Ugaszono pożar, który w środowy wieczór wybuchł w wieżowcu przy ul. Popiełuszki w Rzeszowie. Osiem osób zostało poszkodowanych, w tym dwoje dzieci. Jedna z osób była reanimowana. Mieszkańcy pechowej klatki nie wrócą do domów na noc.
Z ogniem walczyło 15 zastępów straży pożarnej, które miały utrudniony dojazd do miejsca pożaru. W wąskiej uliczce wozy strażackie blokowały się nawzajem.
Miasto Rzeszów organizuje nocleg dla poszkodowanych mieszkańców. Osoby poszkodowane, które twierdziły, że znajdą nocleg same, ale nie udało się im, mogą się zgłosić do Ratusza po pomoc.
Walka o życie i zdrowie
Strażacy zgasili ogień na czwartym piętrze wieżowca, ale walka o zdrowie i życie poszkodowanych trwa. Jan Czerwonka, oficer prasowy komendanta rzeszowskiej straży pożarnej przekazał, że poszkodowanych zostało osiem osób, w tym dwoje dzieci. Jedna osoba była reanimowana.
– Nie znamy stanu zdrowia poszkodowanych – mówi Jan Czerwonka. – Zostali przetransportowani do szpitali.
Strażacy nie potwierdzają zatem informacji krążącej po Rzeszowie o śmierci 14-letniej dziewczyny. Wiadomo jednak, że kilka osób zostało odwiezionych do szpitala w ciężkim stanie.
Lżej poszkodowani mieszkańców skarżyli się na podrażnienia dróg oddechowych wywołane dymem, który buchał na zewnątrz, ale też do wnętrza budynku. Toksyczny dym odciął drogę na dół, klatką schodową, z wyższych pięter wieżowca.
Zdjęcia: czytelnicy Rzeszów NewsLudzie stali w oknach i krzyczeli
Oficer prasowy komendanta rzeszowskiej straży pożarnej wskazał, że akcja była trudna i dramatyczna.
– Ludzie stali w oknach i krzyczeli, proszą o ratunek – mówi Jan Czerwonka. – Ostatecznie nie użyliśmy drabin strażackich, ponieważ okazały się za krótkie. Nie można było podjechać na tyle blisko bloku, aby efektywnie skorzystać z tych narzędzi.
Akcja była bardzo dynamiczna, a ulica tak wąska, że wozy z dłuższymi drabinami nie mogły już podjechać pod blok. Na drodze do bloku stało już kilka innych wozów, które wcześniej weszły do akcji. Ostatecznie w akcji gaśniczej i ewakuacyjnej brało udział 15 zastępów straży pożarnej z Rzeszowa oraz okolicznych jednostek.
Pożar ugaszony, na miejscu działa prokurator
Strażacy ugasili ogień i prowadzili dokładne przeszukanie spalonego mieszkania. Na miejscu, oprócz straży, pracowały liczne zespoły ratownictwa medycznego i patrole policji.
Na miejscu pracuje prokurator. Po zakończeniu akcji ratunkowej rozpocznie się śledztwo, którego celem będzie ustalenie przyczyn pożaru.
Czytaj więcej:
Potężny pożar wieżowca w Rzeszowie. Ludzie uwięzieni w mieszkaniach [FILMY]
Ugaszono pożar, który w środowy wieczór wybuchł w wieżowcu przy ul. Popiełuszki w Rzeszowie. Osiem osób zostało poszkodowanych, w tym dwoje dzieci. Jedna z osób była reanimowana. Mieszkańcy pechowej klatki nie wrócą do domów na noc.
Z ogniem walczyło 15 zastępów straży pożarnej, które miały utrudniony dojazd do miejsca pożaru. W wąskiej uliczce wozy strażackie blokowały się nawzajem.
Miasto Rzeszów organizuje nocleg dla poszkodowanych mieszkańców. Osoby poszkodowane, które twierdziły, że znajdą nocleg same, ale nie udało się im, mogą się zgłosić do Ratusza po pomoc.
Walka o życie i zdrowie
Strażacy zgasili ogień na czwartym piętrze wieżowca, ale walka o zdrowie i życie poszkodowanych trwa. Jan Czerwonka, oficer prasowy komendanta rzeszowskiej straży pożarnej przekazał, że poszkodowanych zostało osiem osób, w tym dwoje dzieci. Jedna osoba była reanimowana.
– Nie znamy stanu zdrowia poszkodowanych – mówi Jan Czerwonka. – Zostali przetransportowani do szpitali.
Strażacy nie potwierdzają zatem informacji krążącej po Rzeszowie o śmierci 14-letniej dziewczyny. Wiadomo jednak, że kilka osób zostało odwiezionych do szpitala w ciężkim stanie.
Lżej poszkodowani mieszkańców skarżyli się na podrażnienia dróg oddechowych wywołane dymem, który buchał na zewnątrz, ale też do wnętrza budynku. Toksyczny dym odciął drogę na dół, klatką schodową, z wyższych pięter wieżowca.
Zdjęcia: czytelnicy Rzeszów News
Ludzie stali w oknach i krzyczeli
Oficer prasowy komendanta rzeszowskiej straży pożarnej wskazał, że akcja była trudna i dramatyczna.
– Ludzie stali w oknach i krzyczeli, proszą o ratunek – mówi Jan Czerwonka. – Ostatecznie nie użyliśmy drabin strażackich, ponieważ okazały się za krótkie. Nie można było podjechać na tyle blisko bloku, aby efektywnie skorzystać z tych narzędzi.
Akcja była bardzo dynamiczna, a ulica tak wąska, że wozy z dłuższymi drabinami nie mogły już podjechać pod blok. Na drodze do bloku stało już kilka innych wozów, które wcześniej weszły do akcji. Ostatecznie w akcji gaśniczej i ewakuacyjnej brało udział 15 zastępów straży pożarnej z Rzeszowa oraz okolicznych jednostek.
Pożar ugaszony, na miejscu działa prokurator
Strażacy ugasili ogień i prowadzili dokładne przeszukanie spalonego mieszkania. Na miejscu, oprócz straży, pracowały liczne zespoły ratownictwa medycznego i patrole policji.
Na miejscu pracuje prokurator. Po zakończeniu akcji ratunkowej rozpocznie się śledztwo, którego celem będzie ustalenie przyczyn pożaru.
Czytaj więcej:
Potężny pożar wieżowca w Rzeszowie. Ludzie uwięzieni w mieszkaniach [FILMY]