– Rzeszów jest w tej chwili najważniejszym, najgorętszym adresem w Polsce – mówił Robert Makłowicz podczas otwarcia Święta Paniagi i drugiej edycji festiwalu kulinarnego „Karpaty na Widelcu”.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
Trzeci dzień majówki popsuła pogoda – padał rzęsisty deszcz. Tradycyjny korowód wyruszył po godz. 12:00 spod wieży farnej. Na czele szedł prezydent Konrad Fijołek, jego zastępcy, wojewoda podkarpacki Ewa Leniart, podkarpaccy posłowie PiS – Krzysztof Sobolewski i Andrzej Szlachta, radni, dalej mieszkańcy i dziewczęca orkiestra Szałamaistek i Mażoretek.
W korowodzie szli także goście z zagranicy, którzy reprezentowali miasta zaprzyjaźnione z Rzeszowem. Byli przedstawiciele Lwowa, Iwano-Frankiwska, Łucka, Truskawca, Czernihowa, rumuńskiego miasta Satu Mare i węgierskiej Nyiregyhazy. Na otwarcie Święta Paniagi i „Karpat na Widelcu” nie zdołał dotrzeć mer Lwowa, Andrij Sadowy.
W korowodzie nie zabrakło Roberta Makłowicza, mistrza kuchni i ambasadora „Karpat na Widelcu”. Uczestnicy przemarszu dotarli pod fontanną multimedialną przy alei Lubomirskich, gdzie oficjalnie otwarto oba święta: Paniagi i „Karpat na Widelcu”. Tam restauratorzy serwowali festiwalowe przysmaki, można je było kupić za 10 zł.
Prezydent Konrad Fijołek dziękował mieszkańcom, że mimo deszczowej pogody, przyszli świętować ulicę 3 maja i zajadać się festiwalowymi daniami. Bo w tym roku „Karpaty na Widelcu” połączono ze Świętem Paniagi. Pierwsza edycja odbyła się pod koniec września ub. roku. Okazała się wielkim sukcesem.
Pokazać światu nasze dziedzictwo
W tym roku, zapewne też z powodu oszczędności, obie imprezy połączono. Konrad Fijołek nazwał Święto Paniagi „najważniejszym majowym i całorocznym świętem” Rzeszowa. – W tym roku ma ono wyjątkowy charakter – podkreślał prezydent stolicy Podkarpacia. Wyjątkowy, bo odbywa się w cieniu wojny na Ukrainie, wywołanej przez Rosję.
– Staliśmy się w ostatnim czasie chyba jednym z najważniejszych miast nie tylko w Karpatach, ale i w Europie, a może i szerzej – mówił ze sceny prezydent Fijołek. Podziękował mieszkańcom, że otworzyli serca i domy dla uciekających przed wojną ukraińskich uchodźców, ale też organizacjom, które w tej pomocy uczestniczą.
– Wykonaliście przez ostatnie miesiące wspaniały gest. Staliśmy się bardzo ważnym, międzynarodowym miastem, ale mamy piękne dziedzictwo, które chcemy pokazywać światu i będziemy pokazywać – mówił Konrad Fijołek, podkreślając, że Rzeszów przy okazji bycia stolicą kulinarną Karpat, chce też być Europejską Stolicą Kultury w 2029 roku.
– Myślę, że będzie pan jednym z najistotniejszych ambasadorów naszego wyzwania – prezydent zwrócił się do Roberta Makłowicza. – Mamy wspaniałe dziedzictwo, ale świetlaną przyszłość. Mamy piękny dorobek, jesteśmy znakomicie położeni. Teraz mamy dodatkowy tytuł, by pokazać się Europie i światu – uważa Fijołek.
Czego wzorem jest Rzeszów?
Robert Makłowicz zadeklarował, że chętnie miasto wesprze miasto w staraniach o bycie Europejską Stolicą Kultury w 2029 roku. – Jeśli moją, skromną osobę będziecie chcieli wykorzystać, czynię to z ogromną radością – odpowiedział Makłowicz.
Był zaszczycony, że po raz drugi w tak krótkim czasie przyjechał do Rzeszowa. Od jego ostatniej wizyty nie minął nawet rok. Makłowicz opowiadał, że od września sporo jeździł po świecie. – Rzeszów jest w tej chwili najważniejszym, najgorętszym adresem w Polsce – zaznaczał. Ma na to wpływ w dużej mierze wojna na Ukrainie.
– Ale to by się nie wydarzyło, gdyby miasto nie było przygotowane na to, co się wydarzyło. To dzięki wam, dzięki samorządowi, dzięki dobremu pojmowaniu „małej ojczyzny” i samorządności w tejże „małej ojczyźnie”, Rzeszów nie tylko mógł uporać się, ale wręcz wzorowo stać się symbolem, pomocy, rozwoju, nowoczesności, gospodarności – mówił.
Pogoda i samorządność
Nie obyło się bez polityki. – Po 4 czerwca 1989 roku [pierwsze wolne wybory w Polsce – przyp. red.], to Rzeszów jest jednym z najważniejszych dowodów na to, po co myśmy tę drogę przeszli. „Mała ojczyzna” i samorządność to recepta na sukces – powiedział Robert Makłowicz. Zgrabnie połączył politykę… z deszczową pogodą.
– Mam świeże wiadomości, gdzie palma rośnie, cytryna dojrzewa, czyli z Dalmacji – na wyspie Hvar – leje, na wyspie Brač – leje, na półwyspie Pelješac – leje. Nie mamy najgorzej. W Warszawie świeci słońce, ale jeśli uważacie, że to argument za centralizacją, to się mylicie. Pogodą i samorządnością nie da się zarządzać centralnie – stwierdził Makłowicz.
Adresatem tych słów zapewne byli politycy PiS, którzy centralizację wszystkiego mają chyba we krwi. – Chodząc po Rzeszowie, patrząc na wasze uśmiechnięte twarze, właśnie w takich miejscach, jestem dumny z mojego kraju i z tego, co udało się nam osiągnąć po 1989 roku – powiedział na koniec Robert Makłowicz.
A potem przepytywał restauratorów, co przygotowali dla mieszkańców, by o godz. 15:00 samemu rozpocząć przy fontannie multimedialnej pokaz kulinarny.
(ram)
– Rzeszów jest w tej chwili najważniejszym, najgorętszym adresem w Polsce – mówił Robert Makłowicz podczas otwarcia Święta Paniagi i drugiej edycji festiwalu kulinarnego „Karpaty na Widelcu”.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
Trzeci dzień majówki popsuła pogoda – padał rzęsisty deszcz. Tradycyjny korowód wyruszył po godz. 12:00 spod wieży farnej. Na czele szedł prezydent Konrad Fijołek, jego zastępcy, wojewoda podkarpacki Ewa Leniart, podkarpaccy posłowie PiS – Krzysztof Sobolewski i Andrzej Szlachta, radni, dalej mieszkańcy i dziewczęca orkiestra Szałamaistek i Mażoretek.
W korowodzie szli także goście z zagranicy, którzy reprezentowali miasta zaprzyjaźnione z Rzeszowem. Byli przedstawiciele Lwowa, Iwano-Frankiwska, Łucka, Truskawca, Czernihowa, rumuńskiego miasta Satu Mare i węgierskiej Nyiregyhazy. Na otwarcie Święta Paniagi i „Karpat na Widelcu” nie zdołał dotrzeć mer Lwowa, Andrij Sadowy.
W korowodzie nie zabrakło Roberta Makłowicza, mistrza kuchni i ambasadora „Karpat na Widelcu”. Uczestnicy przemarszu dotarli pod fontanną multimedialną przy alei Lubomirskich, gdzie oficjalnie otwarto oba święta: Paniagi i „Karpat na Widelcu”. Tam restauratorzy serwowali festiwalowe przysmaki, można je było kupić za 10 zł.
Prezydent Konrad Fijołek dziękował mieszkańcom, że mimo deszczowej pogody, przyszli świętować ulicę 3 maja i zajadać się festiwalowymi daniami. Bo w tym roku „Karpaty na Widelcu” połączono ze Świętem Paniagi. Pierwsza edycja odbyła się pod koniec września ub. roku. Okazała się wielkim sukcesem.
Pokazać światu nasze dziedzictwo
W tym roku, zapewne też z powodu oszczędności, obie imprezy połączono. Konrad Fijołek nazwał Święto Paniagi „najważniejszym majowym i całorocznym świętem” Rzeszowa. – W tym roku ma ono wyjątkowy charakter – podkreślał prezydent stolicy Podkarpacia. Wyjątkowy, bo odbywa się w cieniu wojny na Ukrainie, wywołanej przez Rosję.
– Staliśmy się w ostatnim czasie chyba jednym z najważniejszych miast nie tylko w Karpatach, ale i w Europie, a może i szerzej – mówił ze sceny prezydent Fijołek. Podziękował mieszkańcom, że otworzyli serca i domy dla uciekających przed wojną ukraińskich uchodźców, ale też organizacjom, które w tej pomocy uczestniczą.
– Wykonaliście przez ostatnie miesiące wspaniały gest. Staliśmy się bardzo ważnym, międzynarodowym miastem, ale mamy piękne dziedzictwo, które chcemy pokazywać światu i będziemy pokazywać – mówił Konrad Fijołek, podkreślając, że Rzeszów przy okazji bycia stolicą kulinarną Karpat, chce też być Europejską Stolicą Kultury w 2029 roku.
– Myślę, że będzie pan jednym z najistotniejszych ambasadorów naszego wyzwania – prezydent zwrócił się do Roberta Makłowicza. – Mamy wspaniałe dziedzictwo, ale świetlaną przyszłość. Mamy piękny dorobek, jesteśmy znakomicie położeni. Teraz mamy dodatkowy tytuł, by pokazać się Europie i światu – uważa Fijołek.
Czego wzorem jest Rzeszów?
Robert Makłowicz zadeklarował, że chętnie miasto wesprze miasto w staraniach o bycie Europejską Stolicą Kultury w 2029 roku. – Jeśli moją, skromną osobę będziecie chcieli wykorzystać, czynię to z ogromną radością – odpowiedział Makłowicz.
Był zaszczycony, że po raz drugi w tak krótkim czasie przyjechał do Rzeszowa. Od jego ostatniej wizyty nie minął nawet rok. Makłowicz opowiadał, że od września sporo jeździł po świecie. – Rzeszów jest w tej chwili najważniejszym, najgorętszym adresem w Polsce – zaznaczał. Ma na to wpływ w dużej mierze wojna na Ukrainie.
– Ale to by się nie wydarzyło, gdyby miasto nie było przygotowane na to, co się wydarzyło. To dzięki wam, dzięki samorządowi, dzięki dobremu pojmowaniu „małej ojczyzny” i samorządności w tejże „małej ojczyźnie”, Rzeszów nie tylko mógł uporać się, ale wręcz wzorowo stać się symbolem, pomocy, rozwoju, nowoczesności, gospodarności – mówił.
Pogoda i samorządność
Nie obyło się bez polityki. – Po 4 czerwca 1989 roku [pierwsze wolne wybory w Polsce – przyp. red.], to Rzeszów jest jednym z najważniejszych dowodów na to, po co myśmy tę drogę przeszli. „Mała ojczyzna” i samorządność to recepta na sukces – powiedział Robert Makłowicz. Zgrabnie połączył politykę… z deszczową pogodą.
– Mam świeże wiadomości, gdzie palma rośnie, cytryna dojrzewa, czyli z Dalmacji – na wyspie Hvar – leje, na wyspie Brač – leje, na półwyspie Pelješac – leje. Nie mamy najgorzej. W Warszawie świeci słońce, ale jeśli uważacie, że to argument za centralizacją, to się mylicie. Pogodą i samorządnością nie da się zarządzać centralnie – stwierdził Makłowicz.
Adresatem tych słów zapewne byli politycy PiS, którzy centralizację wszystkiego mają chyba we krwi. – Chodząc po Rzeszowie, patrząc na wasze uśmiechnięte twarze, właśnie w takich miejscach, jestem dumny z mojego kraju i z tego, co udało się nam osiągnąć po 1989 roku – powiedział na koniec Robert Makłowicz.
A potem przepytywał restauratorów, co przygotowali dla mieszkańców, by o godz. 15:00 samemu rozpocząć przy fontannie multimedialnej pokaz kulinarny.
(ram)