Konrad Fijołek ogłosił „korektę” swojej prezydentury w nowej kadencji. Zacznie ją od budowy chodników, nakładek asfaltowych i oświetlenia na osiedlach. Pilnie.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
W piątek (19 kwietnia), w ostatnim dniu kampanii przed ciszą wyborczą, prezydent Konrad Fijołek, ubiegający się o reelekcję, ze swoją „drużyną” pojawił się po południu na Rynku, godzinę po tym, jak swoją kampanię podsumował jego rywal – Waldemar Szumny z PiS.
Fijołek był energiczny, mówił z werwą, wie, że wynik zaplanowanej na niedzielę, 21 kwietnia, drugiej tury wyborów, nie jest przesądzony. Pokazała to pierwsza tura – dramatyczny wynik jego zaplecza – tylko pięciu radnych, utrata kontroli w radzie.
W zwycięstwo w prezydenckich wyborach Fijołek wierzy. – Spójrzcie na tę cudowną drużynę, gdzie rzeczywiście są fajni, optymistycznie, pozytywnie nastawieni do życia ludzie – pokazywał sztab: społeczników, działaczy KO, Lewicy, Polski 2050, Zielonych…
Zaświeci słońce
Nie mogło zabraknąć Teresy Kubas-Hul, wojewody podkarpackiego, która w kampanii praktycznie nie odstępowała na krok Fijołka. To w niej Fijołek upatruje szansy na to, że dla Rzeszowa wreszcie „zaświeci słońce” i na miasto spadnie deszcz z pieniędzmi.
Tym też argumentem Konrad Fijołek „grał” w kampanii. Że w Polsce rządzi Koalicja 15 października, która udzieliła mu poparcia, tak jak trzy lata, gdy była w kontrze do rządów PiS, które rozhuśtały finanse takich miast jak Rzeszów. Koalicja ma to teraz naprawić.
W piątek Konrad Fijołek uderzał w rządy PiS, przypomniał, że na podatkowych rewolucjach z Polskiego Ładu Rzeszów stracił 350 mln zł. – Tylko z powodów politycznych – mówił prezydent, tłumacząc, dlaczego nie wszystko udało mu się zrobić przez 2,5 roku.
Bronić Rzeszów przed PiS
Kampania Fijołka miała podobną retorykę, jak w 2021 roku – Rzeszowa nie można oddać w ręce PiS. Cały elektorat ówczesnej opozycji dał mu wówczas zwycięstwo już w pierwszej turze – w przyspieszonych wyborach zdobył ponad 56 proc.
A wydawało się, że to niemożliwe, gdy jego rywalami byli politycy z wysokiej półki, jak na polityczne, rzeszowskie standardy: wojewoda Ewa Leniart (PiS), wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł (Suwerenna Polska) i Grzegorz Braun, poseł Konfederacji.
Teraz za rywali Fijołek miał Waldemara Szumnego z niezbyt wysoką pozycją w PiS, debiutującego w polityce ekonomistę Jacka Strojnego, Adama Dziedzica, b. wójta Świlczy, krzykliwą Karolinę Pikułę z Konfederacji i Janusza Niemiera z kanapowej Polska Jest Jedna.
„Towarzystwo”, które teoretycznie Fijołkowi nie powinno było zagrozić. A jednak. Wyborów w pierwszej turze nie udało mu się wygrać (wynik 37,91 proc. głosów), mimo dużego wsparcia znanych samorządowców z Polski i wizyt ministerialnych urzędników.
Wyciąga wnioski
Krótkie rządy, pandemia, wojna na Ukrainie, inflacyjna zawierucha – w tym Konrad Fijołek szuka przyczyn słabnącej w oczach popularności. W jego „zielonym Rzeszowie” nie wszyscy się zakochali i w zbyt napastliwej propagandzie sukcesów.
Mieszkańcy, po ponad 18-letnich rządach nieżyjącego już Tadeusza Ferenca, chcieli ukrócenia patodeweloperki, ale też rozwiązywania prostych spraw, tych najbardziej uciążliwych, jak np. walka z permanentnymi korkami w mieście.
Dziś Konrad Fijołek najwidoczniej zdaje sobie sprawę z błędów popełnionych w czasie swoich rządów, bo w piątek ogłosił ich „korektę”, pod warunkiem, że mieszkańcy pozwolą mu je kontynuować przez kolejne pięć lat.
Fijołek zapowiedział, że pilnie, jeszcze w tym roku, wszystkie 33 rzeszowskie osiedla dostaną brakujące chodniki, nakładki asfaltowe i oświetlenie. Że tego ludzie potrzebują w pierwszej kolejności, usłyszał od ludzi, gdy ruszył na osiedla w drugiej odsłonie kampanii.
– Wyciągam wnioski. Nie wszystko zrobiłem idealnie – uderzał się w piersi, ale mówił, że nie wszystko udało się zrobić z powodu mizerii finansowej i „duszenia” samorządów przez rząd PiS. – Dzisiaj mamy dobry klimat, mamy szanse na pieniądze. W końcu – podkreślał.
Projektował marzenia
Tłumaczył, że przez 2,5 roku z dużych inwestycji mógł co najwyżej je zaprojektować, np. aquapark, Podkarpackie Centrum Lekkoatletyczne w nowej odsłonie, drogę na południe, bo na więcej najzwyczajniej w świecie nie było czasu. Fijołek „projektował marzenia”.
– To tak jak z budowaniem domu. Najpierw trzeba go zaprojektować, mieć na niego miejsce, a potem pieniądze – mówił Konrad Fijołek. Tych Rzeszów za rządów PiS nie dostał w takiej ilości, jakiej by się spodziewał. – Dziś mamy sprzyjające dusze – podkreślał.
Fijołek zapewniał, że w nowej kadencji będzie bardziej wyczulony na osiedlowe problemy, ale też ma pomysły, jak ulżyć kierowcom i pasażerom miejskich autobusów, którzy w godzinach szczytu stoją w niemiłosiernych korkach, jakby Rzeszów był Nowym Jorkiem.
Lekarstwem mają być m.in. wspomniana droga na południu miasta – od ul. Podkarpackiej do Jana Pawła II z nowym mostem na Wisłok (omijając Budziwój), a także rondo i wiadukt na skrzyżowaniu ulic: Kwiatkowskiego i Powstańców Warszawy.
– Mamy te inwestycje przygotowane. Klimat w Warszawie jest dziś dla nas pozytywny – powtarzał Konrad Fijołek, apelując o zaufanie i poparcie w wyborach w najbliższą niedzielę.
„Śpiewające słowiki”
Fijołek odniósł się również do swojego rywala w decydującym starciu – Waldemara Szumnego. – Całą kampanię stara się ukryć to, że jest z PiS. Ale choćby nie wiem, jak się nazwali, nawet „śpiewające słowiki”, to i tak wszyscy wiemy, że są z PiS – mówił.
Konrad Fijołek obawia się, że jeżeli Waldemar Szumny wygrałby wybory, to „nie on będzie decydował o mieście”, tylko jego polityczni mocodawcy. Sugerował, że rząd Koalicji 15 października inaczej będzie patrzył na PiS-owskiego prezydenta.
Na koniec powiedział do mieszkańców: – Nadal (jestem) bardzo zdeterminowany, żeby dla was pracować. Jesteśmy gotowi nadal upiększać Rzeszów. Proszę o rozliczenie po pełnej kadencji. Chciałbym mieć szansę pokazać pełne spectrum możliwości.
– Konrad Fijołek! Konrad Fijołek! Konrad Fijołek! – krzyczeli jego współpracownicy.
Konrad Fijołek ogłosił „korektę” swojej prezydentury w nowej kadencji. Zacznie ją od budowy chodników, nakładek asfaltowych i oświetlenia na osiedlach. Pilnie.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
W piątek (19 kwietnia), w ostatnim dniu kampanii przed ciszą wyborczą, prezydent Konrad Fijołek, ubiegający się o reelekcję, ze swoją „drużyną” pojawił się po południu na Rynku, godzinę po tym, jak swoją kampanię podsumował jego rywal – Waldemar Szumny z PiS.
Fijołek był energiczny, mówił z werwą, wie, że wynik zaplanowanej na niedzielę, 21 kwietnia, drugiej tury wyborów, nie jest przesądzony. Pokazała to pierwsza tura – dramatyczny wynik jego zaplecza – tylko pięciu radnych, utrata kontroli w radzie.
W zwycięstwo w prezydenckich wyborach Fijołek wierzy. – Spójrzcie na tę cudowną drużynę, gdzie rzeczywiście są fajni, optymistycznie, pozytywnie nastawieni do życia ludzie – pokazywał sztab: społeczników, działaczy KO, Lewicy, Polski 2050, Zielonych…
Zaświeci słońce
Nie mogło zabraknąć Teresy Kubas-Hul, wojewody podkarpackiego, która w kampanii praktycznie nie odstępowała na krok Fijołka. To w niej Fijołek upatruje szansy na to, że dla Rzeszowa wreszcie „zaświeci słońce” i na miasto spadnie deszcz z pieniędzmi.
Tym też argumentem Konrad Fijołek „grał” w kampanii. Że w Polsce rządzi Koalicja 15 października, która udzieliła mu poparcia, tak jak trzy lata, gdy była w kontrze do rządów PiS, które rozhuśtały finanse takich miast jak Rzeszów. Koalicja ma to teraz naprawić.
W piątek Konrad Fijołek uderzał w rządy PiS, przypomniał, że na podatkowych rewolucjach z Polskiego Ładu Rzeszów stracił 350 mln zł. – Tylko z powodów politycznych – mówił prezydent, tłumacząc, dlaczego nie wszystko udało mu się zrobić przez 2,5 roku.
Bronić Rzeszów przed PiS
Kampania Fijołka miała podobną retorykę, jak w 2021 roku – Rzeszowa nie można oddać w ręce PiS. Cały elektorat ówczesnej opozycji dał mu wówczas zwycięstwo już w pierwszej turze – w przyspieszonych wyborach zdobył ponad 56 proc.
A wydawało się, że to niemożliwe, gdy jego rywalami byli politycy z wysokiej półki, jak na polityczne, rzeszowskie standardy: wojewoda Ewa Leniart (PiS), wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł (Suwerenna Polska) i Grzegorz Braun, poseł Konfederacji.
Teraz za rywali Fijołek miał Waldemara Szumnego z niezbyt wysoką pozycją w PiS, debiutującego w polityce ekonomistę Jacka Strojnego, Adama Dziedzica, b. wójta Świlczy, krzykliwą Karolinę Pikułę z Konfederacji i Janusza Niemiera z kanapowej Polska Jest Jedna.
„Towarzystwo”, które teoretycznie Fijołkowi nie powinno było zagrozić. A jednak. Wyborów w pierwszej turze nie udało mu się wygrać (wynik 37,91 proc. głosów), mimo dużego wsparcia znanych samorządowców z Polski i wizyt ministerialnych urzędników.
Wyciąga wnioski
Krótkie rządy, pandemia, wojna na Ukrainie, inflacyjna zawierucha – w tym Konrad Fijołek szuka przyczyn słabnącej w oczach popularności. W jego „zielonym Rzeszowie” nie wszyscy się zakochali i w zbyt napastliwej propagandzie sukcesów.
Mieszkańcy, po ponad 18-letnich rządach nieżyjącego już Tadeusza Ferenca, chcieli ukrócenia patodeweloperki, ale też rozwiązywania prostych spraw, tych najbardziej uciążliwych, jak np. walka z permanentnymi korkami w mieście.
Dziś Konrad Fijołek najwidoczniej zdaje sobie sprawę z błędów popełnionych w czasie swoich rządów, bo w piątek ogłosił ich „korektę”, pod warunkiem, że mieszkańcy pozwolą mu je kontynuować przez kolejne pięć lat.
Fijołek zapowiedział, że pilnie, jeszcze w tym roku, wszystkie 33 rzeszowskie osiedla dostaną brakujące chodniki, nakładki asfaltowe i oświetlenie. Że tego ludzie potrzebują w pierwszej kolejności, usłyszał od ludzi, gdy ruszył na osiedla w drugiej odsłonie kampanii.
– Wyciągam wnioski. Nie wszystko zrobiłem idealnie – uderzał się w piersi, ale mówił, że nie wszystko udało się zrobić z powodu mizerii finansowej i „duszenia” samorządów przez rząd PiS. – Dzisiaj mamy dobry klimat, mamy szanse na pieniądze. W końcu – podkreślał.
Projektował marzenia
Tłumaczył, że przez 2,5 roku z dużych inwestycji mógł co najwyżej je zaprojektować, np. aquapark, Podkarpackie Centrum Lekkoatletyczne w nowej odsłonie, drogę na południe, bo na więcej najzwyczajniej w świecie nie było czasu. Fijołek „projektował marzenia”.
– To tak jak z budowaniem domu. Najpierw trzeba go zaprojektować, mieć na niego miejsce, a potem pieniądze – mówił Konrad Fijołek. Tych Rzeszów za rządów PiS nie dostał w takiej ilości, jakiej by się spodziewał. – Dziś mamy sprzyjające dusze – podkreślał.
Fijołek zapewniał, że w nowej kadencji będzie bardziej wyczulony na osiedlowe problemy, ale też ma pomysły, jak ulżyć kierowcom i pasażerom miejskich autobusów, którzy w godzinach szczytu stoją w niemiłosiernych korkach, jakby Rzeszów był Nowym Jorkiem.
Lekarstwem mają być m.in. wspomniana droga na południu miasta – od ul. Podkarpackiej do Jana Pawła II z nowym mostem na Wisłok (omijając Budziwój), a także rondo i wiadukt na skrzyżowaniu ulic: Kwiatkowskiego i Powstańców Warszawy.
– Mamy te inwestycje przygotowane. Klimat w Warszawie jest dziś dla nas pozytywny – powtarzał Konrad Fijołek, apelując o zaufanie i poparcie w wyborach w najbliższą niedzielę.
„Śpiewające słowiki”
Fijołek odniósł się również do swojego rywala w decydującym starciu – Waldemara Szumnego. – Całą kampanię stara się ukryć to, że jest z PiS. Ale choćby nie wiem, jak się nazwali, nawet „śpiewające słowiki”, to i tak wszyscy wiemy, że są z PiS – mówił.
Konrad Fijołek obawia się, że jeżeli Waldemar Szumny wygrałby wybory, to „nie on będzie decydował o mieście”, tylko jego polityczni mocodawcy. Sugerował, że rząd Koalicji 15 października inaczej będzie patrzył na PiS-owskiego prezydenta.
Na koniec powiedział do mieszkańców: – Nadal (jestem) bardzo zdeterminowany, żeby dla was pracować. Jesteśmy gotowi nadal upiększać Rzeszów. Proszę o rozliczenie po pełnej kadencji. Chciałbym mieć szansę pokazać pełne spectrum możliwości.
– Konrad Fijołek! Konrad Fijołek! Konrad Fijołek! – krzyczeli jego współpracownicy.