Ponad 800 kilometrów nowych i zmodernizowanych linii kolejowych w całej Polsce, ale ani jednego kilometra w województwie podkarpackim. Tak sytuację naszego regionu przedstawiają politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem wykluczenie komunikacyjne Podkarpacia jeszcze się pogłębi.
Kiedy inne regiony szykują się na kolejową rewolucję, Podkarpacie zostaje ponoć na peronie, bez inwestycji, szybkich połączeń i przyszłości. Czy mieszkańcy południowo-wschodniej Polski faktycznie zostali skazani na komunikacyjne wykluczenie? Zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości z Sejmiku Województwa Podkarpackiego będzie się ono z czasem pogłębiać. Zachęcają Ministerstwo Infrastruktury do dialogu i przywrócenia planów budowy „szprychy nr 6”.
Centralny Port Komunikacyjny
– Niespełna rok temu pierwszy raz podejmowaliśmy temat związany z Centralnym Portem Komunikacyjnym. Wystosowaliśmy wówczas apel, podkreślaliśmy wagę tego projektu dla całej Polski i dla Podkarpacia, zwłaszcza ten komponent kolejowy, który z CPK jest związany – mówi Marcin Fijołek, radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego i przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Radny zwraca uwagę, że już wielokrotnie podkreślano negatywne skutki związane z brakiem realizacji kolejowego programu Centralnego Portu Komunikacyjnego i związanej z nim tzw. „szprychy” nr 6. Dodaje, że na chwilę obecną połączenie ze stolicy województwa podkarpackiego do stolicy kraju zajmuje w najlepszym wypadku ponad 4 godziny. Program kolejowy, który miał być zrealizowany w ramach CPK, przewidywał skrócenie tego czasu do 2 godz. i 15 min.
– Gdyby nie decyzje obecnego rządu, dzisiaj pewnie bylibyśmy po pierwszym roku realizacji, prac przygotowawczych do budowy 43-kilometrowego odcinka Rzeszów – Łętownia – informuje Marcin Fijołek.
Program CPK zakładał na Podkarpaciu budowę ponad 150 km linii kolejowych po nowym śladzie i modernizację dalszych 170 km.
„Szprycha” nr 6
„Szprycha” nr 6 miała łączyć Rzeszów, Sanok i Stalową Wolę z warszawskim CPK. Marcin Fijołek zaznacza, że jej wyłączenie z planów Centralnego Portu Komunikacyjnego może nieść za sobą niepokojące skutki. Wtóruje mu Renata Knap, wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego. – Kolejny raz mieszkańcy Podkarpacia doświadczają niesprawiedliwości – twierdzi.
Wiceprzewodnicząca dodaje, że prace koncepcyjne były na zaawansowanym etapie. – Miesiące spotkań, rozmów, a także projektów. To zostało wyłączone bez żadnych konsultacji społecznych, bez jakichkolwiek wnikliwych analiz – informuje Renata Knap.
Mateusz Lechwar, radny sejmiku województwa podkarpackiego, zauważa, że pociąg ze stacji Rzeszów Główny może jechać do Warszawy nawet blisko 5 godzin, pokonując w tym czasie zaledwie 377 kilometrów. Co więcej, jeżeli chcielibyśmy się dostać z rzeszowskiego dworca do Sanoka, musielibyśmy jechać aż 3 godziny.
– Stworzenie szprychy nr 6 pozwoliłoby na pokonanie tego odcinka z Rzeszowa do Sanoka w niespełna godzinę, jadąc przez Brzozów i Krosno. Byłoby to również otwarcie komunikacyjne tych regionów – twierdzi Mateusz Lechwar.
KPO nie dla Podkarpacia
– Pomimo tego, że ponad 800 km linii kolejowych będzie realizowanych, modernizowanych, budowanych w całej Polsce, to niestety województwo podkarpackie jest jedynym regionem, gdzie nie powstanie ani jeden kilometr linii kolejowej ze środków KPO. To jest kolejny element pogłębienia wykluczenia komunikacyjnego w zakresie transportu kolejowego naszego regionu – informuje Marcin Fijołek, pokazując mapę, na której widać rozlokowanie funduszy Krajowego Planu Odbudowy (mapa poniżej).
Radny zauważa, że w ramach szerokiej strategii sieci kolejowych, Podkarpacie zostało pominięte w zakresie podziału pieniędzy z KPO.
Wtóruje mu Renata Knap, której zdaniem fundusze z KPO miały stanowić koło zamachowe do rozwoju gospodarki. Uważa, że jako województwo, nie będziemy mogli rozwijać się bez zapewnienia dostępu do infrastruktury kolejowej.

Wykluczenie komunikacyjne woj. podkarpackiego
Radni podkreślają, że czują niepokój odnośnie rozwoju Podkarpacia w przyszłości. Zdaniem Marcina Fijołka, nasze województwo może mieć problem z konkurowaniem z innymi rejonami, szczególnie jeśli jednym z największych motorów napędowych będzie transport kolejowy odgrywający wciąż ogromną rolę we współczesnej gospodarce.
– W sytuacji, w której województwo podkarpackie będzie wykluczone z tych programów i nie będzie na Podkarpaciu żadnych konkretnych pomysłów, w jaki sposób ma być połączony nasz region z pozostałą częścią kraju w kontekście szybkich połączeń kolejowych, nie wyobrażam sobie bezpiecznego patrzenia w przyszłość – komentuje przewodniczący klubu PiS.
Renata Knap dodaje, że napływ nowych mieszkańców, czy też rozwój działalności gospodarczej, również będą przez to wykluczenie ograniczane.
Konieczny dialog i zmiany
– Jako sejmik planujemy podjąć uchwałę w tym temacie, aby zwrócić uwagę, że działania rządu w dalszej perspektywie będą bardzo poważne. Będzie to miało konsekwencje dla całej Polski – informuje wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego.
Marcin Fijołek wyraża również nadzieję, że rząd w najbliższym czasie przedstawi, w jaki sposób chce rozwijać sieć kolejową w naszym regionie. – Dziś widzimy tylko wykreślanie naszego regionu z tych programów i planów inwestycyjnych, które się pojawiają – mówi radny. Zapowiedział też, że na najbliższej sesji sejmiku chce o tym dyskutować.
– Mamy nadzieję, że ministerstwo przyjmie zaproszenie, które sejmik wystosował do Ministerstwa Infrastruktury i że minister odpowiedzialny za kolej przyjedzie i przed sejmikiem wytłumaczy się z tych decyzji, które zapadają, bo dla nas jest to nieakceptowalne – dodał Marcin Fijołek.
Radni PiS podkreślili, że należy nakłonić rząd do przywrócenia projektu budowy szprychy nr 6. Co więcej, jej zdaniem fundusze dedykowane na infrastrukturę kolejową powinny być rozlokowane w sposób sprawiedliwy, w tym również dla Podkarpacia.
– Województwo podkarpackie bardzo potrzebuje inwestycji, potrzebuje infrastruktury, ale bardzo potrzebuje również szans na równy dostęp do środków z KPO – mówi wiceprzewodnicząca sejmiku.
(MK)
Czytaj więcej:
43 oskarżonych o korupcję w sądzie apelacyjnym. W tle 35 milionów złotych
Ponad 800 kilometrów nowych i zmodernizowanych linii kolejowych w całej Polsce, ale ani jednego kilometra w województwie podkarpackim. Tak sytuację naszego regionu przedstawiają politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem wykluczenie komunikacyjne Podkarpacia jeszcze się pogłębi.
Kiedy inne regiony szykują się na kolejową rewolucję, Podkarpacie zostaje ponoć na peronie, bez inwestycji, szybkich połączeń i przyszłości. Czy mieszkańcy południowo-wschodniej Polski faktycznie zostali skazani na komunikacyjne wykluczenie? Zdaniem radnych Prawa i Sprawiedliwości z Sejmiku Województwa Podkarpackiego będzie się ono z czasem pogłębiać. Zachęcają Ministerstwo Infrastruktury do dialogu i przywrócenia planów budowy „szprychy nr 6”.
Centralny Port Komunikacyjny
– Niespełna rok temu pierwszy raz podejmowaliśmy temat związany z Centralnym Portem Komunikacyjnym. Wystosowaliśmy wówczas apel, podkreślaliśmy wagę tego projektu dla całej Polski i dla Podkarpacia, zwłaszcza ten komponent kolejowy, który z CPK jest związany – mówi Marcin Fijołek, radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego i przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Radny zwraca uwagę, że już wielokrotnie podkreślano negatywne skutki związane z brakiem realizacji kolejowego programu Centralnego Portu Komunikacyjnego i związanej z nim tzw. „szprychy” nr 6. Dodaje, że na chwilę obecną połączenie ze stolicy województwa podkarpackiego do stolicy kraju zajmuje w najlepszym wypadku ponad 4 godziny. Program kolejowy, który miał być zrealizowany w ramach CPK, przewidywał skrócenie tego czasu do 2 godz. i 15 min.
– Gdyby nie decyzje obecnego rządu, dzisiaj pewnie bylibyśmy po pierwszym roku realizacji, prac przygotowawczych do budowy 43-kilometrowego odcinka Rzeszów – Łętownia – informuje Marcin Fijołek.
Program CPK zakładał na Podkarpaciu budowę ponad 150 km linii kolejowych po nowym śladzie i modernizację dalszych 170 km.
„Szprycha” nr 6
„Szprycha” nr 6 miała łączyć Rzeszów, Sanok i Stalową Wolę z warszawskim CPK. Marcin Fijołek zaznacza, że jej wyłączenie z planów Centralnego Portu Komunikacyjnego może nieść za sobą niepokojące skutki. Wtóruje mu Renata Knap, wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego. – Kolejny raz mieszkańcy Podkarpacia doświadczają niesprawiedliwości – twierdzi.
Wiceprzewodnicząca dodaje, że prace koncepcyjne były na zaawansowanym etapie. – Miesiące spotkań, rozmów, a także projektów. To zostało wyłączone bez żadnych konsultacji społecznych, bez jakichkolwiek wnikliwych analiz – informuje Renata Knap.
Mateusz Lechwar, radny sejmiku województwa podkarpackiego, zauważa, że pociąg ze stacji Rzeszów Główny może jechać do Warszawy nawet blisko 5 godzin, pokonując w tym czasie zaledwie 377 kilometrów. Co więcej, jeżeli chcielibyśmy się dostać z rzeszowskiego dworca do Sanoka, musielibyśmy jechać aż 3 godziny.
– Stworzenie szprychy nr 6 pozwoliłoby na pokonanie tego odcinka z Rzeszowa do Sanoka w niespełna godzinę, jadąc przez Brzozów i Krosno. Byłoby to również otwarcie komunikacyjne tych regionów – twierdzi Mateusz Lechwar.
KPO nie dla Podkarpacia
– Pomimo tego, że ponad 800 km linii kolejowych będzie realizowanych, modernizowanych, budowanych w całej Polsce, to niestety województwo podkarpackie jest jedynym regionem, gdzie nie powstanie ani jeden kilometr linii kolejowej ze środków KPO. To jest kolejny element pogłębienia wykluczenia komunikacyjnego w zakresie transportu kolejowego naszego regionu – informuje Marcin Fijołek, pokazując mapę, na której widać rozlokowanie funduszy Krajowego Planu Odbudowy (mapa poniżej).
Radny zauważa, że w ramach szerokiej strategii sieci kolejowych, Podkarpacie zostało pominięte w zakresie podziału pieniędzy z KPO.
Wtóruje mu Renata Knap, której zdaniem fundusze z KPO miały stanowić koło zamachowe do rozwoju gospodarki. Uważa, że jako województwo, nie będziemy mogli rozwijać się bez zapewnienia dostępu do infrastruktury kolejowej.

Wykluczenie komunikacyjne woj. podkarpackiego
Radni podkreślają, że czują niepokój odnośnie rozwoju Podkarpacia w przyszłości. Zdaniem Marcina Fijołka, nasze województwo może mieć problem z konkurowaniem z innymi rejonami, szczególnie jeśli jednym z największych motorów napędowych będzie transport kolejowy odgrywający wciąż ogromną rolę we współczesnej gospodarce.
– W sytuacji, w której województwo podkarpackie będzie wykluczone z tych programów i nie będzie na Podkarpaciu żadnych konkretnych pomysłów, w jaki sposób ma być połączony nasz region z pozostałą częścią kraju w kontekście szybkich połączeń kolejowych, nie wyobrażam sobie bezpiecznego patrzenia w przyszłość – komentuje przewodniczący klubu PiS.
Renata Knap dodaje, że napływ nowych mieszkańców, czy też rozwój działalności gospodarczej, również będą przez to wykluczenie ograniczane.
Konieczny dialog i zmiany
– Jako sejmik planujemy podjąć uchwałę w tym temacie, aby zwrócić uwagę, że działania rządu w dalszej perspektywie będą bardzo poważne. Będzie to miało konsekwencje dla całej Polski – informuje wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Podkarpackiego.
Marcin Fijołek wyraża również nadzieję, że rząd w najbliższym czasie przedstawi, w jaki sposób chce rozwijać sieć kolejową w naszym regionie. – Dziś widzimy tylko wykreślanie naszego regionu z tych programów i planów inwestycyjnych, które się pojawiają – mówi radny. Zapowiedział też, że na najbliższej sesji sejmiku chce o tym dyskutować.
– Mamy nadzieję, że ministerstwo przyjmie zaproszenie, które sejmik wystosował do Ministerstwa Infrastruktury i że minister odpowiedzialny za kolej przyjedzie i przed sejmikiem wytłumaczy się z tych decyzji, które zapadają, bo dla nas jest to nieakceptowalne – dodał Marcin Fijołek.
Radni PiS podkreślili, że należy nakłonić rząd do przywrócenia projektu budowy szprychy nr 6. Co więcej, jej zdaniem fundusze dedykowane na infrastrukturę kolejową powinny być rozlokowane w sposób sprawiedliwy, w tym również dla Podkarpacia.
– Województwo podkarpackie bardzo potrzebuje inwestycji, potrzebuje infrastruktury, ale bardzo potrzebuje również szans na równy dostęp do środków z KPO – mówi wiceprzewodnicząca sejmiku.
(MK)
Czytaj więcej:
43 oskarżonych o korupcję w sądzie apelacyjnym. W tle 35 milionów złotych