W Kolbuszowej na prywatnej posesji zostały znalezione dwie małe wiewiórki. W okolicy nie było widać ani gniazda ani ich mamy, więc znalazca zainterweniował i przewiózł je do weterynarza. Teraz zwierzęta są już bezpieczne.
– W chwili obecnej mamy pięć małych wiewiórek. Dwie pierwsze, najmniejsze przyjechały aż spod Rzeszowa. Bardzo dziękujemy Pani doktor Dziopak z gabinetu weterynaryjnego z Kolbuszowej za profesjonalną opiekę do czasu transportu. Maluszki otworzyły już oczy – poinformowało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Leśne Przytulisko, Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.
Na ratunek wiewiórkom!
Zwierzęta z okolic Kolbuszowej, o których mowa, trafiły do Stowarzyszenia przez Przychodnię Weterynaryjną „Provet”.
– Wiewiórki zostały przetransportowane do nas przez osobę prywatną, która znalazła je u siebie na posesji, niestety bez matki i gniazda w najbliższej okolicy – mówi technik weterynarii z Przychodni Weterynaryjnej „Provet”.
Pracowniczki gabinetu zaopiekowały się zwierzętami i następnego dnia przewiozły je do Stowarzyszenia Leśne Schronisko.
Dalsze losy uroczych rudzielców
Na ten moment zwierzęta znajdują się pod profesjonalną opieką Stowarzyszenia Leśne Przytulisko, Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Piątka wiewiórek będzie musiała sporo podrosnąć zanim zostaną wypuszczone na wolność.
– Teraz je odkarmiamy, zaledwie kilka dni temu otworzyły oczy. Jak będą już samodzielnie pobierać pokarm i skończymy karmić je preparatem mlekozastępczym, trafią do dużej woliery zewnętrznej, gdzie ograniczymy kontakt z nimi do koniecznego minimum, żeby odzwyczaiły się od obecności człowieka – mówi pani Lena ze Stowarzyszenia Leśne Przytulisko.
Wiewiórki mają się tego człowieka w naturze bać, żeby mieć jak największe szanse na przeżycie. Na wolność wrócą, jak już będą dorosłe i będą w stanie łupać orzeszki i pobierać stały, twardy pokarm, wrócą wtedy na wolność.
Pomagaj odpowiedzialnie
Warto wiedzieć jak zachować się w sytuacji, kiedy znajdujemy na ziemi małe, bądź ranne wiewiórki. Z pomocą przychodzi pani Lena ze Stowarzyszenia Leśne Przytulisko.
– Zawsze najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Trzeba uważać, żeby taki maluch nas nie dziabnął. To się zdarza bardzo rzadko, ale jest normalne, że zwierzak w stresie będzie się bronił – informuje kobieta.
Dotyczy to w szczególności większych podrostków wiewiórek, które mają już lepiej wykształcone ząbki.
– Najlepiej znaleźć jakieś pudełeczko i nie ręką, tylko przez jakąś szmatkę czy kurtkę włożyć malucha do tego wyścielonego czymś miękkim pudełka. Najważniejszą rzeczą dla takiego zwierzęcia jest ciepło, więc konieczna jest butelka z ciepłą wodą, taka w granicach 37-38 st. C.
Gdy już wszystko mamy, możemy dzwonić po pomoc. Pani Lena zaznacza również, że jeżeli nie wiemy, jak zabezpieczyć takiego malucha, ośrodki rehabilitacji z numerami telefonów dostępne są na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Konieczny profesjonalizm
Należy pamiętać, że aby móc później wypuścić takie zwierzę na wolność, musi się ono znaleźć pod profesjonalną opieką. Specjaliści najlepiej wiedzą, jakie kroki podejmować, by zwierzę nie przywiązało się zbytnio do ludzi.
– Na pewno nie wychowujemy sami, nie karmimy sami. Wszelkie preparaty oparte na mleku krowim są nieodpowiednie. To muszą być specjalne preparaty mlekozastępcze, dedykowane takim maluchom. Tutaj nie eksperymentujemy sami, bo możemy im zaszkodzić – dodaje pani Lena.
(MK)
Czytaj więcej:
Wiosenny proceder w podkarpackich lasach. Quadowcy przyłapani na gorącym uczynku
W Kolbuszowej na prywatnej posesji zostały znalezione dwie małe wiewiórki. W okolicy nie było widać ani gniazda ani ich mamy, więc znalazca zainterweniował i przewiózł je do weterynarza. Teraz zwierzęta są już bezpieczne.
– W chwili obecnej mamy pięć małych wiewiórek. Dwie pierwsze, najmniejsze przyjechały aż spod Rzeszowa. Bardzo dziękujemy Pani doktor Dziopak z gabinetu weterynaryjnego z Kolbuszowej za profesjonalną opiekę do czasu transportu. Maluszki otworzyły już oczy – poinformowało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Leśne Przytulisko, Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.
Na ratunek wiewiórkom!
Zwierzęta z okolic Kolbuszowej, o których mowa, trafiły do Stowarzyszenia przez Przychodnię Weterynaryjną „Provet”.
– Wiewiórki zostały przetransportowane do nas przez osobę prywatną, która znalazła je u siebie na posesji, niestety bez matki i gniazda w najbliższej okolicy – mówi technik weterynarii z Przychodni Weterynaryjnej „Provet”.
Pracowniczki gabinetu zaopiekowały się zwierzętami i następnego dnia przewiozły je do Stowarzyszenia Leśne Schronisko.
Dalsze losy uroczych rudzielców
Na ten moment zwierzęta znajdują się pod profesjonalną opieką Stowarzyszenia Leśne Przytulisko, Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Piątka wiewiórek będzie musiała sporo podrosnąć zanim zostaną wypuszczone na wolność.
– Teraz je odkarmiamy, zaledwie kilka dni temu otworzyły oczy. Jak będą już samodzielnie pobierać pokarm i skończymy karmić je preparatem mlekozastępczym, trafią do dużej woliery zewnętrznej, gdzie ograniczymy kontakt z nimi do koniecznego minimum, żeby odzwyczaiły się od obecności człowieka – mówi pani Lena ze Stowarzyszenia Leśne Przytulisko.
Wiewiórki mają się tego człowieka w naturze bać, żeby mieć jak największe szanse na przeżycie. Na wolność wrócą, jak już będą dorosłe i będą w stanie łupać orzeszki i pobierać stały, twardy pokarm, wrócą wtedy na wolność.
Pomagaj odpowiedzialnie
Warto wiedzieć jak zachować się w sytuacji, kiedy znajdujemy na ziemi małe, bądź ranne wiewiórki. Z pomocą przychodzi pani Lena ze Stowarzyszenia Leśne Przytulisko.
– Zawsze najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Trzeba uważać, żeby taki maluch nas nie dziabnął. To się zdarza bardzo rzadko, ale jest normalne, że zwierzak w stresie będzie się bronił – informuje kobieta.
Dotyczy to w szczególności większych podrostków wiewiórek, które mają już lepiej wykształcone ząbki.
– Najlepiej znaleźć jakieś pudełeczko i nie ręką, tylko przez jakąś szmatkę czy kurtkę włożyć malucha do tego wyścielonego czymś miękkim pudełka. Najważniejszą rzeczą dla takiego zwierzęcia jest ciepło, więc konieczna jest butelka z ciepłą wodą, taka w granicach 37-38 st. C.
Gdy już wszystko mamy, możemy dzwonić po pomoc. Pani Lena zaznacza również, że jeżeli nie wiemy, jak zabezpieczyć takiego malucha, ośrodki rehabilitacji z numerami telefonów dostępne są na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Konieczny profesjonalizm
Należy pamiętać, że aby móc później wypuścić takie zwierzę na wolność, musi się ono znaleźć pod profesjonalną opieką. Specjaliści najlepiej wiedzą, jakie kroki podejmować, by zwierzę nie przywiązało się zbytnio do ludzi.
– Na pewno nie wychowujemy sami, nie karmimy sami. Wszelkie preparaty oparte na mleku krowim są nieodpowiednie. To muszą być specjalne preparaty mlekozastępcze, dedykowane takim maluchom. Tutaj nie eksperymentujemy sami, bo możemy im zaszkodzić – dodaje pani Lena.
(MK)
Czytaj więcej:
Wiosenny proceder w podkarpackich lasach. Quadowcy przyłapani na gorącym uczynku