April 19, 2025
Zdjęcie: Facebook Robert Maślak

Reklama

Wójt gminy Solina chce odstrzału pięciu niedźwiedzi po tym, jak w Bukowcu drapieżniki zabiły 21 kóz z gospodarstwa ekologicznego. W związku z rosnącą liczbą podobnych incydentów, inne podkarpackie samorządy składają wnioski o zgodę na płoszenie niedźwiedzi.

Jak już informowaliśmy, kilka dni temu niedźwiedzica i jej dwa młode wdarły się na teren gospodarstwa ekologicznego w Bukowcu. Zwierzęta wyłamały deskę w budynku z kozami i zabiły ponad 20 zwierząt. 

Wójt Piątkowski podkreśli wtedy, że dotychczasowe metody stosowane od 2019 roku – płoszenie, odławianie i wywożenie niedźwiedzi – nie działają. Zwierzęta wracają do ludzkich osiedli i tracą naturalny lęk przed człowiekiem.

– To nic nie daje, bo populacja się rozrosła do niespotykanych rozmiarów. Wszyscy profesorowie, którzy piszą, że jest 100 niedźwiedzi, to naprawdę chyba nie umieją liczyć, bo jest prawie 300 – argumentował Adam Piątkowski.

Władze gminy Solina, oprócz wniosku o odstrzał, zbierają też podpisy pod petycją do premiera o zmniejszenie liczby tych drapieżników na wzór Słowacji, która zgodziła się na zabicie 350 osobników.

Choć niedźwiedź brunatny jest w Polsce gatunkiem ściśle chronionym, przepisy dopuszczają odstrzał w sytuacji, gdy inne środki zaradcze okażą się nieskuteczne. RDOŚ bada wniosek wójta – decyzja nie została jeszcze podjęta.

Inne gminy walczą z drapieżnikami

RDOŚ w Rzeszowie potwierdza, że coraz więcej samorządów z Podkarpacia prosi o zgodę na płoszenie niedźwiedzi. Powodem są nasilające się ataki na ludzi i zwierzęta gospodarskie. Takie pozwolenia otrzymały już m.in. Lutowiska, Cisna, Komańcza, Czarna, Sanok i Krępna.

– Kolejne gminy zapewne będą jeszcze występować do nas z takim wnioskiem, co jest  oczywiste, ponieważ skala problemu jest duża i się nasila – powiedział nam Łukasz Lis, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

Zezwolenia dotyczą wszystkich mieszkańców danej gminy. Oznacza to, że osoba, która przepłoszy niedźwiedzia ze swojej posesji, np. użyją petardy, nie będzie posądzone o wykroczenie. 

Brak skutecznych rozwiązań

Samorządom brakuje zarówno pieniędzy, jak i specjalistów, którzy mogliby skutecznie płoszyć drapieżniki. Szansą na poprawę sytuacji są zmiany w ustawie o ochronie ludności cywilnej z grudnia 2024 r.

– Kluczową zmianą w proponowanej nowelizacji jest włączenie wojewody do listy podmiotów odpowiedzialnych za ochronę ludności cywilnej w przypadku zagrożeń ze strony dzikich zwierząt. Do tej pory ta odpowiedzialność spoczywała wyłącznie na samorządach, które nie mają ani odpowiednich środków, ani kompetencji do skutecznego działania – mówi Łukasz Lis.

Projekt przewiduje utworzenie specjalnych grup interwencyjnych finansowanych z budżetu państwa, a nie z pieniędzy gmin. Wojewoda podkarpacki już rozpoczął konsultacje z Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w tej sprawie.

Co zamiast odstrzału?

Ekspert ds. ochrony przyrody Robert Maślak zwraca uwagę, że przyczyną problemu jest łatwy dostęp do pożywienia. Niedźwiedzie to oportunistyczne drapieżniki – jeśli znajdą łatwy łup, np. drób, kozy czy otwarte śmietniki, szybko uczą się korzystać z tych źródeł.

– Wystarczy jeden raz, by zwierzę skojarzyło człowieka z jedzeniem – podkreśla Maślak i dodaje, że młode uczą się zachowań od matki.

Ekspert apeluje o wprowadzenie skutecznych działań zapobiegawczych. Wskazuje, że w miejscach, gdzie żyją niedźwiedzie, powinny stać specjalne śmietniki, których drapieżnik nie otworzy. Zwierzęta hodowlane należy chronić elektrycznymi pastuchami. Do odstraszania niedźwiedzi można używać broni z gumowymi kulami, co sprawdza się w Tatrach.

Maślak podkreśla, że samo zabijanie problematycznych osobników bez zmiany podejścia do ochrony i zapobiegania nie rozwiąże problemu – w miejsce odstrzelonych niedźwiedzi przyjdą kolejne.

MU

Czytaj więcej:

Zatrzymano ich w trakcie pracy. Prokuratura przedstawiła zarzuty pracownikom Urzędu Skarbowego w Rzeszowie

Zdjęcie: Facebook Robert Maślak

Reklama

Wójt gminy Solina chce odstrzału pięciu niedźwiedzi po tym, jak w Bukowcu drapieżniki zabiły 21 kóz z gospodarstwa ekologicznego. W związku z rosnącą liczbą podobnych incydentów, inne podkarpackie samorządy składają wnioski o zgodę na płoszenie niedźwiedzi.

Jak już informowaliśmy, kilka dni temu niedźwiedzica i jej dwa młode wdarły się na teren gospodarstwa ekologicznego w Bukowcu. Zwierzęta wyłamały deskę w budynku z kozami i zabiły ponad 20 zwierząt. 

Wójt Piątkowski podkreśli wtedy, że dotychczasowe metody stosowane od 2019 roku – płoszenie, odławianie i wywożenie niedźwiedzi – nie działają. Zwierzęta wracają do ludzkich osiedli i tracą naturalny lęk przed człowiekiem.

– To nic nie daje, bo populacja się rozrosła do niespotykanych rozmiarów. Wszyscy profesorowie, którzy piszą, że jest 100 niedźwiedzi, to naprawdę chyba nie umieją liczyć, bo jest prawie 300 – argumentował Adam Piątkowski.

Władze gminy Solina, oprócz wniosku o odstrzał, zbierają też podpisy pod petycją do premiera o zmniejszenie liczby tych drapieżników na wzór Słowacji, która zgodziła się na zabicie 350 osobników.

Choć niedźwiedź brunatny jest w Polsce gatunkiem ściśle chronionym, przepisy dopuszczają odstrzał w sytuacji, gdy inne środki zaradcze okażą się nieskuteczne. RDOŚ bada wniosek wójta – decyzja nie została jeszcze podjęta.

Inne gminy walczą z drapieżnikami

RDOŚ w Rzeszowie potwierdza, że coraz więcej samorządów z Podkarpacia prosi o zgodę na płoszenie niedźwiedzi. Powodem są nasilające się ataki na ludzi i zwierzęta gospodarskie. Takie pozwolenia otrzymały już m.in. Lutowiska, Cisna, Komańcza, Czarna, Sanok i Krępna.

– Kolejne gminy zapewne będą jeszcze występować do nas z takim wnioskiem, co jest  oczywiste, ponieważ skala problemu jest duża i się nasila – powiedział nam Łukasz Lis, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

Zezwolenia dotyczą wszystkich mieszkańców danej gminy. Oznacza to, że osoba, która przepłoszy niedźwiedzia ze swojej posesji, np. użyją petardy, nie będzie posądzone o wykroczenie. 

Brak skutecznych rozwiązań

Samorządom brakuje zarówno pieniędzy, jak i specjalistów, którzy mogliby skutecznie płoszyć drapieżniki. Szansą na poprawę sytuacji są zmiany w ustawie o ochronie ludności cywilnej z grudnia 2024 r.

– Kluczową zmianą w proponowanej nowelizacji jest włączenie wojewody do listy podmiotów odpowiedzialnych za ochronę ludności cywilnej w przypadku zagrożeń ze strony dzikich zwierząt. Do tej pory ta odpowiedzialność spoczywała wyłącznie na samorządach, które nie mają ani odpowiednich środków, ani kompetencji do skutecznego działania – mówi Łukasz Lis.

Projekt przewiduje utworzenie specjalnych grup interwencyjnych finansowanych z budżetu państwa, a nie z pieniędzy gmin. Wojewoda podkarpacki już rozpoczął konsultacje z Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w tej sprawie.

Co zamiast odstrzału?

Ekspert ds. ochrony przyrody Robert Maślak zwraca uwagę, że przyczyną problemu jest łatwy dostęp do pożywienia. Niedźwiedzie to oportunistyczne drapieżniki – jeśli znajdą łatwy łup, np. drób, kozy czy otwarte śmietniki, szybko uczą się korzystać z tych źródeł.

– Wystarczy jeden raz, by zwierzę skojarzyło człowieka z jedzeniem – podkreśla Maślak i dodaje, że młode uczą się zachowań od matki.

Ekspert apeluje o wprowadzenie skutecznych działań zapobiegawczych. Wskazuje, że w miejscach, gdzie żyją niedźwiedzie, powinny stać specjalne śmietniki, których drapieżnik nie otworzy. Zwierzęta hodowlane należy chronić elektrycznymi pastuchami. Do odstraszania niedźwiedzi można używać broni z gumowymi kulami, co sprawdza się w Tatrach.

Maślak podkreśla, że samo zabijanie problematycznych osobników bez zmiany podejścia do ochrony i zapobiegania nie rozwiąże problemu – w miejsce odstrzelonych niedźwiedzi przyjdą kolejne.

MU

Czytaj więcej:

Zatrzymano ich w trakcie pracy. Prokuratura przedstawiła zarzuty pracownikom Urzędu Skarbowego w Rzeszowie

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *