Rada Miasta Rzeszowa goni króliczka tylko po to, żeby go gonić. Znów znalazła pretekst, by przyszłość pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej odłożyć na bok.
Temat przyszłości wzniesionego w 1951 roku pomnika na placu Ofiar Getta wraca jak bumerang. Po raz kolejny wrócił na wtorkową sesję Rady Miasta Rzeszowa. Miasto zmieniło bowiem koncepcję przeniesienia pomnika.
Ostatni pomysł był taki, by pomnik przenieść na cmentarz żołnierzy Armii Radzieckiej przy ul. Lwowskiej, przy wylocie z Rzeszowa w kierunku Łańcuta. Pochowani są tam żołnierze zmarli podczas II wojny światowej. Znajdują się tam zbiorowe mogiły 2221 żołnierzy.
Rok temu ten pomysł zaakceptowała Ewa Leniart, ówczesna posłanka wojewoda podkarpacki, dziś posłanka PiS. Miasto powołało specjalną komisję złożoną z pracowników Zarządu Zieleni Miejskiej oraz służb wojewody, która miała zbadać teren. I zbadała.
Mieszkańcy mówią „nie”
Owa komisja uznała, że pomnik nie da się przenieść na cmentarz radziecki na Wilkowyi. Mówił o tym we wtorek Dariusz Urbanik, wiceprezydent Rzeszowa. – Ciała są również poza obszarem mogił. Wymagana byłaby ekshumacja – tłumaczył problemy Urbanik.
Dlatego miasto zaproponowało, by uchwalę rady z 2018 roku, która zobowiązywała miasto do przeniesienie pomnika na cmentarz przy ulicy Lwowskiej, zmieniono. Już nie tam, a na kwaterę wojenną żołnierzy radzieckich przy ul. Podkarpackiej w Zwięczycy.
– Jest tam stary, niszczejący obelisk. Można go częściowo wykorzystać – przenieść płaskorzeźby z pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej – przedstawił nowy plan Dariusz Urbanik, podkreślając, że tę koncepcję zaproponowała wspomniana specjalna komisja.
I tu pojawił się problem. – Czy ten pomysł skonsultowano z mieszkańcami osiedli Zwięczyca i Leszka Czarnego? – zainteresował się z Waldemar Kotula, radny opozycyjnego PiS. – Nie – odpowiedział szczerze wiceprezydent Urbanik.
Okazało się, że mieszkańcy tych osiedli nie chcą pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej na swoim terenie. Planują zbiórkę podpisów pod petycją. Dowiedział się o tym przynajmniej radny Waldemar Kotula.
Są ważniejsze wydatki
Zasiane przez Kotulę wątpliwości uruchomiły lawinę wystąpień radnych, bo to temat nośny, media co chwilę do niego wracają. Ale w radzie nie ma jednomyślności, radni są podzieleni we wszystkich trzech klubach: Rozwoju Rzeszowa, Koalicji Obywatelskiej i PiS.
Dla radnego PiS Jerzego Jęczmienionki nie ma żadnych wątpliwości, że pomnik powinien być całkowicie wyburzony, a nie przeniesiony. Szczególnie teraz, gdy od ponad dwóch lat za naszą wschodnią granicą Ukraina walczy z rosyjskim najeźdźcą.
– Armia radziecka zniewoliła Polaków, przez dziesiątki lat nas ciemiężyła – tysiące naszych rodaków zginęło, kolejne tysiące wywieziono – mówił Jęczmienionka. Pomysł przeniesienia pomnika uznał za karkołomny jeszcze z innego powodu.
– Pomnik jest w bardzo złym stanie, rozsypie się. Nie wyobrażam sobie, by miasto ponosiło koszty demontażu pomnika, przeniesienia, a później remontu – stwierdził Jerzy Jęczmionka. Kilka lat temu koszt tej operacji był szacowany na ok. 3 mln zł.
– W mieście jest dość innych palących problemów, choćby podwyżki wynagrodzeń dla pracowników urzędu. Słyszymy, że brakuje kilkadziesiąt milionów złotych na bieżące wydatki. Pomnik definitywnie usunąć, żadne przenosiny – uważa Jęczmienionka.
Tomasz Kamiński, lider proprezydenckiego Rozwoju Rzeszowa, z Jęczmienionką zgodził się tylko w jednym – to nie miasto powinno finansować operację usunięcia pomnika z placu Ofiar Getta, tylko Instytut Pamięci Narodowej.
Niech się martwi IPN
Bo to IPN od 2016 roku upomina miasto, by zrobiło porządek z pomnikiem. Zaliczyło go do obiektów, które propagują system totalitarny w przestrzeni publicznej. A takiej gloryfikacji zabrania tzw. ustawa dekomunizacyjna, którą w 2016 r. uchwalił rząd PiS.
– Niech IPN zrobi porządek z pomnikiem, niech on się martwi, gdzie ma być. Niech IPN weźmie to na siebie – stwierdził Kamiński, ale uważał, że radni powinni przyjąć we wtorek nową uchwałę w tej sprawie. – Dajmy „zielone światło” – apelował.
Przez długie lata pomnika nie chciał ruszać nieżyjący już Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Toczył formalne boje z IPN. Temat pomnika wrócił po 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja napadła na Ukrainę. IPN uznał, że to świetny pretekst, by osiągnąć swój cel.
IPN tuż po wybuchu wojny na Ukrainie zadeklarował, że weźmie na barki usunięcie pomnika z pl. Ofiar Getta i w jego miejscu utworzyłby „upamiętnienie odpowiadające potrzebom lokalnej społeczności, które uhonoruje pamięć o rzeczywistych bohaterach”.
„Wstępnie proponuję rozważenie utworzenia miejsca pamięci poświęconego ofiarom zbrodniczych totalitaryzmów: komunizmu oraz niemieckiego nazizmu” – napisał w liście do władz Rzeszowa dr Karol Nawrocki, prezes IPN.
Priorytety
Miasto rękawicy nie podjęło, bo miało ważniejsze sprawy na głowie – zapewnić schronienie uciekającym przed rosyjskimi bombami uchodźcom z Ukrainy. – To nasz priorytet – mówili wtedy miejscy urzędnicy, i trudno było się z nimi nie zgodzić.
Rok temu, w pierwszą rocznicę rosyjskiej agresji – 24 lutego, monument został owinięty folią i „zaadresowany” do „wysłania” na Kreml. Aktywiści okleili go naklejkami z napisem „PRIORYTET” oraz z hasłem – „Sława Ukrainie”, w języku polskim i ukraińskim.
W marcu zaś zorganizowano nawet ciężki sprzęt, by pomnik usunąć. Przenosiny zatrzymała policja, a potem na długie miesiące zapadła cisza. Aż do teraz, gdy miasto przypomniało sobie, że trzeba wykonać uchwałę z 27 lutego 2018 roku, ponowioną w kwietniu 2022 r.
Okazało się, że to nie takie proste, bo wskazany na przenosiny pomnika cmentarz radziecki przy ulicy Lwowskiej do tego się nie nadaje, a nowej lokalizacji w Zwięczycy nie akceptują mieszkańcy osiedla. A i radni kręcą nosem, czy to ogóle ma sens.
Pomnik, jak Kaczyński
Bo zgoda wszystkich klubów jest tylko co do tego, że to nie miasto powinno finansować przenosiny pomnika. Podziały są natomiast w kluczowej sprawie: wyburzyć pomnik, czy go przenieść? I znów we wtorek o tym dyskutowali radni.
– Pomnik, czy się nam to podoba czy nie, stanowi jakąś wartość historyczną. Nie wszystkie okresy w naszych dziejach są chwalebne – mówił radny Wiesław Ziemiński z KO. Odrzucił podglądy przedstawiane przez Jerzego Jęczmienionkę.
– Pomnik ma stanowić świadectwo, że takie czasy były. Nasze dzieci i wnuki powinny o tym wiedzieć ku przestrodze. Nie wyobrażam sobie, żeby Jarosława Kaczyńskiego nie uwzględniono w podręcznikach historii, choćby ku przestrodze – stwierdził Ziemiński.
– Pomnik powinien zostać zachowany – dodał jednoznacznie. Robert Walawender z Rozwoju Rzeszowa mówił, że wcześniej w tej sprawie powinny były się odbyć konsultacje z mieszkańcami. – Pomnik najlepiej rozebrać, by w ogóle zniknął z miasta – powiedział.
Grzegorz Koryl z PiS przekonywał, że „pomnik radziecki” nie przedstawia żadnej wartości artystycznej. Cytował protokół organu, który obiekt budował. „Wdzięczność nasza za ten czyn [wyzwolenie Rzeszowa przez armię radziecką – przyp. red.] trwa i trwać będzie”.
„Okazywać się będzie w naszej przyjaźni obu narodów na cześć bohaterskiej armii radzieckiej” – przywoływał Koryl. Od siebie dodawał: – Nie wpisujmy się w tę narrację. Koryl zaproponował, by płaskorzeźby zmagazynować lub oddać je do jakiegoś muzeum.
– Nie uszczęśliwiajmy mieszkańców, którzy nie chcą pomnika. Armia radziecka przyniosła niewolę, śmierć, gwałty, kradzieże – mówił Grzegorz Koryl. Na rozebranie pomnika nie zgadza się radny Mateusz Maciejczyk z KO. – Przypomina tragiczną historię – stwierdził.
Może lapidarium?
Maciejczyk jest za tym, by pomnik „wyeksponować w jakimś miejscu muzealnym”. Radnych chciał pogodzić Robert Kultys z PiS. Zaproponował, by kamienne elementy pomnika rozebrać i w Zwięczycy ułożyć je na ziemi w formie lapidarium. Nie będzie trzeba kopać.
– To znacznie tańsze. IPN będzie zadowolony, mieszkańcy Zwięczycy. I my też, bo wypełniono uchwałę – rzucił pomysł Kultys. – Ciekawy, warty rozważenia – podchwyciła Maria Warchoł z Rozwoju Rzeszowa. Pomysł podchwycił też Andrzej Dec z KO.
– Może będzie kompromis, trzeba to sprawdzić – uważa Dec, który żałuje, że dwa lata temu miasto zbagatelizowało deklarację IPN, że pokryje koszty operacji usunięcia pomnika z pl. Ofiar Getta. Dec nie ma wątpliwości, że nie powinien tam dłużej stać.
Dec jest przeciwny utrzymaniu „totalitarnych” pomników w przestrzeni publicznej, by przypominały one o tragicznej historii. – W Warszawie miałby pozostać pomnik cara albo Hitlera? Są pewne granice – powiedział przewodniczący rady.
Dodał też, że Armia Czerwona, oprócz sumy nieszczęść, „jednak troszkę nas wyzwoliła”. – Spod rynny dostaliśmy się pod deszcz – spuentował.
Znów się pokłócą?
Marcin Fijołek, szef klubu PiS, zaproponował, by w dyskutowanej uchwale zmienić tylko jedno słowo: „przenosiny” na „likwidację”. Andrzej Dec był krytyczny, bo uznał, że to może uruchomić konieczność wprowadzenia zmian w pozostałej części uchwały.
– Może lepiej przygotować nową uchwałę, która precyzyjnie opisze nasze zamiary – Dec złożył wniosek, by projekt uchwały skierować do komisji. Deca poparł Robert Walawender. Projektem miałyby się zająć komisje gospodarki przestrzennej oraz porządku publicznego.
– Tę dyskusję przeszliśmy już parę lat temu. Znów się pokłócimy i nic z tego nie będzie – obawiał się Marcin Deręgowski z KO. – Niech kluby wyślą swoich przedstawicieli z wypracowanymi rozwiązaniami – trzymał się swojego pomysłu Andrzej Dec.
Ostatecznie za skierowaniem projektu uchwały do komisji byli wszyscy radni – 24.
Rada Miasta Rzeszowa goni króliczka tylko po to, żeby go gonić. Znów znalazła pretekst, by przyszłość pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej odłożyć na bok.
Temat przyszłości wzniesionego w 1951 roku pomnika na placu Ofiar Getta wraca jak bumerang. Po raz kolejny wrócił na wtorkową sesję Rady Miasta Rzeszowa. Miasto zmieniło bowiem koncepcję przeniesienia pomnika.
Ostatni pomysł był taki, by pomnik przenieść na cmentarz żołnierzy Armii Radzieckiej przy ul. Lwowskiej, przy wylocie z Rzeszowa w kierunku Łańcuta. Pochowani są tam żołnierze zmarli podczas II wojny światowej. Znajdują się tam zbiorowe mogiły 2221 żołnierzy.
Rok temu ten pomysł zaakceptowała Ewa Leniart, ówczesna posłanka wojewoda podkarpacki, dziś posłanka PiS. Miasto powołało specjalną komisję złożoną z pracowników Zarządu Zieleni Miejskiej oraz służb wojewody, która miała zbadać teren. I zbadała.
Mieszkańcy mówią „nie”
Owa komisja uznała, że pomnik nie da się przenieść na cmentarz radziecki na Wilkowyi. Mówił o tym we wtorek Dariusz Urbanik, wiceprezydent Rzeszowa. – Ciała są również poza obszarem mogił. Wymagana byłaby ekshumacja – tłumaczył problemy Urbanik.
Dlatego miasto zaproponowało, by uchwalę rady z 2018 roku, która zobowiązywała miasto do przeniesienie pomnika na cmentarz przy ulicy Lwowskiej, zmieniono. Już nie tam, a na kwaterę wojenną żołnierzy radzieckich przy ul. Podkarpackiej w Zwięczycy.
– Jest tam stary, niszczejący obelisk. Można go częściowo wykorzystać – przenieść płaskorzeźby z pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej – przedstawił nowy plan Dariusz Urbanik, podkreślając, że tę koncepcję zaproponowała wspomniana specjalna komisja.
I tu pojawił się problem. – Czy ten pomysł skonsultowano z mieszkańcami osiedli Zwięczyca i Leszka Czarnego? – zainteresował się z Waldemar Kotula, radny opozycyjnego PiS. – Nie – odpowiedział szczerze wiceprezydent Urbanik.
Okazało się, że mieszkańcy tych osiedli nie chcą pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej na swoim terenie. Planują zbiórkę podpisów pod petycją. Dowiedział się o tym przynajmniej radny Waldemar Kotula.
Są ważniejsze wydatki
Zasiane przez Kotulę wątpliwości uruchomiły lawinę wystąpień radnych, bo to temat nośny, media co chwilę do niego wracają. Ale w radzie nie ma jednomyślności, radni są podzieleni we wszystkich trzech klubach: Rozwoju Rzeszowa, Koalicji Obywatelskiej i PiS.
Dla radnego PiS Jerzego Jęczmienionki nie ma żadnych wątpliwości, że pomnik powinien być całkowicie wyburzony, a nie przeniesiony. Szczególnie teraz, gdy od ponad dwóch lat za naszą wschodnią granicą Ukraina walczy z rosyjskim najeźdźcą.
– Armia radziecka zniewoliła Polaków, przez dziesiątki lat nas ciemiężyła – tysiące naszych rodaków zginęło, kolejne tysiące wywieziono – mówił Jęczmienionka. Pomysł przeniesienia pomnika uznał za karkołomny jeszcze z innego powodu.
– Pomnik jest w bardzo złym stanie, rozsypie się. Nie wyobrażam sobie, by miasto ponosiło koszty demontażu pomnika, przeniesienia, a później remontu – stwierdził Jerzy Jęczmionka. Kilka lat temu koszt tej operacji był szacowany na ok. 3 mln zł.
– W mieście jest dość innych palących problemów, choćby podwyżki wynagrodzeń dla pracowników urzędu. Słyszymy, że brakuje kilkadziesiąt milionów złotych na bieżące wydatki. Pomnik definitywnie usunąć, żadne przenosiny – uważa Jęczmienionka.
Tomasz Kamiński, lider proprezydenckiego Rozwoju Rzeszowa, z Jęczmienionką zgodził się tylko w jednym – to nie miasto powinno finansować operację usunięcia pomnika z placu Ofiar Getta, tylko Instytut Pamięci Narodowej.
Niech się martwi IPN
Bo to IPN od 2016 roku upomina miasto, by zrobiło porządek z pomnikiem. Zaliczyło go do obiektów, które propagują system totalitarny w przestrzeni publicznej. A takiej gloryfikacji zabrania tzw. ustawa dekomunizacyjna, którą w 2016 r. uchwalił rząd PiS.
– Niech IPN zrobi porządek z pomnikiem, niech on się martwi, gdzie ma być. Niech IPN weźmie to na siebie – stwierdził Kamiński, ale uważał, że radni powinni przyjąć we wtorek nową uchwałę w tej sprawie. – Dajmy „zielone światło” – apelował.
Przez długie lata pomnika nie chciał ruszać nieżyjący już Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Toczył formalne boje z IPN. Temat pomnika wrócił po 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja napadła na Ukrainę. IPN uznał, że to świetny pretekst, by osiągnąć swój cel.
IPN tuż po wybuchu wojny na Ukrainie zadeklarował, że weźmie na barki usunięcie pomnika z pl. Ofiar Getta i w jego miejscu utworzyłby „upamiętnienie odpowiadające potrzebom lokalnej społeczności, które uhonoruje pamięć o rzeczywistych bohaterach”.
„Wstępnie proponuję rozważenie utworzenia miejsca pamięci poświęconego ofiarom zbrodniczych totalitaryzmów: komunizmu oraz niemieckiego nazizmu” – napisał w liście do władz Rzeszowa dr Karol Nawrocki, prezes IPN.
Priorytety
Miasto rękawicy nie podjęło, bo miało ważniejsze sprawy na głowie – zapewnić schronienie uciekającym przed rosyjskimi bombami uchodźcom z Ukrainy. – To nasz priorytet – mówili wtedy miejscy urzędnicy, i trudno było się z nimi nie zgodzić.
Rok temu, w pierwszą rocznicę rosyjskiej agresji – 24 lutego, monument został owinięty folią i „zaadresowany” do „wysłania” na Kreml. Aktywiści okleili go naklejkami z napisem „PRIORYTET” oraz z hasłem – „Sława Ukrainie”, w języku polskim i ukraińskim.
W marcu zaś zorganizowano nawet ciężki sprzęt, by pomnik usunąć. Przenosiny zatrzymała policja, a potem na długie miesiące zapadła cisza. Aż do teraz, gdy miasto przypomniało sobie, że trzeba wykonać uchwałę z 27 lutego 2018 roku, ponowioną w kwietniu 2022 r.
Okazało się, że to nie takie proste, bo wskazany na przenosiny pomnika cmentarz radziecki przy ulicy Lwowskiej do tego się nie nadaje, a nowej lokalizacji w Zwięczycy nie akceptują mieszkańcy osiedla. A i radni kręcą nosem, czy to ogóle ma sens.
Pomnik, jak Kaczyński
Bo zgoda wszystkich klubów jest tylko co do tego, że to nie miasto powinno finansować przenosiny pomnika. Podziały są natomiast w kluczowej sprawie: wyburzyć pomnik, czy go przenieść? I znów we wtorek o tym dyskutowali radni.
– Pomnik, czy się nam to podoba czy nie, stanowi jakąś wartość historyczną. Nie wszystkie okresy w naszych dziejach są chwalebne – mówił radny Wiesław Ziemiński z KO. Odrzucił podglądy przedstawiane przez Jerzego Jęczmienionkę.
– Pomnik ma stanowić świadectwo, że takie czasy były. Nasze dzieci i wnuki powinny o tym wiedzieć ku przestrodze. Nie wyobrażam sobie, żeby Jarosława Kaczyńskiego nie uwzględniono w podręcznikach historii, choćby ku przestrodze – stwierdził Ziemiński.
– Pomnik powinien zostać zachowany – dodał jednoznacznie. Robert Walawender z Rozwoju Rzeszowa mówił, że wcześniej w tej sprawie powinny były się odbyć konsultacje z mieszkańcami. – Pomnik najlepiej rozebrać, by w ogóle zniknął z miasta – powiedział.
Grzegorz Koryl z PiS przekonywał, że „pomnik radziecki” nie przedstawia żadnej wartości artystycznej. Cytował protokół organu, który obiekt budował. „Wdzięczność nasza za ten czyn [wyzwolenie Rzeszowa przez armię radziecką – przyp. red.] trwa i trwać będzie”.
„Okazywać się będzie w naszej przyjaźni obu narodów na cześć bohaterskiej armii radzieckiej” – przywoływał Koryl. Od siebie dodawał: – Nie wpisujmy się w tę narrację. Koryl zaproponował, by płaskorzeźby zmagazynować lub oddać je do jakiegoś muzeum.
– Nie uszczęśliwiajmy mieszkańców, którzy nie chcą pomnika. Armia radziecka przyniosła niewolę, śmierć, gwałty, kradzieże – mówił Grzegorz Koryl. Na rozebranie pomnika nie zgadza się radny Mateusz Maciejczyk z KO. – Przypomina tragiczną historię – stwierdził.
Może lapidarium?
Maciejczyk jest za tym, by pomnik „wyeksponować w jakimś miejscu muzealnym”. Radnych chciał pogodzić Robert Kultys z PiS. Zaproponował, by kamienne elementy pomnika rozebrać i w Zwięczycy ułożyć je na ziemi w formie lapidarium. Nie będzie trzeba kopać.
– To znacznie tańsze. IPN będzie zadowolony, mieszkańcy Zwięczycy. I my też, bo wypełniono uchwałę – rzucił pomysł Kultys. – Ciekawy, warty rozważenia – podchwyciła Maria Warchoł z Rozwoju Rzeszowa. Pomysł podchwycił też Andrzej Dec z KO.
– Może będzie kompromis, trzeba to sprawdzić – uważa Dec, który żałuje, że dwa lata temu miasto zbagatelizowało deklarację IPN, że pokryje koszty operacji usunięcia pomnika z pl. Ofiar Getta. Dec nie ma wątpliwości, że nie powinien tam dłużej stać.
Dec jest przeciwny utrzymaniu „totalitarnych” pomników w przestrzeni publicznej, by przypominały one o tragicznej historii. – W Warszawie miałby pozostać pomnik cara albo Hitlera? Są pewne granice – powiedział przewodniczący rady.
Dodał też, że Armia Czerwona, oprócz sumy nieszczęść, „jednak troszkę nas wyzwoliła”. – Spod rynny dostaliśmy się pod deszcz – spuentował.
Znów się pokłócą?
Marcin Fijołek, szef klubu PiS, zaproponował, by w dyskutowanej uchwale zmienić tylko jedno słowo: „przenosiny” na „likwidację”. Andrzej Dec był krytyczny, bo uznał, że to może uruchomić konieczność wprowadzenia zmian w pozostałej części uchwały.
– Może lepiej przygotować nową uchwałę, która precyzyjnie opisze nasze zamiary – Dec złożył wniosek, by projekt uchwały skierować do komisji. Deca poparł Robert Walawender. Projektem miałyby się zająć komisje gospodarki przestrzennej oraz porządku publicznego.
– Tę dyskusję przeszliśmy już parę lat temu. Znów się pokłócimy i nic z tego nie będzie – obawiał się Marcin Deręgowski z KO. – Niech kluby wyślą swoich przedstawicieli z wypracowanymi rozwiązaniami – trzymał się swojego pomysłu Andrzej Dec.
Ostatecznie za skierowaniem projektu uchwały do komisji byli wszyscy radni – 24.