Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zgodziła się na odstrzał trzech niedźwiedzi w gminie Cisna. Decyzja wywołała falę protestów mieszkańców i ekologów. Paradoksalnie, władze samorządowe, które same wnioskowały o zgodę, teraz zapowiadają jej zaskarżenie. W tle sprawy pojawiają się zarzuty o ukryte interesy i lobbing myśliwski.
Protesty przeciwko odstrzałowi niedźwiedzi w Cisnej nabrały rozpędu po publikacji decyzji GDOŚ z 7 lipca. Ekolodzy z Inicjatywy Dzikie Karpaty zorganizowali dzisiaj protest przed urzędem gminy, a mieszkańcy zbierają podpisy pod petycją do wójta. Kontrowersje budzi nie tylko sama decyzja, ale też gwałtowna zmiana stanowiska władz gminy oraz spekulacje dotyczące listy potencjalnych egzekutorów – osób, które mają celować do odstrzelić niedźwiedzie.
Decyzja GDOŚ – zgoda z rygorystycznymi warunkami
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała zgodę na odstrzał maksymalnie trzech niedźwiedzi brunatnych, które regularnie pojawiają się w pobliżu zabudowań na terenie gminy Cisna. Zezwolenie obowiązuje do 31 grudnia 2026 r., ale przewiduje szczegółowe i rygorystyczne warunki realizacji.
Zgodnie z decyzją odstrzelone mogą zostać wyłącznie te osobniki, które zbliżają się do ludzi lub regularnie penetrują siedziby ludzkie. W każdym przypadku najpierw należy próbować płoszenia przy użyciu broni gładkolufowej z amunicją niepenetracyjną – działania te może prowadzić policja lub inna uprawniona jednostka. Odstrzał może mieć miejsce wyłącznie w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca wystąpienia zagrożenia, z zachowaniem pełnego bezpieczeństwa.
GDOŚ uzasadnia swoją decyzję rosnącą liczbą incydentów z udziałem niedźwiedzi. Od początku 2025 r. w gminie odnotowano dziewięć takich przypadków, a urząd gminy zgłosił do RDOŚ łącznie 31 sytuacji konfliktowych. Do wniosku dołączono dokumentację, która potwierdza systematyczne pojawianie się niedźwiedzi na terenach zamieszkałych, a także szkody w kompostownikach, zabudowaniach gospodarczych i pasiekach.
Ukryte interesy myśliwskie?
Rafał Dominik, mieszkaniec gminy Cisna, od lat zaangażowany w ochronę przyrody, stanowczo sprzeciwia się decyzji GDOŚ. – Część społeczności reaguje na ten odstrzał negatywnie. Mam wrażenie, że panowie chcą sobie zorganizować polowanie – mówi wprost.
Zarzuca władzom, że pierwotnie planowano powierzyć odstrzał konkretnym osobom. Jak twierdzi Dominik, na egzekutorów wyznaczono m.in. nadleśniczego Grzegorza Łukacijewskiego – prywatnie męża europosłanki Elżbiety Łukacijewskiej, przewodniczącego Rady Gminy, Mateusza Świerczyńskiego i syna wójta Gminy Solina. – Można powiedzieć, że on jako nadleśniczy i ona jako europoseł świetnie kontrolują młodego wójta – twierdzi.
Podkreśla, że niedźwiedzie nie zachowują się agresywnie. – Dwa tygodnie temu jeden wszedł na mój ganek po kocią karmę, wystarczyło go spłoszyć, żeby uciekł – mówi. Zwraca też uwagę na nieodpowiedzialne zachowanie mieszkańców. – Jeden pan dokarmiał małego niedźwiadka, a kiedy podrósł i zaczął mu pukać w okno, to zgłosił to do prasy i telewizji, co wywołało medialną burzę – twierdzi. Dodaje, że nie zabezpieczają odpowiednio śmieci i odpadów.
– Turyści też mają swoje na sumieniu, bo są tacy śmiałkowie, którzy chcieliby zrobić sobie zdjęcie z niedźwiedziem – mówi.
Gmina zaprzecza istnieniu listy
Po fali krytyki sekretarz gminy, Tomasz Lasyk, kategorycznie zaprzeczył, że istnieje lista osób wyznaczonych do odstrzału. – Nie ma jeszcze decyzji, kto będzie wykonawcą – zapewnia.
Podobnie mówi nam rzeczniczka GDOŚ, Joanna Niedźwiecka. – My nie wskazujemy wykonawców. Jeżeli gmina kogoś zatrudni, to będzie ich wewnętrzna decyzja. My jedynie wydaliśmy zgodę – wyjaśnia.
Rafał Dominik nie wierzy w słowa sekretarza. W urzędzie usłyszał coś innego. – Powiedziano mi, że owszem, była taka lista, ale została zmieniona i nie można jej udostępnić, bo jest już nieaktualna – relacjonuje.
Wójt dystansuje się od wniosku
Po eskalacji protestów władze gminy opublikowały oświadczenie, w którym przyznają, że decyzja GDOŚ „nie odpowiada realnym potrzebom mieszkańców”. Ich zdaniem stawiane warunki są „niemożliwe do wykonania z przyczyn technicznych i organizacyjnych”.
Wójt Dariusz Wethacz w emocjonalnym wpisie na Facebooku broni swojego stanowiska. – Krytykują nas ludzie, którzy nie odprowadzają dzieci do szkoły, martwiąc się, czy po drodze nie spotkają niedźwiedzia – ripostuje. Zaznacza, że problem powtarza się wczesną wiosną i późną jesienią, gdy brakuje naturalnego pokarmu.
Podkreśla, że gmina od dawna apeluje o rozwiązania systemowe, proponowała odławianie i relokację problematycznych osobników, nie ich zabijanie. Przyznaje jednak, że warunki narzucone przez GDOŚ są tak restrykcyjne, że decyzja „praktycznie nie może zostać zrealizowana”.
Gmina rozważa obecnie złożenie zażalenia lub ponowną analizę sprawy. Nie ma jednak odpowiedzi na pytanie: dlaczego gmina nagle zmienia zdanie i zapowiada zażalenie na decyzję GDOŚ, skoro sama wnioskowała o odstrzał.
Mieszkańcy protestują
W Cisnej trwają protesty i zbiórki podpisów przeciwko odstrzałowi. – Petycje i protesty sprawiły, że czterech radnych już przekonaliśmy, więc szykuje się nadzwyczajna sesja rady gminy – mówi Dominik.
Apeluje o zmianę podejścia. – Musimy przestać myśleć o eliminowaniu dzikich zwierząt. Świat się wali na naszych oczach, musimy go jakoś ratować – podkreśla.
Zauważa paradoks „używamy symbolu niedźwiedzia wszędzie, a potem chcemy go zabić”.
„To nie niedźwiedzie są problemem”
– Jesteśmy tutaj po to, by sprzeciwić się decyzji o odstrzale niedźwiedzi – mówi Michał Grzywa, przedstawiciel Inicjatywy Dzikie Karpaty. Ekolodzy nie tylko przynieśli transparenty z napisem „CHROŃCIE LUDZI I NIEDŹWIEDZIE”, ale szturmowali też sam budynek urzędu, przyklejając się do jego drzwi.
Grzywa zwraca uwagę, że rzeczywistym problemem są odpady. – Mamy problem z gospodarką śmieciową w Bieszczadach, związany zarówno z ruchem turystycznym, jak i z niewystarczającym zabezpieczeniem śmietników – wskazuje.
Według niego niedźwiedzie nauczyły się, że przy ludziach łatwiej o pożywienie. – Przyzwyczajają się do kompostowników, śmietników, dlatego schodzą do wiosek – wyjaśnia.
Grzywa porównuje sytuację z Tatrami. – Tam działa grupa interwencyjna, mimo większego ruchu turystycznego i większego zagęszczenia. Konfliktów jest mniej – zaznacza.
Apeluje o stworzenie podobnej grupy w Bieszczadach. – Eksperci postulują powołanie zespołu, który mógłby w takich sytuacjach interweniować i skutecznie odstraszać niedźwiedzie – mówi. Dodaje, że potrzebne są działania systemowe przy wsparciu GDOŚ i ministerstwa.
Gmina zmienia stanowisko
Postawa władz gminy wywołała kontrowersje. Najpierw złożyły wniosek o odstrzał, dzisiaj zapowiedziały jego zaskarżenie. – To zadziwiające, że najpierw starają się o zgodę, a potem się z niej wycofują – komentuje Grzywa.
W oświadczeniu gmina deklaruje, że postulowała relokację niedźwiedzi do innych rejonów, ale GDOŚ wydał zgodę wyłącznie na odstrzał.
Skalę problemu pokazują szczegóły decyzji
W uzupełnieniu wniosku do GDOŚ gmina poinformowała o 29 kolejnych incydentach z udziałem niedźwiedzi między 12 marca a 6 maja. Często chodziło o tego samego osobnika. Na jednej posesji regularnie pojawiało się pięć niedźwiedzi: samica z dwoma młodymi, samotny starszy osobnik oraz najbardziej problematyczny – ten, który pozorował ataki i podążał za turystami. GDOŚ zauważa, że niedźwiedzie już wcześniej były odławiane i relokowane, ale wracały i powodowały szkody.
Problem wykracza poza Cisnę
Z decyzji wynika, że niedźwiedzie z obrożami telemetrycznymi przebywają również na terenie gminy Solina. Niedawno mogło dojść do rozdzielenia samicy i jej dwóch młodych.
Choć gmina zwiększyła częstotliwość odbioru śmieci, prowadziła spotkania z mieszkańcami i akcje edukacyjne, problematyczne osobniki nadal pojawiają się w zabudowaniach.
Sprawa z Cisnej pokazuje szerszy problem – brak skutecznych narzędzi do rozwiązywania konfliktów między ludźmi a dziką przyrodą – reasumuje Grzywa. Część mieszkańców i ekolodzy apelują, by skupić się na przyczynach tych sytuacji, a nie na ich skutkach.
(lp)
Czytaj więcej:
Mały niedźwiadek i czujny leśniczy. Spotkanie w sercu natury
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zgodziła się na odstrzał trzech niedźwiedzi w gminie Cisna. Decyzja wywołała falę protestów mieszkańców i ekologów. Paradoksalnie, władze samorządowe, które same wnioskowały o zgodę, teraz zapowiadają jej zaskarżenie. W tle sprawy pojawiają się zarzuty o ukryte interesy i lobbing myśliwski.
Protesty przeciwko odstrzałowi niedźwiedzi w Cisnej nabrały rozpędu po publikacji decyzji GDOŚ z 7 lipca. Ekolodzy z Inicjatywy Dzikie Karpaty zorganizowali dzisiaj protest przed urzędem gminy, a mieszkańcy zbierają podpisy pod petycją do wójta. Kontrowersje budzi nie tylko sama decyzja, ale też gwałtowna zmiana stanowiska władz gminy oraz spekulacje dotyczące listy potencjalnych egzekutorów – osób, które mają celować do odstrzelić niedźwiedzie.
Decyzja GDOŚ – zgoda z rygorystycznymi warunkami
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała zgodę na odstrzał maksymalnie trzech niedźwiedzi brunatnych, które regularnie pojawiają się w pobliżu zabudowań na terenie gminy Cisna. Zezwolenie obowiązuje do 31 grudnia 2026 r., ale przewiduje szczegółowe i rygorystyczne warunki realizacji.
Zgodnie z decyzją odstrzelone mogą zostać wyłącznie te osobniki, które zbliżają się do ludzi lub regularnie penetrują siedziby ludzkie. W każdym przypadku najpierw należy próbować płoszenia przy użyciu broni gładkolufowej z amunicją niepenetracyjną – działania te może prowadzić policja lub inna uprawniona jednostka. Odstrzał może mieć miejsce wyłącznie w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca wystąpienia zagrożenia, z zachowaniem pełnego bezpieczeństwa.
GDOŚ uzasadnia swoją decyzję rosnącą liczbą incydentów z udziałem niedźwiedzi. Od początku 2025 r. w gminie odnotowano dziewięć takich przypadków, a urząd gminy zgłosił do RDOŚ łącznie 31 sytuacji konfliktowych. Do wniosku dołączono dokumentację, która potwierdza systematyczne pojawianie się niedźwiedzi na terenach zamieszkałych, a także szkody w kompostownikach, zabudowaniach gospodarczych i pasiekach.
Ukryte interesy myśliwskie?
Rafał Dominik, mieszkaniec gminy Cisna, od lat zaangażowany w ochronę przyrody, stanowczo sprzeciwia się decyzji GDOŚ. – Część społeczności reaguje na ten odstrzał negatywnie. Mam wrażenie, że panowie chcą sobie zorganizować polowanie – mówi wprost.
Zarzuca władzom, że pierwotnie planowano powierzyć odstrzał konkretnym osobom. Jak twierdzi Dominik, na egzekutorów wyznaczono m.in. nadleśniczego Grzegorza Łukacijewskiego – prywatnie męża europosłanki Elżbiety Łukacijewskiej, przewodniczącego Rady Gminy, Mateusza Świerczyńskiego i syna wójta Gminy Solina. – Można powiedzieć, że on jako nadleśniczy i ona jako europoseł świetnie kontrolują młodego wójta – twierdzi.
Podkreśla, że niedźwiedzie nie zachowują się agresywnie. – Dwa tygodnie temu jeden wszedł na mój ganek po kocią karmę, wystarczyło go spłoszyć, żeby uciekł – mówi. Zwraca też uwagę na nieodpowiedzialne zachowanie mieszkańców. – Jeden pan dokarmiał małego niedźwiadka, a kiedy podrósł i zaczął mu pukać w okno, to zgłosił to do prasy i telewizji, co wywołało medialną burzę – twierdzi. Dodaje, że nie zabezpieczają odpowiednio śmieci i odpadów.
– Turyści też mają swoje na sumieniu, bo są tacy śmiałkowie, którzy chcieliby zrobić sobie zdjęcie z niedźwiedziem – mówi.
Gmina zaprzecza istnieniu listy
Po fali krytyki sekretarz gminy, Tomasz Lasyk, kategorycznie zaprzeczył, że istnieje lista osób wyznaczonych do odstrzału. – Nie ma jeszcze decyzji, kto będzie wykonawcą – zapewnia.
Podobnie mówi nam rzeczniczka GDOŚ, Joanna Niedźwiecka. – My nie wskazujemy wykonawców. Jeżeli gmina kogoś zatrudni, to będzie ich wewnętrzna decyzja. My jedynie wydaliśmy zgodę – wyjaśnia.
Rafał Dominik nie wierzy w słowa sekretarza. W urzędzie usłyszał coś innego. – Powiedziano mi, że owszem, była taka lista, ale została zmieniona i nie można jej udostępnić, bo jest już nieaktualna – relacjonuje.
Wójt dystansuje się od wniosku
Po eskalacji protestów władze gminy opublikowały oświadczenie, w którym przyznają, że decyzja GDOŚ „nie odpowiada realnym potrzebom mieszkańców”. Ich zdaniem stawiane warunki są „niemożliwe do wykonania z przyczyn technicznych i organizacyjnych”.
Wójt Dariusz Wethacz w emocjonalnym wpisie na Facebooku broni swojego stanowiska. – Krytykują nas ludzie, którzy nie odprowadzają dzieci do szkoły, martwiąc się, czy po drodze nie spotkają niedźwiedzia – ripostuje. Zaznacza, że problem powtarza się wczesną wiosną i późną jesienią, gdy brakuje naturalnego pokarmu.
Podkreśla, że gmina od dawna apeluje o rozwiązania systemowe, proponowała odławianie i relokację problematycznych osobników, nie ich zabijanie. Przyznaje jednak, że warunki narzucone przez GDOŚ są tak restrykcyjne, że decyzja „praktycznie nie może zostać zrealizowana”.
Gmina rozważa obecnie złożenie zażalenia lub ponowną analizę sprawy. Nie ma jednak odpowiedzi na pytanie: dlaczego gmina nagle zmienia zdanie i zapowiada zażalenie na decyzję GDOŚ, skoro sama wnioskowała o odstrzał.
Mieszkańcy protestują
W Cisnej trwają protesty i zbiórki podpisów przeciwko odstrzałowi. – Petycje i protesty sprawiły, że czterech radnych już przekonaliśmy, więc szykuje się nadzwyczajna sesja rady gminy – mówi Dominik.
Apeluje o zmianę podejścia. – Musimy przestać myśleć o eliminowaniu dzikich zwierząt. Świat się wali na naszych oczach, musimy go jakoś ratować – podkreśla.
Zauważa paradoks „używamy symbolu niedźwiedzia wszędzie, a potem chcemy go zabić”.
„To nie niedźwiedzie są problemem”
– Jesteśmy tutaj po to, by sprzeciwić się decyzji o odstrzale niedźwiedzi – mówi Michał Grzywa, przedstawiciel Inicjatywy Dzikie Karpaty. Ekolodzy nie tylko przynieśli transparenty z napisem „CHROŃCIE LUDZI I NIEDŹWIEDZIE”, ale szturmowali też sam budynek urzędu, przyklejając się do jego drzwi.
Grzywa zwraca uwagę, że rzeczywistym problemem są odpady. – Mamy problem z gospodarką śmieciową w Bieszczadach, związany zarówno z ruchem turystycznym, jak i z niewystarczającym zabezpieczeniem śmietników – wskazuje.
Według niego niedźwiedzie nauczyły się, że przy ludziach łatwiej o pożywienie. – Przyzwyczajają się do kompostowników, śmietników, dlatego schodzą do wiosek – wyjaśnia.
Grzywa porównuje sytuację z Tatrami. – Tam działa grupa interwencyjna, mimo większego ruchu turystycznego i większego zagęszczenia. Konfliktów jest mniej – zaznacza.
Apeluje o stworzenie podobnej grupy w Bieszczadach. – Eksperci postulują powołanie zespołu, który mógłby w takich sytuacjach interweniować i skutecznie odstraszać niedźwiedzie – mówi. Dodaje, że potrzebne są działania systemowe przy wsparciu GDOŚ i ministerstwa.
Gmina zmienia stanowisko
Postawa władz gminy wywołała kontrowersje. Najpierw złożyły wniosek o odstrzał, dzisiaj zapowiedziały jego zaskarżenie. – To zadziwiające, że najpierw starają się o zgodę, a potem się z niej wycofują – komentuje Grzywa.
W oświadczeniu gmina deklaruje, że postulowała relokację niedźwiedzi do innych rejonów, ale GDOŚ wydał zgodę wyłącznie na odstrzał.
Skalę problemu pokazują szczegóły decyzji
W uzupełnieniu wniosku do GDOŚ gmina poinformowała o 29 kolejnych incydentach z udziałem niedźwiedzi między 12 marca a 6 maja. Często chodziło o tego samego osobnika. Na jednej posesji regularnie pojawiało się pięć niedźwiedzi: samica z dwoma młodymi, samotny starszy osobnik oraz najbardziej problematyczny – ten, który pozorował ataki i podążał za turystami. GDOŚ zauważa, że niedźwiedzie już wcześniej były odławiane i relokowane, ale wracały i powodowały szkody.
Problem wykracza poza Cisnę
Z decyzji wynika, że niedźwiedzie z obrożami telemetrycznymi przebywają również na terenie gminy Solina. Niedawno mogło dojść do rozdzielenia samicy i jej dwóch młodych.
Choć gmina zwiększyła częstotliwość odbioru śmieci, prowadziła spotkania z mieszkańcami i akcje edukacyjne, problematyczne osobniki nadal pojawiają się w zabudowaniach.
Sprawa z Cisnej pokazuje szerszy problem – brak skutecznych narzędzi do rozwiązywania konfliktów między ludźmi a dziką przyrodą – reasumuje Grzywa. Część mieszkańców i ekolodzy apelują, by skupić się na przyczynach tych sytuacji, a nie na ich skutkach.
(lp)
Czytaj więcej:
Mały niedźwiadek i czujny leśniczy. Spotkanie w sercu natury