„Od pewnego czasu czuję się oszukany jako mieszkaniec” – napisał do naszej redakcji rozgoryczony Piotr, ojciec i stały bywalec basenu ROSiR przy ul. Ks. Jałowego w Rzeszowie. Poszło o system naliczania czasu, który, jego zdaniem, najbardziej uderza w rodziny z dziećmi. Wynika z uchwały Rady Miasta Rzeszowa.
Miasto zastąpiło bilet „45 minut w niecce” biletem 60-minutowym „od bramki do bramki”. W efekcie rodzice, którzy potrzebują więcej czasu na przebranie i wysuszenie dzieci, są karani finansowo za drobne spóźnienia.
Zniknęła kluczowa różnica
Jak relacjonuje nasz czytelnik, problem leży w fundamentalnej zmianie sposobu mierzenia czasu.
Jeszcze do niedawna mogłem korzystać z basenu na następujących zasadach: kupowałem bilet na „1 godzinę” (45 min w niecce) i po wykorzystaniu czasu w wodzie miałem możliwość spokojnego osuszenia się w szatni – wyjaśnia mieszkaniec Rzeszowa.
Obecnie zasady są inne. Dostępny jest tylko bilet na 60 minut, a czas naliczany jest od momentu pobrania kluczyka do szafki do jego zwrotu przy wyjściu. – W tym czasie muszę się przebrać, skorzystać z basenu i osuszyć oraz ubrać – wylicza.
„Takie okoliczności dla mnie jako dorosłego mężczyzny nie są większym problemem, ale w przypadku mojej żony i córek sytuacja wygląda dużo gorzej. Jeśli chcemy z dziećmi spędzić 45 minut w wodzie, jak poprzednio, na osuszenie np. dwóch maluchów, szczególnie dziewczynek z długimi włosami, potrzebujemy znacznie więcej czasu! – alarmuje.
Podatek od odpowiedzialności?
Problem nie kończy się na pośpiechu. Każde przekroczenie limitu 60 minut skutkuje naliczeniem kary. Jak podkreśla czytelnik, jest ona nieproporcjonalna. Wynosi 10% wartości biletu (co przy obecnej cenie 16 zł daje 1,60 zł) za każde rozpoczęte 6 minut.
„Wystarczy, że spędzę w szatni dodatkowe 3 minuty i ROSiR karze mnie opłatą 1,60 zł” – irytuje się ojciec.
Co więcej, dodatkowymi kosztami obciążani są też rodzice, którzy nie pływają, a jedynie pomagają dzieciom w szatni, np. przy lekcjach pływania. Wejście opiekuna do strefy szatni kosztuje 3 zł (na 10-15 minut). Przekroczenie tego czasu również skutkuje naliczeniem kary – 10% od ceny biletu normalnego (czyli 1,60 zł za każde 6 minut).
Czytelnik zwraca uwagę, że ROSiR zlikwidował też możliwość obserwowania dzieci z trybun. „Teraz wykorzystuje się sytuację rodzica, który jest odpowiedzialny za dziecko i (…) jest zmuszony uiścić opłatę” – kwituje.
Ironia w uchwale miejskiej
Nowy cennik i zasady wprowadzono uchwałą Rady Miasta Rzeszowa z 26 sierpnia 2025 r. Jak czytamy w jej uzasadnieniu, zmiany miały na celu rzekomą ochronę mieszkańców:
„Szczególny nacisk położono na utrzymanie dostępności usług dla grup uprzywilejowanych, takich jak dzieci, młodzież, seniorzy…” – argumentowali radni.
Zdaniem naszego czytelnika, rzeczywistość jest odwrotna. „Uważam, że wniesienie dodatkowych opłat jest krzywdzące dla mieszkańców, w tym szczególnie rodzin z małymi dziećmi!” – pisze. Dodaje, że te zmiany, wprowadzone wraz z podwyżkami cen biletów, na pewno nie pomogą frekwencji, która „i tak jest zatrważająco niska”.
Jak Rzeszów wypada na tle innych miast?
Problem tkwi w metodzie naliczania kar. Rzeszowski ROSiR stosuje system „blokowy”. Przy cenie biletu 16 zł, oznacza to, że minuta spóźnienia kosztuje tyle samo co sześć minut – czyli 1,60 zł.
Sprawdziliśmy, jak wygląda to w innych miastach przy krótkim, 7-minutowym spóźnieniu (np. z powodu trudności w dostępie do suszarki). W Rzeszowie naliczane są już dwa bloki (za minuty 1-6 i 7-12), co daje łącznie 3,20 zł. Dla porównania:
- Opole (system proporcjonalny): 2,33 zł
- Częstochowa (system minutowy): 2,80 zł
- Rzeszów (system blokowy): 3,20 zł
- Lublin (system minutowy): 5,60 zł
- Wrocław (Aquapark): 14,00 zł.
Sytuacja zmienia się diametralnie przy dłuższym, 15-minutowym spóźnieniu. Tu Rzeszów nalicza trzy bloki (1,60 zł x 3), co daje łącznie 4,80 zł. W tym scenariuszu rzeszowska pływalnia staje się… najtańsza ze wszystkich porównywanych, wyprzedzając nawet Opole (5,00 zł), nie wspominając o Wrocławiu (30 zł).
Wniosek jest jednak paradoksalny. Rzeszowski system jest relatywnie tani przy dłuższych spóźnieniach, ale jednocześnie najbardziej uderza w tych, którzy spóźniają się nieznacznie – o minutę lub dwie (płacąc od razu 1,60 zł).
To właśnie ten „skokowy” system, a nie sama wysokość opłat, jest źródłem irytacji mieszkańca, który potrzebuje tylko kilku dodatkowych minut na bezpieczne przygotowanie dzieci do wyjścia.
Czytaj więcej:
„Od pewnego czasu czuję się oszukany jako mieszkaniec” – napisał do naszej redakcji rozgoryczony Piotr, ojciec i stały bywalec basenu ROSiR przy ul. Ks. Jałowego w Rzeszowie. Poszło o system naliczania czasu, który, jego zdaniem, najbardziej uderza w rodziny z dziećmi. Wynika z uchwały Rady Miasta Rzeszowa.
Miasto zastąpiło bilet „45 minut w niecce” biletem 60-minutowym „od bramki do bramki”. W efekcie rodzice, którzy potrzebują więcej czasu na przebranie i wysuszenie dzieci, są karani finansowo za drobne spóźnienia.
Zniknęła kluczowa różnica
Jak relacjonuje nasz czytelnik, problem leży w fundamentalnej zmianie sposobu mierzenia czasu.
Jeszcze do niedawna mogłem korzystać z basenu na następujących zasadach: kupowałem bilet na „1 godzinę” (45 min w niecce) i po wykorzystaniu czasu w wodzie miałem możliwość spokojnego osuszenia się w szatni – wyjaśnia mieszkaniec Rzeszowa.
Obecnie zasady są inne. Dostępny jest tylko bilet na 60 minut, a czas naliczany jest od momentu pobrania kluczyka do szafki do jego zwrotu przy wyjściu. – W tym czasie muszę się przebrać, skorzystać z basenu i osuszyć oraz ubrać – wylicza.
„Takie okoliczności dla mnie jako dorosłego mężczyzny nie są większym problemem, ale w przypadku mojej żony i córek sytuacja wygląda dużo gorzej. Jeśli chcemy z dziećmi spędzić 45 minut w wodzie, jak poprzednio, na osuszenie np. dwóch maluchów, szczególnie dziewczynek z długimi włosami, potrzebujemy znacznie więcej czasu! – alarmuje.
Podatek od odpowiedzialności?
Problem nie kończy się na pośpiechu. Każde przekroczenie limitu 60 minut skutkuje naliczeniem kary. Jak podkreśla czytelnik, jest ona nieproporcjonalna. Wynosi 10% wartości biletu (co przy obecnej cenie 16 zł daje 1,60 zł) za każde rozpoczęte 6 minut.
„Wystarczy, że spędzę w szatni dodatkowe 3 minuty i ROSiR karze mnie opłatą 1,60 zł” – irytuje się ojciec.
Co więcej, dodatkowymi kosztami obciążani są też rodzice, którzy nie pływają, a jedynie pomagają dzieciom w szatni, np. przy lekcjach pływania. Wejście opiekuna do strefy szatni kosztuje 3 zł (na 10-15 minut). Przekroczenie tego czasu również skutkuje naliczeniem kary – 10% od ceny biletu normalnego (czyli 1,60 zł za każde 6 minut).
Czytelnik zwraca uwagę, że ROSiR zlikwidował też możliwość obserwowania dzieci z trybun. „Teraz wykorzystuje się sytuację rodzica, który jest odpowiedzialny za dziecko i (…) jest zmuszony uiścić opłatę” – kwituje.
Ironia w uchwale miejskiej
Nowy cennik i zasady wprowadzono uchwałą Rady Miasta Rzeszowa z 26 sierpnia 2025 r. Jak czytamy w jej uzasadnieniu, zmiany miały na celu rzekomą ochronę mieszkańców:
„Szczególny nacisk położono na utrzymanie dostępności usług dla grup uprzywilejowanych, takich jak dzieci, młodzież, seniorzy…” – argumentowali radni.
Zdaniem naszego czytelnika, rzeczywistość jest odwrotna. „Uważam, że wniesienie dodatkowych opłat jest krzywdzące dla mieszkańców, w tym szczególnie rodzin z małymi dziećmi!” – pisze. Dodaje, że te zmiany, wprowadzone wraz z podwyżkami cen biletów, na pewno nie pomogą frekwencji, która „i tak jest zatrważająco niska”.
Jak Rzeszów wypada na tle innych miast?
Problem tkwi w metodzie naliczania kar. Rzeszowski ROSiR stosuje system „blokowy”. Przy cenie biletu 16 zł, oznacza to, że minuta spóźnienia kosztuje tyle samo co sześć minut – czyli 1,60 zł.
Sprawdziliśmy, jak wygląda to w innych miastach przy krótkim, 7-minutowym spóźnieniu (np. z powodu trudności w dostępie do suszarki). W Rzeszowie naliczane są już dwa bloki (za minuty 1-6 i 7-12), co daje łącznie 3,20 zł. Dla porównania:
- Opole (system proporcjonalny): 2,33 zł
- Częstochowa (system minutowy): 2,80 zł
- Rzeszów (system blokowy): 3,20 zł
- Lublin (system minutowy): 5,60 zł
- Wrocław (Aquapark): 14,00 zł.
Sytuacja zmienia się diametralnie przy dłuższym, 15-minutowym spóźnieniu. Tu Rzeszów nalicza trzy bloki (1,60 zł x 3), co daje łącznie 4,80 zł. W tym scenariuszu rzeszowska pływalnia staje się… najtańsza ze wszystkich porównywanych, wyprzedzając nawet Opole (5,00 zł), nie wspominając o Wrocławiu (30 zł).
Wniosek jest jednak paradoksalny. Rzeszowski system jest relatywnie tani przy dłuższych spóźnieniach, ale jednocześnie najbardziej uderza w tych, którzy spóźniają się nieznacznie – o minutę lub dwie (płacąc od razu 1,60 zł).
To właśnie ten „skokowy” system, a nie sama wysokość opłat, jest źródłem irytacji mieszkańca, który potrzebuje tylko kilku dodatkowych minut na bezpieczne przygotowanie dzieci do wyjścia.
Czytaj więcej:
