December 16, 2025
nielegalne wyloty ścieków
Zdjęcia: RZGW w Rzeszowie

Reklama

Samorząd Rzeszowa inwestuje setki milionów złotych w oczyszczalnię ścieków. Tymczasem w przydrożnych rowach i zaroślach toczy się gra w ściekowego chowanego. W ostatnich miesiącach Wody Polskie na Podkarpaciu zamknęły blisko setkę nielegalnych wylotów ścieków.

Wczoraj informowaliśmy o gigantycznej inwestycji w rzeszowską oczyszczalnię ścieków. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji wylewa tysiące ton betonu pod nowe elementy oczyszczalni.

Zderzenie tych doniesień z rzeczywistością, jaką w terenie zastają inspektorzy Wód Polskich, jest brutalne. Do mniejszych cieków i rowów melioracyjnych wciąż trafiają nieczystości, które omijają jakikolwiek system oczyszczania.

Pianka montażowa i drewniany kołek

Zdjęcia operacyjne RZGW w Rzeszowie pokazują skalę i – o ironio – „pomysłowość” trucicieli. Nielegalne wyloty to często prowizoryczne instalacje: rury PCV ukryte w wysokich trawach, wyprowadzone bezpośrednio do rowów melioracyjnych lub małych rzek.

Na fotografiach dokumentujących pracę inspektorów widać, jak kończy się żywot takich instalacji. Procedura jest bezwzględna: „dzika” rura zostaje odcięta, a jej światło szczelnie wypełnione pianką montażową lub zabite drewnianymi kołkami.

Czasem wylot zostaje zasypany ziemią, a nad nim wyrasta tabliczka informacyjna Wód Polskich, niczym nagrobek dla trucicieli środowiska. To jednak walka z hydrą – odcięcie jednej głowy nie gwarantuje, że sąsiad nie posiada podobnej „dzikiej” instalacji.

Zdjęcia: RZGW w Rzeszowie

Statystyka ukryta w krzakach

Ile jest takich rur w Polsce? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Jak przyznają eksperci, rzetelny, ogólnopolski rejestr „dzikich wylotów” nie istnieje, bo problem jest dynamiczny i częściowo ukryty dla oka. Szacunki mówią o „wierzchołku góry lodowej”.

Wiadomo jednak, co udało się znaleźć. W skali kraju od marca 2023 r. do końca sierpnia 2024 r. zabetonowano lub zaczopowano ponad 1500 takich instalacji. Na samym Podkarpaciu statystyki również dają do myślenia.

Reklama

– W latach 2024-2025 pracownicy terenowi RZGW w Rzeszowie zamknęli łącznie 99 nielegalnych wylotów – informuje Marzena Mazurek-Herjan z rzeszowskich Wód Polskich. – Od marca 2023 r. dokonano zaczopowania ponad 260 wylotów.

Co ciekawe, w ostatnim czasie inspektorzy nie zamykali wylotów bezpośrednio do Wisłoka – głównej rzeki Rzeszowa. Proceder kwitnie jednak na dopływach i w mniejszych zlewniach. „Liderem” w tym niechlubnym rankingu jest teren Zarządu Zlewni w Krośnie, gdzie zlikwidowano aż 48 nielegalnych wylotów.

Śmierdziączka, Ryjak i cisi odbiorcy brudu

Lista rzek i potoków, do których trafiały ścieki, brzmi jak litania wyrzutów sumienia dla lokalnych społeczności. Wśród poszkodowanych cieków są m.in. San, Łęg, Lubaczówka czy Strwiąż. Ale na liście pojawiają się też nazwy, które w kontekście zrzutu ścieków brzmią groteskowo, jak potok Śmierdziączka czy Ryjak.

To właśnie do takich niepozornych cieków, często ukrytych wśród pól i zarośli, najłatwiej wyprowadzić rurę z przydomowego szamba czy zakładu, licząc na bezkarność. Inspektorzy RZGW patrolują również dopływy o nazwach: Złoty Potok, Kopytko, Rzepniczanka, Tuszymka Mała i Duża, Strwiąż, Gwoźnica, Bieździada czy Dopływ z Nagawczyny. 

500 procent kary

Bezkarne korzystanie z wód kończy się w momencie odkrycia rury przez drona lub patrol pieszy. Wody Polskie nie tylko fizycznie likwidują wyloty (często przy użyciu wspomnianej pianki czy betonu), ale też uruchamiają machinę urzędniczą.

Jeśli właściciel nie zalegalizuje wylotu, wszczynane jest postępowanie zmierzające do jego likwidacji pod nadzorem budowlanym. Kary finansowe mogą być dotkliwe. Zgodnie z Prawem wodnym, administracyjna kara pieniężna może wynieść od 5 tysięcy nawet do miliona złotych.

W przypadku wprowadzania ścieków bez pozwolenia, stawka jest wyliczana jako 500 proc. opłaty zmiennej, co dla wielu gospodarstw czy firm może oznaczać finansową katastrofę. Mimo to, jak pokazują zdjęcia z kolejnych interwencji, chętnych do „oszczędzania” na kanalizacji wciąż nie brakuje.

(mob)

Czytaj więcej: 

Chcą wyciąć ponad 300 ha lasu na Podkarpaciu pod elektrownię jądrową

Czytasz Rzeszów News? Twoje wsparcie pozwoli nam działać sprawniej.

Postaw kawę za:

nielegalne wyloty ścieków
Zdjęcia: RZGW w Rzeszowie

Reklama

Samorząd Rzeszowa inwestuje setki milionów złotych w oczyszczalnię ścieków. Tymczasem w przydrożnych rowach i zaroślach toczy się gra w ściekowego chowanego. W ostatnich miesiącach Wody Polskie na Podkarpaciu zamknęły blisko setkę nielegalnych wylotów ścieków.

Wczoraj informowaliśmy o gigantycznej inwestycji w rzeszowską oczyszczalnię ścieków. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji wylewa tysiące ton betonu pod nowe elementy oczyszczalni.

Zderzenie tych doniesień z rzeczywistością, jaką w terenie zastają inspektorzy Wód Polskich, jest brutalne. Do mniejszych cieków i rowów melioracyjnych wciąż trafiają nieczystości, które omijają jakikolwiek system oczyszczania.

Pianka montażowa i drewniany kołek

Zdjęcia operacyjne RZGW w Rzeszowie pokazują skalę i – o ironio – „pomysłowość” trucicieli. Nielegalne wyloty to często prowizoryczne instalacje: rury PCV ukryte w wysokich trawach, wyprowadzone bezpośrednio do rowów melioracyjnych lub małych rzek.

Na fotografiach dokumentujących pracę inspektorów widać, jak kończy się żywot takich instalacji. Procedura jest bezwzględna: „dzika” rura zostaje odcięta, a jej światło szczelnie wypełnione pianką montażową lub zabite drewnianymi kołkami.

Czasem wylot zostaje zasypany ziemią, a nad nim wyrasta tabliczka informacyjna Wód Polskich, niczym nagrobek dla trucicieli środowiska. To jednak walka z hydrą – odcięcie jednej głowy nie gwarantuje, że sąsiad nie posiada podobnej „dzikiej” instalacji.

Zdjęcia: RZGW w Rzeszowie

Statystyka ukryta w krzakach

Ile jest takich rur w Polsce? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Jak przyznają eksperci, rzetelny, ogólnopolski rejestr „dzikich wylotów” nie istnieje, bo problem jest dynamiczny i częściowo ukryty dla oka. Szacunki mówią o „wierzchołku góry lodowej”.

Wiadomo jednak, co udało się znaleźć. W skali kraju od marca 2023 r. do końca sierpnia 2024 r. zabetonowano lub zaczopowano ponad 1500 takich instalacji. Na samym Podkarpaciu statystyki również dają do myślenia.

Reklama

– W latach 2024-2025 pracownicy terenowi RZGW w Rzeszowie zamknęli łącznie 99 nielegalnych wylotów – informuje Marzena Mazurek-Herjan z rzeszowskich Wód Polskich. – Od marca 2023 r. dokonano zaczopowania ponad 260 wylotów.

Co ciekawe, w ostatnim czasie inspektorzy nie zamykali wylotów bezpośrednio do Wisłoka – głównej rzeki Rzeszowa. Proceder kwitnie jednak na dopływach i w mniejszych zlewniach. „Liderem” w tym niechlubnym rankingu jest teren Zarządu Zlewni w Krośnie, gdzie zlikwidowano aż 48 nielegalnych wylotów.

Śmierdziączka, Ryjak i cisi odbiorcy brudu

Lista rzek i potoków, do których trafiały ścieki, brzmi jak litania wyrzutów sumienia dla lokalnych społeczności. Wśród poszkodowanych cieków są m.in. San, Łęg, Lubaczówka czy Strwiąż. Ale na liście pojawiają się też nazwy, które w kontekście zrzutu ścieków brzmią groteskowo, jak potok Śmierdziączka czy Ryjak.

To właśnie do takich niepozornych cieków, często ukrytych wśród pól i zarośli, najłatwiej wyprowadzić rurę z przydomowego szamba czy zakładu, licząc na bezkarność. Inspektorzy RZGW patrolują również dopływy o nazwach: Złoty Potok, Kopytko, Rzepniczanka, Tuszymka Mała i Duża, Strwiąż, Gwoźnica, Bieździada czy Dopływ z Nagawczyny. 

500 procent kary

Bezkarne korzystanie z wód kończy się w momencie odkrycia rury przez drona lub patrol pieszy. Wody Polskie nie tylko fizycznie likwidują wyloty (często przy użyciu wspomnianej pianki czy betonu), ale też uruchamiają machinę urzędniczą.

Jeśli właściciel nie zalegalizuje wylotu, wszczynane jest postępowanie zmierzające do jego likwidacji pod nadzorem budowlanym. Kary finansowe mogą być dotkliwe. Zgodnie z Prawem wodnym, administracyjna kara pieniężna może wynieść od 5 tysięcy nawet do miliona złotych.

W przypadku wprowadzania ścieków bez pozwolenia, stawka jest wyliczana jako 500 proc. opłaty zmiennej, co dla wielu gospodarstw czy firm może oznaczać finansową katastrofę. Mimo to, jak pokazują zdjęcia z kolejnych interwencji, chętnych do „oszczędzania” na kanalizacji wciąż nie brakuje.

(mob)

Czytaj więcej: 

Chcą wyciąć ponad 300 ha lasu na Podkarpaciu pod elektrownię jądrową

Czytasz Rzeszów News? Twoje wsparcie pozwoli nam działać sprawniej.

Postaw kawę za:

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *