November 29, 2024
Zdjęcie: Pixabay

Pieniądze miały trafić na Słowację. 39-letni taksówkarz z Rzeszowa w porę zorientował się, że bierze udział w oszustwie. 

W minioną środę (6 marca), taksówkarz otrzymał intratne zlecenie. Za 2000 zł miał odebrać dokumenty firmowe z prywatnego domu i zawieźć je na Słowację. Pojechał do 76-letniej mieszkanki powiatu rzeszowskiego.

– Odebrał skrzętnie oklejone taśmą pudełko po butach oraz kopertę, w której znajdowało się 2 tys. złotych za kurs – opisuje asp. sztab. Magdalena Żuk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.

Spotkanie taksówkarza kobietą trwało bardzo krótko. Odebrał pudełko, wsiadł do auta i odjechał. 39-latek cały czas rozmawiał ze „zleceniodawcą”, który dopytywał, czy wszystko poszło „gładko” i czy jest już w trasie.

Taksówkarz nabrał podejrzeń co do zleconego kursu. Zadzwonił do znajomego dyżurnego z rzeszowskiej komendy, który mu polecił, by zawrócił i od razu przyjechał do komendy. Tam czekali już na niego funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą.

Policjanci otworzyli pudełko, w którym było 140 tys. zł. Ustalili od kogo taksówkarz odebrał przesyłkę. Pojechali do kobiety, ale ta nie chciała im otworzyć drzwi, mimo że funkcjonariusze okazywali legitymacje służbowe.

Seniorka nie chciała uwierzyć, że ma do czynienia z policjantami. Oświadczyła, że chwilę wcześniej skontaktowała się z nią kobieta, podająca się za funkcjonariusza komendy wojewódzkiej. Twierdziła, że córka seniorki z zięciem mieli wypadek.

Zięć miał śmiertelnie potrącić kobietę i potrzebne były pieniądze na wykupienie go z aresztu. Seniorka przyznała, że taksówkarzowi przekazała 140 tys. zł w pudełku po butach. Oszust polecił jej jeszcze schować do koperty 2000 zł na opłacenie mandatu. 

76-latka uwierzyła policjantom dopiero wtedy, gdy funkcjonariusze telefonicznie poprosili jej córkę, aby wraz z zięciem przyjechała do domu. O żadnym wypadku nie było mowy, a cała legenda przedstawiona seniorce służyła oszustom do wyłudzenia od niej oszczędności.

Policjanci przesłuchali 76-latkę i zwrócili jej pieniądze. Jak się okazało, kobieta wielokrotnie słyszała o podobnych oszustwach, znała metody przestępców, ale w rozmowie telefonicznej została tak zmanipulowana, że uwierzyła we wszystko co jej powiedzieli. 

[email protected]

Zdjęcie: Pixabay

Pieniądze miały trafić na Słowację. 39-letni taksówkarz z Rzeszowa w porę zorientował się, że bierze udział w oszustwie. 

W minioną środę (6 marca), taksówkarz otrzymał intratne zlecenie. Za 2000 zł miał odebrać dokumenty firmowe z prywatnego domu i zawieźć je na Słowację. Pojechał do 76-letniej mieszkanki powiatu rzeszowskiego.

– Odebrał skrzętnie oklejone taśmą pudełko po butach oraz kopertę, w której znajdowało się 2 tys. złotych za kurs – opisuje asp. sztab. Magdalena Żuk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.

Spotkanie taksówkarza kobietą trwało bardzo krótko. Odebrał pudełko, wsiadł do auta i odjechał. 39-latek cały czas rozmawiał ze „zleceniodawcą”, który dopytywał, czy wszystko poszło „gładko” i czy jest już w trasie.

Taksówkarz nabrał podejrzeń co do zleconego kursu. Zadzwonił do znajomego dyżurnego z rzeszowskiej komendy, który mu polecił, by zawrócił i od razu przyjechał do komendy. Tam czekali już na niego funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą.

Policjanci otworzyli pudełko, w którym było 140 tys. zł. Ustalili od kogo taksówkarz odebrał przesyłkę. Pojechali do kobiety, ale ta nie chciała im otworzyć drzwi, mimo że funkcjonariusze okazywali legitymacje służbowe.

Seniorka nie chciała uwierzyć, że ma do czynienia z policjantami. Oświadczyła, że chwilę wcześniej skontaktowała się z nią kobieta, podająca się za funkcjonariusza komendy wojewódzkiej. Twierdziła, że córka seniorki z zięciem mieli wypadek.

Zięć miał śmiertelnie potrącić kobietę i potrzebne były pieniądze na wykupienie go z aresztu. Seniorka przyznała, że taksówkarzowi przekazała 140 tys. zł w pudełku po butach. Oszust polecił jej jeszcze schować do koperty 2000 zł na opłacenie mandatu. 

76-latka uwierzyła policjantom dopiero wtedy, gdy funkcjonariusze telefonicznie poprosili jej córkę, aby wraz z zięciem przyjechała do domu. O żadnym wypadku nie było mowy, a cała legenda przedstawiona seniorce służyła oszustom do wyłudzenia od niej oszczędności.

Policjanci przesłuchali 76-latkę i zwrócili jej pieniądze. Jak się okazało, kobieta wielokrotnie słyszała o podobnych oszustwach, znała metody przestępców, ale w rozmowie telefonicznej została tak zmanipulowana, że uwierzyła we wszystko co jej powiedzieli. 

[email protected]

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *