Miasto nie będzie już sprzątało przylegających do pomnika Czynu Rewolucyjnego ogrodów bernardyńskich. Konserwator zabytków po sześciu latach (!) wszczął procedurę wpisania pomnika do rejestru zabytków.
Rzeszów postanowił wypowiedzieć umowę na utrzymanie przez miasto ogrodów bernardyńskich. Taki „prezent” klasztorowi oo. Bernardynów zrobił w maju 2021 roku Marek Bajdak, gdy tymczasowo rządził Rzeszowem.
Na mocy tej umowy, miasto wzięło na swoje barki bieżące remonty ogrodów, sprzątanie, pielęgnację roślin, koszenie trawy, wywożenie śmieci, utrzymywanie fontanny, naprawy oświetlenia. Miasto płaci także rachunki za wodę wykorzystywaną w fontannie.
Rocznie miasto na utrzymanie ogrodów bernardyńskich wydawało ok. 100 tys. zł. Już nie będzie, bo właśnie wypowiedziało umowę. – Przestanie obowiązywać w październiku 2024 r. – wyjaśnia Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
To reakcja miasta na to, co Bernardyni zrobili w pierwszych dniach czerwca – zakon przekazał pomnik Czynu Rewolucyjnego Stowarzyszeniu Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, którego prezes Marcin Maruszak chciałby wyburzyć obiekt.
Zakonnicy, mimo licznych apeli, nie zwrócili miastu pomnika, który przejęli z okalającym go terenem, za symboliczną złotówkę w 2006 roku. Bernardyni o pomnik nigdy jednak nie dbali, trzy lata temu miasto dało sobie wcisnąć utrzymanie ogrodów.
Bernardyni płacić komuś nie lubią, ale chętnie sami wyciągają ręce po pieniądze. Czerpali zyski na pobieraniu opłat parkingowych pod ogrodami. W rękach zakonu pozostała również kawiarnia. Latem 2021 r. zakon wydzierżawił część działki pod paskudną budkę z lodami.
Ratowanie pomnika
Miasto, gdy zakonnicy oddali pomnik zwolennikom jego wyburzenia, uznało, że dłużej nie będzie utrzymywało ogrodów bernardyńskich. Powstały one w 2013 r., kosztowały ok. 30 mln zł, zakonnicy na inwestycję dostali 24-milionową dotację z Unii Europejskiej.
Marzena Kłeczek-Krawiec przypomina, że miasto z Bernardynami o zwrocie pomnika Czynu Rewolucyjnego rozmawiało od dłuższego czasu. Rozmowy okazały się bezowocne. Miasto chciało pomnik wyremontować i zachować.
– Nie uszanowano woli mieszkańców, których większość opowiedziała się za tym, by pomnik pozostał w przestrzeni Rzeszowa – twierdzi Kłeczek-Krawiec.
Monument decyzją Bernardynów trafił w prywatne ręce. – Dlatego też wykorzystamy wszelkie możliwe środki, by pomnik znów stał się własnością miasta, a tym samym mieszkańców – zapowiada rzeczniczka prezydenta Rzeszowa.
6-letnia batalia
Nowemu właścicielowi pomnika życie teraz także utrudni podkarpacki konserwator zabytków, który potrzebował aż sześciu lat, by rozpocząć procedurę wpisania „symbolu Rzeszowa” do rejestru zabytków.
Zawnioskowali o to 30 marca 2018 roku działacze nieformalnej grupy „Stacja Rzeszów Dziki” skupieni wokół Fundacji Rzeszowskiej. Konserwator niemiłosiernie przeciągał sprawę, „Dzicy” żądali odwołania Bartosza Podubnego z funkcji zastępcy konserwatora zabytków.
Podubny posadę uratował dzięki Ewie Leniart (PiS), która była wtedy wojewodą podkarpackim, także zwolenniczką usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej. Dopiero 21 stycznia 2019 r. konserwator zajął stanowisko – pomnika do rejestru zabytków nie wpisał.
„Dzicy” i stojąca za nimi Fundacja Rzeszowska broni nie złożyła. 18 kwietnia 2019 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poleciło wojewódzkiemu konserwatorowi ponowne przeanalizowanie wniosku o wpisaniu pomnika do rejestru zabytków.
Zakaz jakichkolwiek robót
Dziś Bartosz Podubny twierdzi, że od tamtej pary prowadzono „szeroko zakrojoną kwerendę”, która miała rozstrzygnąć, czy pomnik jest zabytkiem ruchomym, czy nie. Konserwator sięgnął po materiały nadzoru budowlanego, Archiwum Państwowego i miasta.
– Opracowany dokument ostatecznie przesądził o klasyfikacji jako nieruchomości – twierdzi Podubny. Przekonuje, że cała kwerenda trwała tak długo, bo na przeszkodzie stanęła także pandemia. Ale dopiero ostatnie wydarzenia zmusiły konserwatora do energicznych działań.
14 czerwca br. konserwator wszczął wreszcie procedurę wpisania pomnika do rejestru zabytków. Wszczęcie procedury jeszcze nie oznacza, że pomnik do takiego rejestru zostanie wpisany, ale już samo prowadzenie postępowania wiąże ręce nowemu właścicielowi.
– Od dnia wszczęcia postępowania (…) zabrania się prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych i podejmowania innych działań, które mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku – twierdzi Podubny.
Zakaz prowadzenia robót dotyczy nawet wtedy, jeżeli właściciel miałby na to formalne zezwolenie innych służb. Bez opinii konserwatora nic nie może robić. Jak długo potrwa postępowanie? – Nie można podać daty – odpowiada lakonicznie Bartosz Podubny.
Co z płaskorzeźbami?
Tak samo nie odpowiada na pytanie, czy nowy właściciel pomnika zostanie zobowiązany do odnowienia płaskorzeźb Nike, robotnika i żołnierza, które są na monumencie. W każdej chwili mogą one runąć, dlatego od styczna 2023 roku pomnik jest ogrodzony.
Zakonnicy do odnowienia płaskorzeźb się nie palili, twierdzili, że nie mają na to pieniędzy. Teraz, po oddaniu pomnika Stowarzyszeniu Rodzin Żołnierzy Niezłomnych, ten obowiązek przeszedł właśnie na stowarzyszenie.
Bartosz Podubny zapowiada tylko, że kwestia odnowienia płaskorzeźb zostanie poruszona dopiero po zakończeniu postępowania o wpisaniu pomnika do rejestru zabytków.
(RzN)
Miasto nie będzie już sprzątało przylegających do pomnika Czynu Rewolucyjnego ogrodów bernardyńskich. Konserwator zabytków po sześciu latach (!) wszczął procedurę wpisania pomnika do rejestru zabytków.
Rzeszów postanowił wypowiedzieć umowę na utrzymanie przez miasto ogrodów bernardyńskich. Taki „prezent” klasztorowi oo. Bernardynów zrobił w maju 2021 roku Marek Bajdak, gdy tymczasowo rządził Rzeszowem.
Na mocy tej umowy, miasto wzięło na swoje barki bieżące remonty ogrodów, sprzątanie, pielęgnację roślin, koszenie trawy, wywożenie śmieci, utrzymywanie fontanny, naprawy oświetlenia. Miasto płaci także rachunki za wodę wykorzystywaną w fontannie.
Rocznie miasto na utrzymanie ogrodów bernardyńskich wydawało ok. 100 tys. zł. Już nie będzie, bo właśnie wypowiedziało umowę. – Przestanie obowiązywać w październiku 2024 r. – wyjaśnia Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
To reakcja miasta na to, co Bernardyni zrobili w pierwszych dniach czerwca – zakon przekazał pomnik Czynu Rewolucyjnego Stowarzyszeniu Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, którego prezes Marcin Maruszak chciałby wyburzyć obiekt.
Zakonnicy, mimo licznych apeli, nie zwrócili miastu pomnika, który przejęli z okalającym go terenem, za symboliczną złotówkę w 2006 roku. Bernardyni o pomnik nigdy jednak nie dbali, trzy lata temu miasto dało sobie wcisnąć utrzymanie ogrodów.
Bernardyni płacić komuś nie lubią, ale chętnie sami wyciągają ręce po pieniądze. Czerpali zyski na pobieraniu opłat parkingowych pod ogrodami. W rękach zakonu pozostała również kawiarnia. Latem 2021 r. zakon wydzierżawił część działki pod paskudną budkę z lodami.
Ratowanie pomnika
Miasto, gdy zakonnicy oddali pomnik zwolennikom jego wyburzenia, uznało, że dłużej nie będzie utrzymywało ogrodów bernardyńskich. Powstały one w 2013 r., kosztowały ok. 30 mln zł, zakonnicy na inwestycję dostali 24-milionową dotację z Unii Europejskiej.
Marzena Kłeczek-Krawiec przypomina, że miasto z Bernardynami o zwrocie pomnika Czynu Rewolucyjnego rozmawiało od dłuższego czasu. Rozmowy okazały się bezowocne. Miasto chciało pomnik wyremontować i zachować.
– Nie uszanowano woli mieszkańców, których większość opowiedziała się za tym, by pomnik pozostał w przestrzeni Rzeszowa – twierdzi Kłeczek-Krawiec.
Monument decyzją Bernardynów trafił w prywatne ręce. – Dlatego też wykorzystamy wszelkie możliwe środki, by pomnik znów stał się własnością miasta, a tym samym mieszkańców – zapowiada rzeczniczka prezydenta Rzeszowa.
6-letnia batalia
Nowemu właścicielowi pomnika życie teraz także utrudni podkarpacki konserwator zabytków, który potrzebował aż sześciu lat, by rozpocząć procedurę wpisania „symbolu Rzeszowa” do rejestru zabytków.
Zawnioskowali o to 30 marca 2018 roku działacze nieformalnej grupy „Stacja Rzeszów Dziki” skupieni wokół Fundacji Rzeszowskiej. Konserwator niemiłosiernie przeciągał sprawę, „Dzicy” żądali odwołania Bartosza Podubnego z funkcji zastępcy konserwatora zabytków.
Podubny posadę uratował dzięki Ewie Leniart (PiS), która była wtedy wojewodą podkarpackim, także zwolenniczką usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej. Dopiero 21 stycznia 2019 r. konserwator zajął stanowisko – pomnika do rejestru zabytków nie wpisał.
„Dzicy” i stojąca za nimi Fundacja Rzeszowska broni nie złożyła. 18 kwietnia 2019 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poleciło wojewódzkiemu konserwatorowi ponowne przeanalizowanie wniosku o wpisaniu pomnika do rejestru zabytków.
Zakaz jakichkolwiek robót
Dziś Bartosz Podubny twierdzi, że od tamtej pary prowadzono „szeroko zakrojoną kwerendę”, która miała rozstrzygnąć, czy pomnik jest zabytkiem ruchomym, czy nie. Konserwator sięgnął po materiały nadzoru budowlanego, Archiwum Państwowego i miasta.
– Opracowany dokument ostatecznie przesądził o klasyfikacji jako nieruchomości – twierdzi Podubny. Przekonuje, że cała kwerenda trwała tak długo, bo na przeszkodzie stanęła także pandemia. Ale dopiero ostatnie wydarzenia zmusiły konserwatora do energicznych działań.
14 czerwca br. konserwator wszczął wreszcie procedurę wpisania pomnika do rejestru zabytków. Wszczęcie procedury jeszcze nie oznacza, że pomnik do takiego rejestru zostanie wpisany, ale już samo prowadzenie postępowania wiąże ręce nowemu właścicielowi.
– Od dnia wszczęcia postępowania (…) zabrania się prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych i podejmowania innych działań, które mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku – twierdzi Podubny.
Zakaz prowadzenia robót dotyczy nawet wtedy, jeżeli właściciel miałby na to formalne zezwolenie innych służb. Bez opinii konserwatora nic nie może robić. Jak długo potrwa postępowanie? – Nie można podać daty – odpowiada lakonicznie Bartosz Podubny.
Co z płaskorzeźbami?
Tak samo nie odpowiada na pytanie, czy nowy właściciel pomnika zostanie zobowiązany do odnowienia płaskorzeźb Nike, robotnika i żołnierza, które są na monumencie. W każdej chwili mogą one runąć, dlatego od styczna 2023 roku pomnik jest ogrodzony.
Zakonnicy do odnowienia płaskorzeźb się nie palili, twierdzili, że nie mają na to pieniędzy. Teraz, po oddaniu pomnika Stowarzyszeniu Rodzin Żołnierzy Niezłomnych, ten obowiązek przeszedł właśnie na stowarzyszenie.
Bartosz Podubny zapowiada tylko, że kwestia odnowienia płaskorzeźb zostanie poruszona dopiero po zakończeniu postępowania o wpisaniu pomnika do rejestru zabytków.
(RzN)