ukraińców jako tych, którzy pozbawiają Polaków pieniędzy z polskiego budżetu lub są traktowani priorytetowo przez polską służbę zdrowia. Następnie promowała przekaz o tzw. ukrainizacji czyli oddawaniu przez władze całości państwa polskiego we władanie Ukraińcom.
Wreszcie obywatele Ukrainy zaczęli być pokazywani jako bezpośrednie zagrożenie dla Polaków, m.in. kreowano przekaz, że szykują im drugi Wołyń, a od kilku miesięcy są oskarżani właśnie o podpalenia, a ponadto o kradzieże, napaści oraz ogólny o wzrost przestępczości w kraju.
Nie wiadomo, jak skuteczna jest rosyjska dezinformacja w sianiu wrogości i niechęci do ukraińskich uchodźców. Nie wszystkie konflikty kremlowscy propagandyści muszą kreować. Jak podkreślił Michał Marek, rosyjska dezinformacja na pewno nie jest jedynym czynnikiem, który wpływa na postrzeganie Ukraińców w naszym kraju.
Rzekome zagrożenie suwerenności Polski
Obecność wojsk NATO poprawia poziom bezpieczeństwa Polski. Przez rosyjską propagandę była ukazywana jako zagrożenie utratą suwerenności na rzecz USA.
Jako przykład wojskowego podporządkowania Polski Stanom Zjednoczonym i protekcjonalnego traktowania naszego kraju przez Amerykanów podawane był Port lotniczy Rzeszów-Jasionka im. Rodziny Ulmów. Rzekomo, zgodnie z kolportowanym przez Kreml w polskich mediach społecznościowych przekazem, lotnisko było w całości kontrolowane przez USA.
Ta narracja stopniowo zaczęła zanikać w obliczu zmian na amerykańskiej scenie politycznej.
Polacy sterowani przez rosyjskich trolli
– Strona rosyjska stara się podgrzewać pewne emocje, ale nie zawsze je sama kreuje. Polacy czują zniechęcenie przedłużającą się wojną, pojawiają się problemy w ich komunikacji z uchodźcami z Ukrainy, są naturalne napięcia i konflikty natury gospodarczej czy wynikające z nie do końca rozważnej polityki Kijowa wobec Warszawy. Nakłada się na siebie bardzo wiele czynników, które są wykorzystywane przez Rosję do działań dezinformacyjnych – podkreślił Michał Marek.
Za antyukraińskim przekazem podąża sporo osób nastawionych sceptycznie do Ukrainy, ale pod wpływem agresywnych kampanii internetowych zmienia się także nastawienie do Ukraińców wśród ogółu Polaków. Z badań wynika, że o ile pozytywny stosunek do sąsiadów dotkniętych wojną dominował w początkowym okresie po inwazji Rosji na Ukrainę, o tyle obecnie zastąpiła go niechęć.
Według styczniowego badania CBOS jedynie 30 procent Polaków deklaruje pozytywny stosunek do Ukraińców. Z kolei 27 procent pozostaje wobec nich obojętnych. Zaledwie rok wcześniej w podobnym badaniu tej samej sondażowni sympatie wobec Ukraińców przeważały nad niechęcią. W badaniu CBOS z 2024 roku 40 proc. respondentów deklarowało pozytywne nastawienie do uchodźców z Ukrainy, a niechęć do nich – tylko 30 procent. (PAP)
Czytaj więcej:
Podkarpacie i „ściana wschodnia” sięgają po chińskie auta. Eksperci są raczej ostrożni