Takie rozwiązanie proponuje Koalicja Obywatelska, PiS na to kręci nosem. Konrad Fijołek zastanawia się, jak zbudować sobie polityczne zaplecze.
Od środy, jak w powyborczy poniedziałek zapowiedział Konrad Fijołek, zwycięzca drugiej tury wyborów prezydenckich w Rzeszowie, zaczął konsultacje z klubami, które weszły do Rady Miasta Rzeszowa. Fijołek zaprasza wszystkich: Razem dla Rzeszowa, KO i PiS.
Fijołek jest zmuszony do konsultacji, bo po wyborach z 7 kwietnia stracił zaplecze polityczne. Jego Rozwój Rzeszowa w nowej kadencji rady będzie miał tylko pięciu radnych, miał 14 dziś w 25-osobowej radzie. Od 2006 roku rządził z Koalicją Obywatelską.
Nawet lepszy wynik KO (będzie miała siedem szabel) nie daje większości Konradowi Fijołkowi (łącznie 12 radnych). Dlatego musi się dogadywać z PiS (największy klub w radzie – dziewięciu radnych) i debiutanckim Razem dla Rzeszowa – czworo radnych.
Teoretycznie PiS nie musiałby się oglądać na Konrada Fijołka i mógłby budować większość na własną rękę. Najbliższej mu do Razem dla Rzeszowa, ale klubowi, któremu lideruje dr Jacek Strojny, nie spieszy się do zawierania jakichkolwiek koalicji.
Sam Konrad Fijołek mówi, że jest „mistrzem kompromisów”. W grze są stanowiska. Układ w radzie wyklaruje się po tym, jak zostanie wybrane prezydium rady, czyli jej przewodniczący i trzej wiceprzewodniczący. Pierwsza sesja odbędzie się 7 maja.
Od 2010 roku radą kierował Andrzej Dec (KO), w minionej kadencji wiceprzewodniczącymi byli: Tomasz Kamiński i Mirosław Kwaśniak (obaj z Rozwoju Rzeszowa) oraz Waldemar Szumny z opozycyjnego dotychczas PiS.
Sam Konrad Fijołek po wyborach zapowiedział, że zaproponuje klubom, by każdy z nich miał swojego przedstawiciela w prezydium. Z tym nie powinno być problemu – są cztery kluby, cztery stanowiska do obsadzenia.
KO nadal „w dialogu”
Problem w tym, komu przypadnie stołek przewodniczącego, a komu stołki wiceprzewodniczących. Po piątkowych rozmowach Fijołka z KO i PiS, wyłania się obraz, że przewodniczącego rady chce zachować KO – nadal miałby nim Andrzej Dec.
To ciekawe, bo Dec jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadał, że w ogóle w wyborach nie wystartuje. Gdy zmienił zdanie, zapowiedział, że o stołek przewodniczącego rady nie będzie już zabiegał. I w tej kwestii też zmienił zdanie. Dec radą nadal chciałby kierować.
Podczas piątkowych rozmów, jak ustaliliśmy nieoficjalnie, Koalicja Obywatelska zaproponowała Konradowi Fijołkowi „rotacyjnego” przewodniczącego rady. Przez 2,5 roku miałby nim być wspomniany Andrzej Dec, drugie 2,5 roku – ktoś z PiS.
KO o piątkowych rozmowach z Fijołkiem nie chce mówić. – Nie komentuję żadnych spekulacji czy wewnętrznych rozmów. Nic nie jest ustalone i uzgodnione. Jesteśmy nadal w dialogu – twierdzi Marcin Deręgowski z KO, który ma być wiceprezydentem Rzeszowa.
PiS: zachować proporcje
Po „konsultacjach” z KO, Konrad Fijołek usiadł do rozmów z PiS, który w nowej kadencji rady ma zmienić nazwę klubu na „Bezpieczny Rzeszów”. Waldemarowi Szumnemu z PiS zamarzyło się, by się stworzyć jeden nieformalny klub Razem dla Bezpiecznego Rzeszowa.
Cel? Zerwanie w radzie z klasycznym podziałem na koalicję i opozycję. PiS w piątek prezydentowi Fijołkowi dał sygnał, że „rotacyjny” przewodniczący rady nie jest najlepszym wyjściem, a już na pewno nie w takim układzie, że pierwszą połowę kadencji dostanie KO.
– To my wygraliśmy wybory. To my powinniśmy obsadzić przewodniczącego rady – słyszymy w PiS. – Podział w prezydium powinien uwzględniać wielkość klubów, a największym jesteśmy my. Proporcje powinny być zachowane – dowiadujemy się w PiS.
PiS, jeśli zgodzi się na „rotacyjnego” przewodniczącego rady, to chce sobie zagwarantować pierwszą połowę kadencji. Obawia się bowiem scenariusza z minionej kadencji. Dec miał kierować radą przez pół kadencji, drugą połowę człowiek z Rozwoju Rzeszowa. Miał…
– W propozycji KO nie ma też logiki. Rozwój Rzeszowa z KO nadal nie ma większości w radzie – słyszymy od polityków PiS, którzy uważają, że na czele rady w pierwszej kolejności powinien stanąć ich człowiek.
– A po 2,5 roku zastanowić się, czy w ogóle zmiana przewodniczącego ma sens. Większą stabilizację i komfort pracy rady dawałoby, gdyby przewodniczący rady był przez pełną pięcioletnią kadencję – uważają w PiS.
Oficjalnie o piątkowych rozmowach politycy PiS też nie chcą mówić zbyt wiele. – Wynik wyborów jest nietypowy. Nowa kadencja rady powinna się toczyć w duchu współpracy wszystkich klubów – powtarza tylko swoją wymarzoną wizję Waldemar Szumny.
Zmniejszyć liczbę komisji
Klub PiS uważa, że nie tylko prezydium rady powinno być odzwierciedleniem wyników wyborów z 7 kwietnia, ale również komisje. Tych stałych w radzie jest 14. Piętnasta jest nietypowa, która decyduje o przyznawaniu honorowych wyróżnień miasta. Rządzi nią Dec.
W minionej kadencji aż dziesięcioma komisjami kierowali ludzie Rozwoju Rzeszowa. KO miała dwóch przewodniczących, podobnie jak PiS. Teraz klub Fijołka nie zostanie tak obłaskawiony, bo nie ma tylu ludzi, a i jego wynik nie pozwala mu wysoko licytować.
– W komisjach też powinno być widoczne, kto wygrał wybory. Mamy najwięcej radnych, powinniśmy więc mieć najwięcej przewodniczących. O dwie-trzy komisje nie będziemy się kłócić, wszystko można dogadać – mówią w PiS.
Tam panuje także przekonanie, że w ogóle powinno się zmniejszyć liczbę komisji w radzie miasta, a te które się ostaną, powinny być kierowane przez ludzi z doświadczeniem, zarówno samorządowym, jak i parlamentarnym, bo tacy też będą w radzie.
PiS już takie osoby do dwóch komisji ma wytypowane: Andrzeja Szlachtę, byłego posła PiS, zasiadającego w sejmowej komisji finansów publicznych, widzi na czele komisji ekonomiczno-budżetowej, a Krystyną Wróblewską, też b. posłanką PiS, w komisji edukacji.
PiS, chcąc pokazać, że nie chce wszystkiego dla siebie, rzuca też pomysł, by komisją sportu kierowała Marta Niewczas z KO, która wraca do rady po 10-letniej przerwie. Niewczas jest także sześciokrotną mistrzynią świata w karate tradycyjnym, na sporcie „zjadła zęby”.
– Chodzi o to, by na czele komisji stali ludzie, którzy mają na to „papiery”. Nie powtarzajmy historii sprzed lat, gdy jeden z radnych, Ryszard Piekło, zapytany, dlaczego miałby kierować komisją zdrowia, odpowiedział: „Bo jestem zdrowy” – wspomina jeden z polityków PiS.
Takie rozwiązanie proponuje Koalicja Obywatelska, PiS na to kręci nosem. Konrad Fijołek zastanawia się, jak zbudować sobie polityczne zaplecze.
Od środy, jak w powyborczy poniedziałek zapowiedział Konrad Fijołek, zwycięzca drugiej tury wyborów prezydenckich w Rzeszowie, zaczął konsultacje z klubami, które weszły do Rady Miasta Rzeszowa. Fijołek zaprasza wszystkich: Razem dla Rzeszowa, KO i PiS.
Fijołek jest zmuszony do konsultacji, bo po wyborach z 7 kwietnia stracił zaplecze polityczne. Jego Rozwój Rzeszowa w nowej kadencji rady będzie miał tylko pięciu radnych, miał 14 dziś w 25-osobowej radzie. Od 2006 roku rządził z Koalicją Obywatelską.
Nawet lepszy wynik KO (będzie miała siedem szabel) nie daje większości Konradowi Fijołkowi (łącznie 12 radnych). Dlatego musi się dogadywać z PiS (największy klub w radzie – dziewięciu radnych) i debiutanckim Razem dla Rzeszowa – czworo radnych.
Teoretycznie PiS nie musiałby się oglądać na Konrada Fijołka i mógłby budować większość na własną rękę. Najbliższej mu do Razem dla Rzeszowa, ale klubowi, któremu lideruje dr Jacek Strojny, nie spieszy się do zawierania jakichkolwiek koalicji.
Sam Konrad Fijołek mówi, że jest „mistrzem kompromisów”. W grze są stanowiska. Układ w radzie wyklaruje się po tym, jak zostanie wybrane prezydium rady, czyli jej przewodniczący i trzej wiceprzewodniczący. Pierwsza sesja odbędzie się 7 maja.
Od 2010 roku radą kierował Andrzej Dec (KO), w minionej kadencji wiceprzewodniczącymi byli: Tomasz Kamiński i Mirosław Kwaśniak (obaj z Rozwoju Rzeszowa) oraz Waldemar Szumny z opozycyjnego dotychczas PiS.
Sam Konrad Fijołek po wyborach zapowiedział, że zaproponuje klubom, by każdy z nich miał swojego przedstawiciela w prezydium. Z tym nie powinno być problemu – są cztery kluby, cztery stanowiska do obsadzenia.
KO nadal „w dialogu”
Problem w tym, komu przypadnie stołek przewodniczącego, a komu stołki wiceprzewodniczących. Po piątkowych rozmowach Fijołka z KO i PiS, wyłania się obraz, że przewodniczącego rady chce zachować KO – nadal miałby nim Andrzej Dec.
To ciekawe, bo Dec jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadał, że w ogóle w wyborach nie wystartuje. Gdy zmienił zdanie, zapowiedział, że o stołek przewodniczącego rady nie będzie już zabiegał. I w tej kwestii też zmienił zdanie. Dec radą nadal chciałby kierować.
Podczas piątkowych rozmów, jak ustaliliśmy nieoficjalnie, Koalicja Obywatelska zaproponowała Konradowi Fijołkowi „rotacyjnego” przewodniczącego rady. Przez 2,5 roku miałby nim być wspomniany Andrzej Dec, drugie 2,5 roku – ktoś z PiS.
KO o piątkowych rozmowach z Fijołkiem nie chce mówić. – Nie komentuję żadnych spekulacji czy wewnętrznych rozmów. Nic nie jest ustalone i uzgodnione. Jesteśmy nadal w dialogu – twierdzi Marcin Deręgowski z KO, który ma być wiceprezydentem Rzeszowa.
PiS: zachować proporcje
Po „konsultacjach” z KO, Konrad Fijołek usiadł do rozmów z PiS, który w nowej kadencji rady ma zmienić nazwę klubu na „Bezpieczny Rzeszów”. Waldemarowi Szumnemu z PiS zamarzyło się, by się stworzyć jeden nieformalny klub Razem dla Bezpiecznego Rzeszowa.
Cel? Zerwanie w radzie z klasycznym podziałem na koalicję i opozycję. PiS w piątek prezydentowi Fijołkowi dał sygnał, że „rotacyjny” przewodniczący rady nie jest najlepszym wyjściem, a już na pewno nie w takim układzie, że pierwszą połowę kadencji dostanie KO.
– To my wygraliśmy wybory. To my powinniśmy obsadzić przewodniczącego rady – słyszymy w PiS. – Podział w prezydium powinien uwzględniać wielkość klubów, a największym jesteśmy my. Proporcje powinny być zachowane – dowiadujemy się w PiS.
PiS, jeśli zgodzi się na „rotacyjnego” przewodniczącego rady, to chce sobie zagwarantować pierwszą połowę kadencji. Obawia się bowiem scenariusza z minionej kadencji. Dec miał kierować radą przez pół kadencji, drugą połowę człowiek z Rozwoju Rzeszowa. Miał…
– W propozycji KO nie ma też logiki. Rozwój Rzeszowa z KO nadal nie ma większości w radzie – słyszymy od polityków PiS, którzy uważają, że na czele rady w pierwszej kolejności powinien stanąć ich człowiek.
– A po 2,5 roku zastanowić się, czy w ogóle zmiana przewodniczącego ma sens. Większą stabilizację i komfort pracy rady dawałoby, gdyby przewodniczący rady był przez pełną pięcioletnią kadencję – uważają w PiS.
Oficjalnie o piątkowych rozmowach politycy PiS też nie chcą mówić zbyt wiele. – Wynik wyborów jest nietypowy. Nowa kadencja rady powinna się toczyć w duchu współpracy wszystkich klubów – powtarza tylko swoją wymarzoną wizję Waldemar Szumny.
Zmniejszyć liczbę komisji
Klub PiS uważa, że nie tylko prezydium rady powinno być odzwierciedleniem wyników wyborów z 7 kwietnia, ale również komisje. Tych stałych w radzie jest 14. Piętnasta jest nietypowa, która decyduje o przyznawaniu honorowych wyróżnień miasta. Rządzi nią Dec.
W minionej kadencji aż dziesięcioma komisjami kierowali ludzie Rozwoju Rzeszowa. KO miała dwóch przewodniczących, podobnie jak PiS. Teraz klub Fijołka nie zostanie tak obłaskawiony, bo nie ma tylu ludzi, a i jego wynik nie pozwala mu wysoko licytować.
– W komisjach też powinno być widoczne, kto wygrał wybory. Mamy najwięcej radnych, powinniśmy więc mieć najwięcej przewodniczących. O dwie-trzy komisje nie będziemy się kłócić, wszystko można dogadać – mówią w PiS.
Tam panuje także przekonanie, że w ogóle powinno się zmniejszyć liczbę komisji w radzie miasta, a te które się ostaną, powinny być kierowane przez ludzi z doświadczeniem, zarówno samorządowym, jak i parlamentarnym, bo tacy też będą w radzie.
PiS już takie osoby do dwóch komisji ma wytypowane: Andrzeja Szlachtę, byłego posła PiS, zasiadającego w sejmowej komisji finansów publicznych, widzi na czele komisji ekonomiczno-budżetowej, a Krystyną Wróblewską, też b. posłanką PiS, w komisji edukacji.
PiS, chcąc pokazać, że nie chce wszystkiego dla siebie, rzuca też pomysł, by komisją sportu kierowała Marta Niewczas z KO, która wraca do rady po 10-letniej przerwie. Niewczas jest także sześciokrotną mistrzynią świata w karate tradycyjnym, na sporcie „zjadła zęby”.
– Chodzi o to, by na czele komisji stali ludzie, którzy mają na to „papiery”. Nie powtarzajmy historii sprzed lat, gdy jeden z radnych, Ryszard Piekło, zapytany, dlaczego miałby kierować komisją zdrowia, odpowiedział: „Bo jestem zdrowy” – wspomina jeden z polityków PiS.