Na ulicach Rzeszowa królują banery, billboardy i kolorowe płachty reklamowe. Według aktywistów ze Strefy Działań Miejskich, miasto tonie w chaosie wizualnym, a obiecywana przez władze uchwała krajobrazowa od miesięcy czeka na decyzję radnych.
Urzędnicy tłumaczą, że prace nad dokumentem trwają, a celem jest wyważenie interesów mieszkańców i przedsiębiorców.
Przestrzeń miejska do wynajęcia
Strefa Działań Miejskich opublikowała w mediach społecznościowych film zatytułowany „Rzeszowska reklamoza”, który pokazuje skalę zjawiska. Na nagraniach widać ulice Rejtana, Piłsudskiego, Dąbrowskiego i okolice Dworca Głównego – pełne krzykliwych reklam i banerów.
Zdaniem autorów materiału, to obraz miasta, które od lat nie potrafi uporządkować własnej przestrzeni. – Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Rzeszowa, uderza mnie ten nieprawdopodobny wizualny chaos. Miasto wygląda dziś jak targowisko banerów i billboardów. Każdy robi, co chce, a władze udają, że nie widzą problemu – mówi Bartłomiej Kwasek, specjalista ds. komunikacji, animator kultury i członek Strefy Działań Miejskich.
Aktywiści podkreślają, że zjawisko tzw. „reklamozy” to nie tylko kwestia estetyki, ale też wpływu na psychikę mieszkańców. Nadmiar reklam i wizualny hałas – jak zauważają – prowadzą do przeciążenia poznawczego, zmęczenia i spadku koncentracji. – W Rzeszowie mamy do czynienia z permanentnym przebodźcowaniem – dodaje Kwasek.

Uchwała, która ma uporządkować chaos
Reakcją miasta na zwiększającą się liczbę reklam w mieście, jest projekt tzw. „uchwały krajobrazowej”, który został przygotowany przez Biuro Rozwoju Miasta Rzeszowa we współpracy z byłym architektem miasta, Januszem Sepiołem. Dokument liczy kilkadziesiąt stron i szczegółowo określa zasady umieszczania reklam, szyldów i ogrodzeń.
Z projektu wynika, że w Rzeszowie ma obowiązywać m.in.: zakaz reklam na mostach, wiaduktach, ogrodzeniach, drzewach i terenach zielonych, ograniczenie powierzchni reklam w centrum do 3 m², zakaz umieszczania reklam na budynkach szkół, urzędów i instytucji kultury, wymóg stosowania trwałych materiałów (metalu, drewna, szkła, kamienia), zakaz banerów na balkonach i balustradach, limit jednego głównego szyldu na lokal i określenie jego maksymalnych rozmiarów, zakaz migających reklam LED i neonów zmieniających natężenie światła, a także obowiązek czyszczenia i utrzymywania reklam w dobrym stanie technicznym i estetycznym.
W strefie śródmiejskiej – od Rejtana po Piłsudskiego i Kopisto – reklamy miałyby być znacznie ograniczone. Obowiązywałby również zakaz wielkoformatowych siatek zasłaniających elewacje budynków. Projekt przewiduje też okres dostosowawczy: 18 miesięcy dla reklam nielegalnych i 4 lata dla tych, które powstały zgodnie z pozwoleniami.

Aktywiści: „Obietnice zniknęły po wyborach”
Strefa Działań Miejskich przypomina, że prezydent Konrad Fijołek w kampanii wyborczej zapowiadał uporządkowanie przestrzeni publicznej i przyjęcie uchwały krajobrazowej. Tymczasem – jak twierdzą – od wyłożenia projektu do konsultacji społecznych minęło ponad 15 miesięcy, a Rada Miasta wciąż nie podjęła decyzji.
– Czy władze Rzeszowa realizują tylko zobowiązania wobec biznesu i lobbystów, a obietnice wobec mieszkańców pozostają pustymi hasłami? – pytają aktywiści. Ich zdaniem, miasto mogłoby równolegle wprowadzić inne narzędzia – np. park kulturowy w centrum, który chroniłby zabytkową tkankę i ograniczył reklamy. Takie rozwiązanie z powodzeniem wprowadzono już w Przemyślu, Krośnie i Jarosławiu.
– Problemem nie jest brak narzędzi, lecz brak woli. Rzeszów mógłby już dziś uporządkować centrum, współpracując z nadzorem budowlanym i usuwając nielegalne nośniki – dodają przedstawiciele Strefy.

Ratusz odpowiada: chcemy kompromisu
Urząd Miasta zapewnia, że prace nad uchwałą trwają, a dokument wymaga „wyważenia” po licznych konsultacjach. Jest w nim mowa o zasadach i warunkach sytuowania obiektów małej architektury, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych, ogrodzeń, ich gabarytów, standardów jakościowych oraz rodzajów materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane.
– Projekt uchwały został przygotowany i przekazany do konsultacji społecznych, w trakcie których wpłynęła duża liczba uwag. Miasto pracuje nad wyważeniem wszystkich założeń tak, aby uchwała łączyła troskę o estetykę przestrzeni publicznej z poszanowaniem potrzeb wszystkich mieszkańców, przedsiębiorców i właścicieli nieruchomości – wyjaśnia Marzena Kłeczek-Krawiec z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa.
Jak dodaje, miasto nie wycofało się z pomysłu, ale chce, by nowe przepisy nie stały się barierą dla lokalnych firm i inwestorów.

Co na to branża reklamowa?
O zdanie zapytaliśmy również przedstawiciela branży reklamowej w Rzeszowie. Jego zdaniem problemem nie jest sama liczba reklam w Rzeszowie, ale ich jakość i estetyka. – Samo sprowadzenie dyskusji do prostego wyboru między „nadmiarem” a „brakiem problemu” jest pewnym uproszczeniem. Podobny błąd popełniono przy tworzeniu założeń do projektu uchwały krajobrazowej, gdzie wszystkie reklamy potraktowano jako jedno, spójne zło. Takie uogólnienie jest moim zdaniem krzywdzące i nieprecyzyjne. Zanim wprowadzimy ograniczenia, warto uporządkować istniejące nośniki – już to znacząco poprawiłoby ład przestrzenny i wygląd miasta – twierdzi Daniel Horski.
Dodaje również, że wspomniane przez miasto konsultacje w sprawie uchwały krajobrazowej rzeczywiście miały miejsce, ale w ograniczonym zakresie i w szybkim trybie. – Informacje o nich pojawiły się raczej z dnia na dzień i trudno było je uznać za szeroką debatę publiczną. Spotkanie wyglądało jak zebranie zatwierdzające gotowy projekt, krążący od kilku dni nieoficjalnie między ludźmi z branży. W Rzeszowie nie było rzetelnych, szerokich konsultacji z przedsiębiorcami i mieszkańcami oraz przede wszystkim jawnych analiz skutków gospodarczych i ekonomicznych. A to jest szczególnie istotne przy konieczności uregulowania kwestii odszkodowań przy ingerencji w legalne nośniki – podkreśla.
Zdaniem naszego rozmówcy projekt zawierał liczne błędy prawne oraz techniczne, które dotyczyły m.in. strefy zakazu, która miała nierówno traktować przedsiębiorców po obu stronach tych samych ulic. Jak podkreśla Horski, potrzebne są zrównoważone i elastyczne regulacje, które łączą dbałość o estetykę przestrzeni z poszanowaniem wolności gospodarczej i realiów rynku. – Sama idea uporządkowania przestrzeni miejskiej jest słuszna, jednak ograniczenia postulowane przez Strefę Działań Miejskich pod hasłem „mniej reklam”, mogą prowadzić do niesłusznego ograniczenia działalności biznesowej w Rzeszowie – twierdzi.
Podkreśla też, że reklama jest korzyścią nie tylko dla reklamującego się przedsiębiorcy. – Za tą branżą stoją miejsca pracy związane z projektowaniem, produkcją, montażem i obsługą reklam, a także wpływy do budżetu miasta, umowy najmu, dzierżawy i inwestycji – podkreśla.
Rzeszów między estetyką a biznesem
Dyskusja wokół uchwały krajobrazowej ujawnia głębszy problem: jak pogodzić interes publiczny z gospodarką lokalną. Wielu przedsiębiorców obawia się, że nowe przepisy ograniczą możliwości reklamy i podniosą koszty prowadzenia działalności. Ponadto w przypadku ewentualnego ograniczenia reklam imprez kulturalnych, istnieje obawa, że frekwencja na takich wydarzeniach mogłaby ulec drastycznemu zmniejszeniu.
Z kolei mieszkańcy i urbaniści zwracają uwagę, że niekontrolowana ekspansja reklam obniża jakość życia i wizerunek miasta. – Nie chcemy, by brzydota została oswojona. Reklama może być sztuką, ale nie wówczas, gdy zasłania całe budynki – mówi Weronika Krupa, artystka wizualna ze Strefy Działań Miejskich.
Miasto dwóch obrazów
Z jednej strony – promocyjne spoty i zdjęcia z drona, które pokazują Rzeszów jako czysty i nowoczesny ośrodek innowacji. Z drugiej – codzienność pełna banerów i reklam. Dla jednych to przejaw aktywnej gospodarki i przedsiębiorczości, dla innych – chaos i zmęczenie przestrzenne.
Na ostateczną decyzję o uchwale krajobrazowej Rzeszów czeka już ponad rok. W tym czasie w przestrzeni publicznej pojawiły się setki nowych reklam. Czy 2025 rok może jeszcze przynieść przełom i rzeczywiste uporządkowanie miasta? I czy Rzeszów pójdzie śladem innych samorządów, które odważyły się ograniczyć reklamy?
Na razie pytanie pozostaje otwarte – a Rzeszów, jak mówią sami mieszkańcy, wciąż żyje między estetyką a reklamą. Kiedy ostateczna wersja uchwały krajobrazowej pojawi się na obradach Rady Miasta? Tego póki co nie wiemy.
Czytaj więcej:
W każdej gminie przy granicy z Ukrainą powstaną miejsca składowania elementów Tarczy Wschód
Na ulicach Rzeszowa królują banery, billboardy i kolorowe płachty reklamowe. Według aktywistów ze Strefy Działań Miejskich, miasto tonie w chaosie wizualnym, a obiecywana przez władze uchwała krajobrazowa od miesięcy czeka na decyzję radnych.
Urzędnicy tłumaczą, że prace nad dokumentem trwają, a celem jest wyważenie interesów mieszkańców i przedsiębiorców.
Przestrzeń miejska do wynajęcia
Strefa Działań Miejskich opublikowała w mediach społecznościowych film zatytułowany „Rzeszowska reklamoza”, który pokazuje skalę zjawiska. Na nagraniach widać ulice Rejtana, Piłsudskiego, Dąbrowskiego i okolice Dworca Głównego – pełne krzykliwych reklam i banerów.
Zdaniem autorów materiału, to obraz miasta, które od lat nie potrafi uporządkować własnej przestrzeni. – Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Rzeszowa, uderza mnie ten nieprawdopodobny wizualny chaos. Miasto wygląda dziś jak targowisko banerów i billboardów. Każdy robi, co chce, a władze udają, że nie widzą problemu – mówi Bartłomiej Kwasek, specjalista ds. komunikacji, animator kultury i członek Strefy Działań Miejskich.
Aktywiści podkreślają, że zjawisko tzw. „reklamozy” to nie tylko kwestia estetyki, ale też wpływu na psychikę mieszkańców. Nadmiar reklam i wizualny hałas – jak zauważają – prowadzą do przeciążenia poznawczego, zmęczenia i spadku koncentracji. – W Rzeszowie mamy do czynienia z permanentnym przebodźcowaniem – dodaje Kwasek.

Uchwała, która ma uporządkować chaos
Reakcją miasta na zwiększającą się liczbę reklam w mieście, jest projekt tzw. „uchwały krajobrazowej”, który został przygotowany przez Biuro Rozwoju Miasta Rzeszowa we współpracy z byłym architektem miasta, Januszem Sepiołem. Dokument liczy kilkadziesiąt stron i szczegółowo określa zasady umieszczania reklam, szyldów i ogrodzeń.
Z projektu wynika, że w Rzeszowie ma obowiązywać m.in.: zakaz reklam na mostach, wiaduktach, ogrodzeniach, drzewach i terenach zielonych, ograniczenie powierzchni reklam w centrum do 3 m², zakaz umieszczania reklam na budynkach szkół, urzędów i instytucji kultury, wymóg stosowania trwałych materiałów (metalu, drewna, szkła, kamienia), zakaz banerów na balkonach i balustradach, limit jednego głównego szyldu na lokal i określenie jego maksymalnych rozmiarów, zakaz migających reklam LED i neonów zmieniających natężenie światła, a także obowiązek czyszczenia i utrzymywania reklam w dobrym stanie technicznym i estetycznym.
W strefie śródmiejskiej – od Rejtana po Piłsudskiego i Kopisto – reklamy miałyby być znacznie ograniczone. Obowiązywałby również zakaz wielkoformatowych siatek zasłaniających elewacje budynków. Projekt przewiduje też okres dostosowawczy: 18 miesięcy dla reklam nielegalnych i 4 lata dla tych, które powstały zgodnie z pozwoleniami.

Aktywiści: „Obietnice zniknęły po wyborach”
Strefa Działań Miejskich przypomina, że prezydent Konrad Fijołek w kampanii wyborczej zapowiadał uporządkowanie przestrzeni publicznej i przyjęcie uchwały krajobrazowej. Tymczasem – jak twierdzą – od wyłożenia projektu do konsultacji społecznych minęło ponad 15 miesięcy, a Rada Miasta wciąż nie podjęła decyzji.
– Czy władze Rzeszowa realizują tylko zobowiązania wobec biznesu i lobbystów, a obietnice wobec mieszkańców pozostają pustymi hasłami? – pytają aktywiści. Ich zdaniem, miasto mogłoby równolegle wprowadzić inne narzędzia – np. park kulturowy w centrum, który chroniłby zabytkową tkankę i ograniczył reklamy. Takie rozwiązanie z powodzeniem wprowadzono już w Przemyślu, Krośnie i Jarosławiu.
– Problemem nie jest brak narzędzi, lecz brak woli. Rzeszów mógłby już dziś uporządkować centrum, współpracując z nadzorem budowlanym i usuwając nielegalne nośniki – dodają przedstawiciele Strefy.

Ratusz odpowiada: chcemy kompromisu
Urząd Miasta zapewnia, że prace nad uchwałą trwają, a dokument wymaga „wyważenia” po licznych konsultacjach. Jest w nim mowa o zasadach i warunkach sytuowania obiektów małej architektury, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych, ogrodzeń, ich gabarytów, standardów jakościowych oraz rodzajów materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane.
– Projekt uchwały został przygotowany i przekazany do konsultacji społecznych, w trakcie których wpłynęła duża liczba uwag. Miasto pracuje nad wyważeniem wszystkich założeń tak, aby uchwała łączyła troskę o estetykę przestrzeni publicznej z poszanowaniem potrzeb wszystkich mieszkańców, przedsiębiorców i właścicieli nieruchomości – wyjaśnia Marzena Kłeczek-Krawiec z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa.
Jak dodaje, miasto nie wycofało się z pomysłu, ale chce, by nowe przepisy nie stały się barierą dla lokalnych firm i inwestorów.

Co na to branża reklamowa?
O zdanie zapytaliśmy również przedstawiciela branży reklamowej w Rzeszowie. Jego zdaniem problemem nie jest sama liczba reklam w Rzeszowie, ale ich jakość i estetyka. – Samo sprowadzenie dyskusji do prostego wyboru między „nadmiarem” a „brakiem problemu” jest pewnym uproszczeniem. Podobny błąd popełniono przy tworzeniu założeń do projektu uchwały krajobrazowej, gdzie wszystkie reklamy potraktowano jako jedno, spójne zło. Takie uogólnienie jest moim zdaniem krzywdzące i nieprecyzyjne. Zanim wprowadzimy ograniczenia, warto uporządkować istniejące nośniki – już to znacząco poprawiłoby ład przestrzenny i wygląd miasta – twierdzi Daniel Horski.
Dodaje również, że wspomniane przez miasto konsultacje w sprawie uchwały krajobrazowej rzeczywiście miały miejsce, ale w ograniczonym zakresie i w szybkim trybie. – Informacje o nich pojawiły się raczej z dnia na dzień i trudno było je uznać za szeroką debatę publiczną. Spotkanie wyglądało jak zebranie zatwierdzające gotowy projekt, krążący od kilku dni nieoficjalnie między ludźmi z branży. W Rzeszowie nie było rzetelnych, szerokich konsultacji z przedsiębiorcami i mieszkańcami oraz przede wszystkim jawnych analiz skutków gospodarczych i ekonomicznych. A to jest szczególnie istotne przy konieczności uregulowania kwestii odszkodowań przy ingerencji w legalne nośniki – podkreśla.
Zdaniem naszego rozmówcy projekt zawierał liczne błędy prawne oraz techniczne, które dotyczyły m.in. strefy zakazu, która miała nierówno traktować przedsiębiorców po obu stronach tych samych ulic. Jak podkreśla Horski, potrzebne są zrównoważone i elastyczne regulacje, które łączą dbałość o estetykę przestrzeni z poszanowaniem wolności gospodarczej i realiów rynku. – Sama idea uporządkowania przestrzeni miejskiej jest słuszna, jednak ograniczenia postulowane przez Strefę Działań Miejskich pod hasłem „mniej reklam”, mogą prowadzić do niesłusznego ograniczenia działalności biznesowej w Rzeszowie – twierdzi.
Podkreśla też, że reklama jest korzyścią nie tylko dla reklamującego się przedsiębiorcy. – Za tą branżą stoją miejsca pracy związane z projektowaniem, produkcją, montażem i obsługą reklam, a także wpływy do budżetu miasta, umowy najmu, dzierżawy i inwestycji – podkreśla.
Rzeszów między estetyką a biznesem
Dyskusja wokół uchwały krajobrazowej ujawnia głębszy problem: jak pogodzić interes publiczny z gospodarką lokalną. Wielu przedsiębiorców obawia się, że nowe przepisy ograniczą możliwości reklamy i podniosą koszty prowadzenia działalności. Ponadto w przypadku ewentualnego ograniczenia reklam imprez kulturalnych, istnieje obawa, że frekwencja na takich wydarzeniach mogłaby ulec drastycznemu zmniejszeniu.
Z kolei mieszkańcy i urbaniści zwracają uwagę, że niekontrolowana ekspansja reklam obniża jakość życia i wizerunek miasta. – Nie chcemy, by brzydota została oswojona. Reklama może być sztuką, ale nie wówczas, gdy zasłania całe budynki – mówi Weronika Krupa, artystka wizualna ze Strefy Działań Miejskich.
Miasto dwóch obrazów
Z jednej strony – promocyjne spoty i zdjęcia z drona, które pokazują Rzeszów jako czysty i nowoczesny ośrodek innowacji. Z drugiej – codzienność pełna banerów i reklam. Dla jednych to przejaw aktywnej gospodarki i przedsiębiorczości, dla innych – chaos i zmęczenie przestrzenne.
Na ostateczną decyzję o uchwale krajobrazowej Rzeszów czeka już ponad rok. W tym czasie w przestrzeni publicznej pojawiły się setki nowych reklam. Czy 2025 rok może jeszcze przynieść przełom i rzeczywiste uporządkowanie miasta? I czy Rzeszów pójdzie śladem innych samorządów, które odważyły się ograniczyć reklamy?
Na razie pytanie pozostaje otwarte – a Rzeszów, jak mówią sami mieszkańcy, wciąż żyje między estetyką a reklamą. Kiedy ostateczna wersja uchwały krajobrazowej pojawi się na obradach Rady Miasta? Tego póki co nie wiemy.
Czytaj więcej:
W każdej gminie przy granicy z Ukrainą powstaną miejsca składowania elementów Tarczy Wschód