Lekarze ze szpitala uniwersyteckiego w Rzeszowie organizują pomoc dla ukraińskich pacjentów. Potrzebują pół miliona złotych na sprzęt do diagnostyki i zabiegów endoskopowych, który chcą wysłać do lwowskiego szpitala.
Łączy ich chęć pomocy
– Chcemy porwać serca ludzkie, bo to nie jest tak, że pokój dany jest na zawsze. Widzimy, co się dzieje i oby tak się nie stało, ale my też możemy znaleźć się w takiej sytuacji, w jakiej są oni i my też możemy potrzebować tej pomocy – podkreślają lekarze z Rzeszowa.
Lwowski Regionalny Szpital Kliniczny potrzebuje urządzeń do diagnostyki i wykonywania małoinwazyjnych operacji endoskopowych. Miesiąc temu byli tam dwaj rzeszowscy lekarze gastroenterolodzy-endoskopiści: doktor Łukasz Krupa oraz doktor Robert Staroń z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Rzeszowie (USK). W trakcie swojej wizyty operowali i przy okazji szkolili ukraińskich lekarzy. Obserwowało ich wtedy 700 medyków.
– Żyją i pracują w kraju ogarniętym wojną, w takich warunkach trudno jest cokolwiek planować, a oni i tak próbują. Mają niezwykle dużo entuzjazmu i woli działania. Myślą o rozwoju, chcą pomagać pacjentom, ale dramatycznie brakuje im sprzętu – opowiada doktor Łukasz Krupa, kierownik Centralnej Pracowni Endoskopowej w USK.
Nowy sprzęt dla lwowskiego szpitala
– My pracujemy na „mercedesach”, oni mają stary sprzęt, który wygląda jak z odzysku. To są dobrzy specjaliści, ale żeby mogli robić nowe zabiegi, potrzebują lepszych urządzeń – dodał doktor Robert Staroń, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii z Pododdziałem Chorób Wewnętrznych w USK.
Rzeszowscy lekarze deklarują, że poza dostarczeniem sprzętu, dalej mogą szkolić ukraińskich kolegów. Zresztą robili to już wcześniej, organizując dla nich warsztaty, podczas których mogli przyglądać się jak pracują. W szpitalu uniwersyteckim wykonują jedne z najbardziej skomplikowanych procedur gastroentorologicznych.
– Kilkukrotnie daliśmy im rybę, a teraz chcemy dać im wędkę, żeby sobie sami te rybę złowili. Jeśli będą mieli swój sprzęt, będą mogli się zająć swoimi pacjentami – powiedział doktor Krupa.
Lekarze z lwowskiego szpitala potrzebują aparatu łączącego endoskop i ultrasonograf, czyli tzw. EUS, przyda się im również duodenoskop.
Czym jest EUS?
EUS wygląda jak zwykły gastroskop. To elastyczna, giętka rurka zakończona głowicą ultrasonograficzną, dzięki której można zrobić badanie USG.
– Wkładamy przez przełyk do przewodu pokarmowego i na ekranie, z bliskiej odległości, możemy zobaczyć, co się dzieje w przełyku, żołądku, dwunastnicy i przylegających do nich narządach. Dzięki głowicy znajdującej się blisko badanych narządów możemy więcej zobaczyć i w wysokiej rozdzielności, ale też np. pobrać biopsję z chorej tkanki i przekazać materiał do dalszych badań – tłumaczy doktor Staroń.
EUS używany jest przede wszystkim do diagnostyki nowotworów trzustki i dróg żółciowych. Ale to narzędzie daje również możliwość wykonania małoinwazyjnych zabiegów.
– Mogę nie tylko zobaczyć, co się dzieje w środku, ale również połączyć przewód wewnątrzwątrobowy z żołądkiem, skleić żylaki na żołądku, zrobić operacje naczyniowe, zdrenować ropień, czy drogi żółciowe – dodał doktor Krupa.
To wszystko kosztuje
Na to wszystko potrzeba pół miliona złotych. Sprzęt może pracować niemal bez przerwy przez kilka lat.
Lwowski szpital pamięta czasy jednego z najwybitniejszych polskich chirurgów Ludwika Rydygiera, który żył na przełomie XIX i XX w.
– Budynek jest imponujący, architektonicznie piękny, z dawnych czasów pozostały jeszcze malowidła, ale ząb czasu zrobił swoje. Byliśmy w sali wykładowej, gdzie jeszcze uczył Rydygier, teraz mają tam zajęcia studenci – opowiadał doktor Staroń.
Wizyta w Lwowie
Rzeszowscy lekarze pojechali do Ukrainy na zaproszenie doktora Nazara Buli, który jest kierownikiem Pracowni Endoskopowej w lwowskim szpitalu.
– Sam prywatnym samochodem jeździł po całej Europie, był m.in. w Niemczech i Szwajcarii i zapraszał lekarzy do udziału w konferencji. Ileż w nim determinacji i zaangażowania. Przypomniały się nam nasze początki, my też zaczynaliśmy od zera. Teraz jest czas, żebyśmy oddali to, co dostaliśmy 10 lat temu – mówią lekarze.
W zbiórce pieniędzy będzie im pomagać Fundacja „Folkowisko”, która od trzech lat angażuje się w pomoc humanitarną dla Ukrainy. (PAP)
Czytaj więcej:
Rzeszów po raz kolejny rozpali „Płomień solidarności” z walczącą Ukrainą
Lekarze ze szpitala uniwersyteckiego w Rzeszowie organizują pomoc dla ukraińskich pacjentów. Potrzebują pół miliona złotych na sprzęt do diagnostyki i zabiegów endoskopowych, który chcą wysłać do lwowskiego szpitala.
Łączy ich chęć pomocy
– Chcemy porwać serca ludzkie, bo to nie jest tak, że pokój dany jest na zawsze. Widzimy, co się dzieje i oby tak się nie stało, ale my też możemy znaleźć się w takiej sytuacji, w jakiej są oni i my też możemy potrzebować tej pomocy – podkreślają lekarze z Rzeszowa.
Lwowski Regionalny Szpital Kliniczny potrzebuje urządzeń do diagnostyki i wykonywania małoinwazyjnych operacji endoskopowych. Miesiąc temu byli tam dwaj rzeszowscy lekarze gastroenterolodzy-endoskopiści: doktor Łukasz Krupa oraz doktor Robert Staroń z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Rzeszowie (USK). W trakcie swojej wizyty operowali i przy okazji szkolili ukraińskich lekarzy. Obserwowało ich wtedy 700 medyków.
– Żyją i pracują w kraju ogarniętym wojną, w takich warunkach trudno jest cokolwiek planować, a oni i tak próbują. Mają niezwykle dużo entuzjazmu i woli działania. Myślą o rozwoju, chcą pomagać pacjentom, ale dramatycznie brakuje im sprzętu – opowiada doktor Łukasz Krupa, kierownik Centralnej Pracowni Endoskopowej w USK.
Nowy sprzęt dla lwowskiego szpitala
– My pracujemy na „mercedesach”, oni mają stary sprzęt, który wygląda jak z odzysku. To są dobrzy specjaliści, ale żeby mogli robić nowe zabiegi, potrzebują lepszych urządzeń – dodał doktor Robert Staroń, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii z Pododdziałem Chorób Wewnętrznych w USK.
Rzeszowscy lekarze deklarują, że poza dostarczeniem sprzętu, dalej mogą szkolić ukraińskich kolegów. Zresztą robili to już wcześniej, organizując dla nich warsztaty, podczas których mogli przyglądać się jak pracują. W szpitalu uniwersyteckim wykonują jedne z najbardziej skomplikowanych procedur gastroentorologicznych.
– Kilkukrotnie daliśmy im rybę, a teraz chcemy dać im wędkę, żeby sobie sami te rybę złowili. Jeśli będą mieli swój sprzęt, będą mogli się zająć swoimi pacjentami – powiedział doktor Krupa.
Lekarze z lwowskiego szpitala potrzebują aparatu łączącego endoskop i ultrasonograf, czyli tzw. EUS, przyda się im również duodenoskop.
Czym jest EUS?
EUS wygląda jak zwykły gastroskop. To elastyczna, giętka rurka zakończona głowicą ultrasonograficzną, dzięki której można zrobić badanie USG.
– Wkładamy przez przełyk do przewodu pokarmowego i na ekranie, z bliskiej odległości, możemy zobaczyć, co się dzieje w przełyku, żołądku, dwunastnicy i przylegających do nich narządach. Dzięki głowicy znajdującej się blisko badanych narządów możemy więcej zobaczyć i w wysokiej rozdzielności, ale też np. pobrać biopsję z chorej tkanki i przekazać materiał do dalszych badań – tłumaczy doktor Staroń.
EUS używany jest przede wszystkim do diagnostyki nowotworów trzustki i dróg żółciowych. Ale to narzędzie daje również możliwość wykonania małoinwazyjnych zabiegów.
– Mogę nie tylko zobaczyć, co się dzieje w środku, ale również połączyć przewód wewnątrzwątrobowy z żołądkiem, skleić żylaki na żołądku, zrobić operacje naczyniowe, zdrenować ropień, czy drogi żółciowe – dodał doktor Krupa.
To wszystko kosztuje
Na to wszystko potrzeba pół miliona złotych. Sprzęt może pracować niemal bez przerwy przez kilka lat.
Lwowski szpital pamięta czasy jednego z najwybitniejszych polskich chirurgów Ludwika Rydygiera, który żył na przełomie XIX i XX w.
– Budynek jest imponujący, architektonicznie piękny, z dawnych czasów pozostały jeszcze malowidła, ale ząb czasu zrobił swoje. Byliśmy w sali wykładowej, gdzie jeszcze uczył Rydygier, teraz mają tam zajęcia studenci – opowiadał doktor Staroń.
Wizyta w Lwowie
Rzeszowscy lekarze pojechali do Ukrainy na zaproszenie doktora Nazara Buli, który jest kierownikiem Pracowni Endoskopowej w lwowskim szpitalu.
– Sam prywatnym samochodem jeździł po całej Europie, był m.in. w Niemczech i Szwajcarii i zapraszał lekarzy do udziału w konferencji. Ileż w nim determinacji i zaangażowania. Przypomniały się nam nasze początki, my też zaczynaliśmy od zera. Teraz jest czas, żebyśmy oddali to, co dostaliśmy 10 lat temu – mówią lekarze.
W zbiórce pieniędzy będzie im pomagać Fundacja „Folkowisko”, która od trzech lat angażuje się w pomoc humanitarną dla Ukrainy. (PAP)
Czytaj więcej:
Rzeszów po raz kolejny rozpali „Płomień solidarności” z walczącą Ukrainą