Skradziona na Litwie ciężarówka z przyczepą, masło za ponad 740 tys. zł z kradzieży w Niemczech i spokojna wieś pod Przemyślem jako finał międzynarodowej operacji. To była historia niczym z filmu akcji.
Obywatel Litwy zatrzymany w związku z paserstwem mienia znacznej wartości trafił do aresztu na trzy miesiące. Mężczyzna nie przyznaje się jednak do winy.
Trop prowadził przez pół Europy
Śledztwo nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową w Przemyślu zaczęło się od informacji przekazywanych pomiędzy policją niemiecką, litewską i polską za pośrednictwem Interpolu. Zaginiony ładunek masła miał trafić z Hamburga aż do Azerbejdżanu, jednak zlecony podwykonawcy transport nagle „zniknął z radarów”.
Jak informuje prok. Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, w tym samym czasie litewskie służby zaraportowały utratę zestawu transportowego – ciągnika siodłowego DAF FT XF105 o wartości około 45 tys. zł oraz naczepy marki Lecitrailer o wartości ok. 40 tys. zł.
Przez kilka dni ustalano ostatnie punkty, w których pojazd mógł być widziany. Informacje spływały z różnych stron Europy, a trop ostatecznie prowadził do Polski, gdzie funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie rozpoczęli intensywną weryfikację podejrzanych lokalizacji mogących służyć jako tymczasowe „dziuple” transportowe.
Spokojna posesja i wielki przemyt
31 października funkcjonariusze weszli na teren posesji w Torkach w powiecie przemyskim. To, co zastali w jednym z gospodarstw, było całkowitym zaskoczeniem. Na zewnątrz stał zestaw DAF z naczepą, czyli sprzęt, który według dokumentów powinien znajdować się kilka tysięcy kilometrów dalej. W środku znajdowało się natomiast 20 ton masła, towar przeznaczony pierwotnie do transportu w kierunku Azerbejdżanu.
Łączna wartość odnalezionego mienia wynosiła niemal 825 tysięcy złotych, a samo masło było warte aż 740 370 zł. Dla śledczych było jasne, że posesja pełniła rolę przystanku w łańcuchu przestępczym – miejsca, w którym transport mógł „zniknąć” i czekać na dalszą dystrybucję lub przeładunek. Odkrycie w Torkach nie było przypadkiem, a efektem skoordynowanej, wielodniowej pracy operacyjnej.
Niemieckie masło i litewski zestaw
Z dokumentów i informacji przekazywanych polskim służbom wynika, że niemiecka firma z Hamburga, właściciel masła, zleciła jego przechowywanie i dalszy transport firmie logistycznej. Ta z kolei posłużyła się kolejnym podwykonawcą, którego tożsamości początkowo nie dało się ustalić. Z uwagi na wcześniejsze incydenty z zaginionymi towarami pracownicy zabezpieczyli fotografie dokumentów kierowcy oraz tablice rejestracyjne ciężarówki.
Te zdjęcia, w połączeniu z danymi przekazanymi przez Interpol, pozwoliły śledczym prześledzić trasę pojazdu. Okazało się, że skradziony ładunek został szybko przejęty i wbrew pierwotnym ustaleniom skręcił ku wschodniej Polsce. To właśnie ten manewr doprowadził policję do wsi Torki – zaskakującej lokalizacji, w której zaginione masło miało „zniknąć” z europejskich rejestrów.
Zatrzymanie podejrzanego
Obywatelem Litwy, który znalazł się w centrum sprawy, jest Gintaras L. Według śledczych mężczyzna miał przyjąć na teren Polski mienie pochodzące z przestępstwa — zarówno zestaw transportowy, jak i cenny ładunek. Podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do winy, twierdząc, że wykonywał wyłącznie obowiązki służbowe wynikające z zatrudnienia w firmie transportowej.
Prokuratura uznała jednak, że istnieją przesłanki wskazujące na świadome działanie i w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania skierowała do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu. To standardowa procedura w sytuacji, gdy podejrzany działa w środowisku transgranicznym, a charakter sprawy wskazuje na możliwość matactwa lub ucieczki z kraju.
Sąd nie miał wątpliwości
3 listopada Sąd Rejonowy w Przemyślu przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt. To decyzja, która umożliwia śledczym dokładne przeanalizowanie mechanizmów działania grupy odpowiedzialnej za kradzież i przerzut mienia przez granice państw.
Sprawa jest prowadzona z art. 291 §1 w związku z art. 294 kodeksu karnego. Chodzi zatem o paserstwo mienia znacznej wartości, za które grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności. W tle pozostaje pytanie, czy za procederem stoją kolejne osoby oraz czy Torki były jedynie „przystankiem” w większym schemacie kradzieży i fikcyjnych przewozów towarów.
Czytaj więcej:
Kupił za 256 tys., sprzedał za 1,7 mln. Historia Mariusza Króla „Króla Biedronek” na Podkarpaciu
Skradziona na Litwie ciężarówka z przyczepą, masło za ponad 740 tys. zł z kradzieży w Niemczech i spokojna wieś pod Przemyślem jako finał międzynarodowej operacji. To była historia niczym z filmu akcji.
Obywatel Litwy zatrzymany w związku z paserstwem mienia znacznej wartości trafił do aresztu na trzy miesiące. Mężczyzna nie przyznaje się jednak do winy.
Trop prowadził przez pół Europy
Śledztwo nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową w Przemyślu zaczęło się od informacji przekazywanych pomiędzy policją niemiecką, litewską i polską za pośrednictwem Interpolu. Zaginiony ładunek masła miał trafić z Hamburga aż do Azerbejdżanu, jednak zlecony podwykonawcy transport nagle „zniknął z radarów”.
Jak informuje prok. Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, w tym samym czasie litewskie służby zaraportowały utratę zestawu transportowego – ciągnika siodłowego DAF FT XF105 o wartości około 45 tys. zł oraz naczepy marki Lecitrailer o wartości ok. 40 tys. zł.
Przez kilka dni ustalano ostatnie punkty, w których pojazd mógł być widziany. Informacje spływały z różnych stron Europy, a trop ostatecznie prowadził do Polski, gdzie funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie rozpoczęli intensywną weryfikację podejrzanych lokalizacji mogących służyć jako tymczasowe „dziuple” transportowe.
Spokojna posesja i wielki przemyt
31 października funkcjonariusze weszli na teren posesji w Torkach w powiecie przemyskim. To, co zastali w jednym z gospodarstw, było całkowitym zaskoczeniem. Na zewnątrz stał zestaw DAF z naczepą, czyli sprzęt, który według dokumentów powinien znajdować się kilka tysięcy kilometrów dalej. W środku znajdowało się natomiast 20 ton masła, towar przeznaczony pierwotnie do transportu w kierunku Azerbejdżanu.
Łączna wartość odnalezionego mienia wynosiła niemal 825 tysięcy złotych, a samo masło było warte aż 740 370 zł. Dla śledczych było jasne, że posesja pełniła rolę przystanku w łańcuchu przestępczym – miejsca, w którym transport mógł „zniknąć” i czekać na dalszą dystrybucję lub przeładunek. Odkrycie w Torkach nie było przypadkiem, a efektem skoordynowanej, wielodniowej pracy operacyjnej.
Niemieckie masło i litewski zestaw
Z dokumentów i informacji przekazywanych polskim służbom wynika, że niemiecka firma z Hamburga, właściciel masła, zleciła jego przechowywanie i dalszy transport firmie logistycznej. Ta z kolei posłużyła się kolejnym podwykonawcą, którego tożsamości początkowo nie dało się ustalić. Z uwagi na wcześniejsze incydenty z zaginionymi towarami pracownicy zabezpieczyli fotografie dokumentów kierowcy oraz tablice rejestracyjne ciężarówki.
Te zdjęcia, w połączeniu z danymi przekazanymi przez Interpol, pozwoliły śledczym prześledzić trasę pojazdu. Okazało się, że skradziony ładunek został szybko przejęty i wbrew pierwotnym ustaleniom skręcił ku wschodniej Polsce. To właśnie ten manewr doprowadził policję do wsi Torki – zaskakującej lokalizacji, w której zaginione masło miało „zniknąć” z europejskich rejestrów.
Zatrzymanie podejrzanego
Obywatelem Litwy, który znalazł się w centrum sprawy, jest Gintaras L. Według śledczych mężczyzna miał przyjąć na teren Polski mienie pochodzące z przestępstwa — zarówno zestaw transportowy, jak i cenny ładunek. Podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do winy, twierdząc, że wykonywał wyłącznie obowiązki służbowe wynikające z zatrudnienia w firmie transportowej.
Prokuratura uznała jednak, że istnieją przesłanki wskazujące na świadome działanie i w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania skierowała do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu. To standardowa procedura w sytuacji, gdy podejrzany działa w środowisku transgranicznym, a charakter sprawy wskazuje na możliwość matactwa lub ucieczki z kraju.
Sąd nie miał wątpliwości
3 listopada Sąd Rejonowy w Przemyślu przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt. To decyzja, która umożliwia śledczym dokładne przeanalizowanie mechanizmów działania grupy odpowiedzialnej za kradzież i przerzut mienia przez granice państw.
Sprawa jest prowadzona z art. 291 §1 w związku z art. 294 kodeksu karnego. Chodzi zatem o paserstwo mienia znacznej wartości, za które grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności. W tle pozostaje pytanie, czy za procederem stoją kolejne osoby oraz czy Torki były jedynie „przystankiem” w większym schemacie kradzieży i fikcyjnych przewozów towarów.
Czytaj więcej:
Kupił za 256 tys., sprzedał za 1,7 mln. Historia Mariusza Króla „Króla Biedronek” na Podkarpaciu
